Mistrzowie w Spale, mecze pod renesansowym pałacem i prezent od prezydenta Francji - polskie rugby budzi się do życia
Antoni Bohdanowicz
21 marca 2013, 16:20·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 21 marca 2013, 16:20
Polak, który w nagrodę za świetną grę otrzymał od prezydenta Francji obywatelstwo, mecze organizowane pod Pałacem w Piotrowicach Nyskich i czołowa europejska drużyna przyjeżdżająca regularnie na treningi do Spały. Rugby w Polsce zyskuje w ogromnym tempie rzeszę nowych sympatyków.
Reklama.
Polskie rugby budzi się z zimowego snu. W ten weekend rozgrywki wznawia Polska Ekstraliga Rugby. Tydzień później, 30 marca, w Gdyni, dojdzie do starcia pomiędzy Polską a Ukrainą w ramach Pucharu Narodów Europy, który jest zarazem eliminacjami do mistrzostw świata w Anglii w 2015 roku.
Niestety na inaugurację sezonu nie dojdzie do hitu kolejki pomiędzy trzecimi w tabeli Budowlanymi Łódź a liderem Lechią Gdańsk. Boisko w Łodzi nie nadaje się do gry, twarda płyta może spowodować groźne kontuzje, dlatego też kluby uznały, że warto mecz przełożyć. Co ciekawe, ze względu na olbrzymie zainteresowanie łodzian tym spotkaniem, być może zostanie on rozegrany na stadionie Widzewa.
W weekend możemy więc spodziewać się zmiany lidera w ekstralidze. Arka Gdynia, tuż przed wznowieniem rozgrywek wysoko pokonała w Pucharze Polski pierwszoligowy zespół Czarni Pruszcz Gdański (71:12). Natomiast formę „Akademików” z AWF Warszawa sprawdzali stołeczni Frogs & Co., a mecz zakończył się wygraną „Żab” 15:10. Poza spotkaniem w Gdyni (Arka -0 AWF) dojdzie jeszcze do starcia pomiędzy Orkanem Sochaczew, a Pogonią Siedlce, natomiast mecz Posnanii z Budowlanymi Lublin wciąż stoi pod znakiem zapytania.
Natomiast na pewno 30 marca w Gdyni na Stadionie Narodowym Rugby nasza reprezentacja podejmie Ukrainę. Mimo iż nasze rodzime rugby dzielą lata świetlne od Pucharu Sześciu Narodów, gdzie stadiony mieszczące po 70-80 tysięcy widzów wypełniają się po brzegi, to na meczu z Ukraińcami również gdyński obiekt powinien zapełnić się kibicami. Coraz lepsze wyniki kadry, która zajmuje aktualnie 26. miejsce w światowym rankingu, powodują, że wzrasta zainteresowanie rugby. Zawodnicy liczą, że przełom nadejdzie, jeśli kadra awansuje na mistrzostwa świata w 2015 roku.
Najlepsi na świecie trenują w Polsce
W ostatnim meczu sparingowym Polska wygrała z francuskim AS Macon 37:15. Selekcjoner kadry Tomasz Putra nie jest jednak zadowolony z przygotowań do starcia z Ukrainą. Dużo w tym winy decyzji minister sportu Joanny Muchy, która ucięła reprezentacji rugby fundusze (ta odmiana rugby nie jest sportem olimpijskim).
W rugby na ogół grają drużyny 15-osobowe, natomiast część zawodników, co jakiś czas rozgrywa mecze w znacznie dynamiczniejszym rugby 7-osobowym. Ze względu na to, że rozgrywki siódemek można przeprowadzić w przeciągu trzech dni, zamiast kilku tygodni (Puchar Świata „15” trwa prawie 2 miesiące), uznano, że lepiej by to one zagościły na Igrzyskach Olimpijskich.
Reprezentacje z najwyższej półki w okresie rozgrywek międzynarodowych są prowadzone jak normalne drużyny i np. podczas Pucharu Sześciu Narodów reprezentanci opuszczają swoje kluby, aby trenować tylko i wyłącznie pod okiem selekcjonerów. Co ciekawe Walijczycy, dziś najlepsza drużyna na świecie, regularnie jeżdżą na obozy treningowe do… Spały.
To dlatego, że na Wyspach śledzą ich non stop kamery telewizyjne i obiektywy reporterów, a w Polsce pozostają anonimowi. – Nie tylko anonimowość, ale jeszcze to, że macie tu znakomite warunki treningowe. Dzięki obecnym tu kriokomorom możemy znacznie intensywniej trenować – opowiada kapitan reprezentacji Walii Sam Warburton. – Oczywiście jest też drugi powód dla którego lubimy tu przyjeżdżać, to... polskie dziewczyny.
Polak z Pucharem Europy
Większość reprezentantów Polski powoływanych przez trenera Tomasza Putrę to Francuzi. Reprezentują biało-czerwone barwy, gdyż zasady międzynarodowego związku rugby (IRB) pozwalają, by w reprezentacjach występowali zawodnicy mających przodków z danego kraju. W piłce nożnej Ludovic Obraniak i Damien Perquis z podobnych przyczyn są krytykowani, natomiast w rugby raczej chwali się posunięcie selekcjonera.
