Radosław Sikorski zamieścił w mediach społecznościowych nagranie z rozmowy z José Andrésem, założycielem World Central Kitchen, której wolontariusze zginęli w ataku izraelskiej armii. Do filmiku odniósł się Jan Pospieszalski, który wytknął politykowi sposób wymawiania imienia i nazwiska. Niedługo potem doczekał się odpowiedzi ministra.
Reklama.
Reklama.
"Rozmawiałem właśnie z szefem World Central KitchenJosé Andrésem. Złożyłem kondolencje i podziękowałem za ich heroiczną pracę w tak trudnych warunkach. Musimy dowiedzieć się wszystkiego o okolicznościach tego zdarzenia. Jeśli Izrael zaatakował konwój humanitarny, to rodzinom ofiar należą się przeprosiny i odszkodowanie" – napisał na portalu X Radosław Sikorski. Szef MSZ dołączył do wpisu także krótkie nagranie z rozmowy z Andresem.
Pospieszalski czepia się akcentu Sikorskiego
Do filmiku nawiązałJan Pospieszalski. Prawicowy publicysta przyczepił się sposobu, w jaki na początku rozmowy Sikorski wymówił swoje imię i nazwisko. "Dlaczego Pan minister wymawia swoje imię i nazwisko jako »Łradeg Sikołzki«? Wydaje się, że to i tak nie ułatwi sprawy obcokrajowcom. Polakom na pewno nie" – ocenił w czwartek.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem pojawiła się odpowiedź ministra. "Przepraszam" –
oznajmił krótko Sikorski. Można to odebrać jako krótkie i ironiczne potraktowanie Pospieszalskiego przez znanego z ciętej riposty polityka.
Oksfordzki akcent ministra
Przypomnijmy: spośród polskich polityków Radosław Sikorski jest uznawany za jednego z najbieglej posługujących się językiem angielskim. W czerwcu 1981 roku wyjechał do Wielkiej Brytanii, celem nauki tego języka.
Kiedy pół roku później w Polsce wprowadzono stan wojenny, Sikorski wystąpił o azyl polityczny, który otrzymał w 1982. Następnie podjął studia w Pembroke College Uniwersytetu Oksfordzkiego, gdzie po trzyletnim pobycie na tej uczelni ukończył studia, uzyskując tytuł zawodowy Bachelor of Arts na kierunku PPE (politologia, filozofia, ekonomia).
W drugiej połowie lat 80. Sikorski pracował również jako dziennikarz w mediach brytyjskich. Jego teksty ukazywały się w takich tytułach jak "The Spectator" czy "The Observer".
Chciał wbić szpilę Komorowskiemu
Swoje zdolności językowe usiłował wykorzystać w 2010 r., gdy ubiegał się o nominację ze strony Platformy Obywatelskiej na urząd prezydenta. Wbił wówczas szpilę kontrkandydatowi Bronisławowi Komorowskiemu.
– Czasami prezydent będzie musiał uczestniczyć w unijnych szczytach. Czasami są to szczyty w trybie nieformalnym, wchodzi bez tłumacza i będzie musiał walczyć o polskie interesy, które czasami będą rzędu setek miliardów euro, i od obycia, od nawiązania rozmowy z najważniejszymi politykami będzie zależał los tych decyzji – komentował Sikorski, wypominając Komorowskiemu, że nie posługuje się biegle językiem angielskim.
– Nie zamierzam ukrywać, że nie mam angielskiego z mocnym akcentem oksfordzkim, bo w czasie gdy Radosław Sikorski studiował za granicą, ja przesiadywałem w więzieniu – odparł na to przyszły prezydent Polski.