- Debiutowałem w reprezentacji w meczu z Ukrainą, ale to był tylko sparing. Teraz gramy o punkty i musimy dać z siebie wszystko. Chcemy przecież jechać na Mundial do Brazylii. Może w końcu przełamie się Robert Lewandowski? - zastanawia się Sebastian Boenisch, obrońca Bayernu Leverkusen i reprezentacji Polski, z którym spotkaliśmy się w stołecznym hotelu Hyatt.
Sebastian Boenisch: Presja jest zawsze, ale my jesteśmy profesjonalistami. Co prawda nie znam wszystkich piłkarzy z Ukrainy… O! Kojarzę Tymoszczuka z Bayernu Monachium, niedawno z nim grałem. Ale poza nim Ukraińcy mają naprawdę dobrych piłkarzy, dlatego na boisku nie będzie miejsca na kalkulację. Gramy o zwycięstwo.
Ukraińcy słabo zaczęli eliminacje.
Tak, ale w takim meczu zawsze trzeba uważać. Ukraińcy mają dobrych piłkarzy, ale my też. Spotkanie na pewno będzie ciężkie, chociaż jeżeli damy z siebie wszystko to powinniśmy wygrać.
To spotkanie ma dla Pana jeszcze jeden, dodatkowy podtekst. To przeciwko Ukraińcom debiutował Pan w kadrze w 2010 roku.
Wtedy zremisowaliśmy, choć mocno chcieliśmy wygrać. Bramkę straciliśmy w samej końcówce. Teraz to nie sparing, ale mecz o punkty. Bardzo chcemy jechać na mistrzostwa świata do Brazylii i to wystarczająca motywacja do walki. Mam nadzieję, że tym razem nie stracimy gola i może Lewandowski coś strzeli?
Przełamie się w końcu?
Każdy widzi co Lewy robi w Bundeslidze. Dziś to najlepszy napastnik całej ligi. Byłoby świetnie, gdyby zagrał tak jak w Dortmundzie. Jeżeli mu wyjdzie, to będziemy mieli duże szanse na wygraną.
Jak ma się Pana dyspozycja do tej z okresu Euro 2012?
Od tamtego czasu rozegrałem sporo meczów, więc wszystko idzie mi łatwiej. Regularnie występuję w Bundeslidze, jestem zdrowy i czuję się naprawdę dobrze.
Wygrał Pan rywalizację o miejsce w składzie Bayernu Leverkusen. To wystarczy, aby grać także od początku w reprezentacji?
Zdecyduje o tym trener, ale ja na boisku daję z siebie wszystko.
Nie obawia się Pan, że w sytuacji ewentualnej absencji Łukasza Piszczka trener może wystawić Pana na prawej stronie?
Jeżeli trener powie, żebym grał na prawej, to zagram, ale to miejsce jest dla Łukasza i jeżeli tylko jest zdrowy, to jest nie do wygryzienia. Teraz też Piszczu narzeka na jakiś uraz, ale mam nadzieję, że dziś albo jutro wyjdzie z nami na boisko, a w piątek będzie zdolny do gry. Ja w klubie gram na lewej stronie, działa wtedy automatyzm.
W Leverkusen trenuje Pan z Arkadiuszem Milikiem. Jak prezentuję się Arek?
Myślę, że Bayer jest z niego zadowolony. Oczywiście Arek ma niełatwo, bo na razie trener wpuszcza go tylko na kilka minut, ale wszyscy tu dostrzegają jego dobrą pracę. Mam nadzieję, że niedługo strzeli pierwszą bramkę. Stefan Kiessling to świetny napastnik, ale nie jest już najmłodszy, ma 29 lat, a Arek dopiero 19. Przed nim cała kariera, dziesięć lat grania w poważną piłkę. Dlatego na razie musi ciężko pracować.
Mógłby stworzyć parę napastników z Lewandowskim?
Nie wiem co na to trener Fornalik, ale Arek to bardzo dobry zawodnik. Myślę, że na tym zgrupowaniu dostanie szansę i ją wykorzysta.
Dużo mówi się o językowych kłopotach Ludovika Obraniaka.
Próbuje, parę słów po polsku może powiedzieć…
Trochę mało, jak na trzy i pół roku gry w reprezentacji Polski.
To nie jest moja sprawa, nie chcę o tym mówić. Ja mam w Leverkusen Arka Milika, a więc on ćwiczy swój niemiecki, a ja polski. Ludo natomiast, jeżeli nie zna jakiegoś polskiego słowa, to dogaduje się po angielsku i wszyscy go rozumieją. Nie ma z tym problemu.