– Niestety nie mamy w lidze zawodników, którzy byliby w stanie poprowadzić naszą kadrę do sukcesu, a wiadomo, że wyniki są ważne w sporcie – parę lat temu tłumaczył się ze swojej decyzji Putra, który całą swoją karierę trenerską spędził w Francji. Polska kadra rzeczywiście skorzystała na tej decyzji i ma realne szanse na awans do Pucharu Świata. Na dodatek korzystają na tym nasi rodzimi zawodnicy i kluby. Część francuskich kadrowiczów zasila kadry naszych drużyn z ekstraligi, a wielu młodych zdolnych Polaków, którzy wypromowali się podczas meczów kadry już się dobija do ekip z francuskiego Top 14.
Oczywiście, nikt nie spodziewa się, że któryś z nich odegra podobną rolę, co Grzegorz Kacała. 15 lat temu ten urodzony w Sopocie zawodnik poprowadził Brive do Pucharu Europy, czyli Ligi Mistrzów, a w finale został wybrany zawodnikiem meczu. W nagrodę za swojej osiągnięcie prócz bonusu otrzymał od ówczesnego prezydenta Francji Jacquesa Chiraca francuski paszport, dzięki czemu mógł spróbować swoich sił na Wyspach (ówczesne prawo pracy nie pozwalało zawodnikom spoza Unii Europejskiej na grę w tamtej lidze).
Żaby z Warszawy
Jeżeli mówimy o Francji to warto zauważyć, że w polskiej lidze występuje drużyna założona w 1995 roku przez grupę francuskich biznesmenów – Frogs & Co. Warszawa. Od lat Żaby organizują międzynarodowy turniej „Warsaw 10's”, który przyciąga do Polski drużyny z samego końca świata, jak chociażby z Tongi. W tym roku zawody odbędą się 25 i 26 maja, a swój udział zapowiedzieli już przedstawiciele klubu angielskiego Premiership – London Irish.
Pozostając przy Frogsach, trzeba wspomnieć, że to dzięki pomysłowi ich byłego prezesa – Amerykanina Tima Martina – w Polsce powstał trzeci szczebel krajowych rozgrywek klubowych. – Istniejące ligi regionalne nie spełniały swojej roli, gdyż każdy grał jakieś cztery mecze w sezonie, a to za mało, by się rozwinąć – tłumaczył genezę pomysłu Martin.
– Bez meczów nie da się rozwijać klubu, a gra w pierwszej lidze do której każdy mógł się zgłosić, mijał się z celem, bo nowe drużyny zostawały chłopcami do bicia. Chciałem, by powstały rozgrywki bardziej towarzyskie, gdzie główną ideą jest rozwój sportowy drużyn, a nie wyniki – powiedział Martin, którego pomysł szybko podchwycili reprezentanci innych klubów i doprowadzili do powstania drugiej ligi.
Żaby wygrały w pierwszym sezonie i awansowały do I ligi, gdzie zajmują po rundzie jesiennej ostatnie miejsce w tabeli. Jednak w przerwie zimowej poczynili wzmocnienia i klub szykuje się do walki o play-off. Pierwszoligowa wiosna zacznie się 6go kwietnia od derbów Warszawy, więc będzie można się przekonać, czy zapowiedzi zawodników przełożą się na grę.
Nasz turniej nominowany do najlepszych
Francuzi nie są jedynymi obcokrajowcami, którzy promują rugby w Polsce. Należy wspomnieć najciekawszą postać w tym środowisku, człowieka bez żadnych afiliacji klubowych, za to z wielkim boiskiem w ogrodzie i wielkim zapałem do działania – Jima Partona. Wysoki, mierzący niemal dwa metry Anglik parę lat temu uznał, że ma dosyć mieszkania w swoim kraju i za pieniądze zarobione ze sprzedaży małego domu w Londynie odkupił Pałac w Piotrowicach Nyskich. Jedyne czego mu brakowało w Polsce to rugby, więc wpadł na pomysł zorganizowania w tej małej, nyskiej wsi wielkiego międzynarodowego turnieju.
W sierpniu odbędzie się trzecia edycja tej imprezy, ale mimo braku wielkiego stadionu Piotrowice robią na świecie wielką furorę. Pod koniec ubiegłego roku turniej Partona był nominowany, obok ogromnych zawodów „Las Vegas 7's” oraz finału ligi angielskiej, do imprezy rugbowej roku - Rugby Expo Awards! Co ciekawe u Jima zawodnicy nie śpią w luksusowych pokojach hotelowych, ale w stodołach i namiotach, nie są karmieni wykwintnymi daniami, tylko wiejskimi potrawami miejscowych gospodyń (które zresztą dzięki temu mają okazję do zarobku, bo Partonowi zależy na tym, by wszyscy mieszkańcy Piotrowic skorzystali na turnieju).
W wyniku olbrzymiego zainteresowania Jim już myśli o stworzeniu kolejnych boisk, zgłaszają się także kolejni sponsorzy. Najnowszym został jeden z największych browarów w Anglii – Greene King. Jednak i tak Jim czeka na dzień, w którym zgłosi się do niego polski sponsor. Na razie trzeba cieszyć z tego co mamy i liczyć na ciekawe rozstrzygnięcia w lidze oraz zwycięstwo nad Ukrainą w Pucharze Narodów Europy, co nas z pewnością zbliży do światowej czołówki.