nt_logo

Rekordzista Polski wygrał wszystkie wybory, tegoroczne też – w I turze. Oto burmistrz-legenda

Konrad Bagiński

09 kwietnia 2024, 14:15 · 4 minuty czytania
Gminą rządzi od 1988 roku. Zaczynał jako naczelnik, potem na burmistrza wybierali go radni i mieszkańcy. Wszystkie kolejne wybory wygrywał w cuglach, ostatnie też rozstrzygnął w I turze. W 2014 roku poparło go... 100 proc. głosujących. Wygrał wszystkie wybory, które w wolnej Polsce wygrać mógł. Oto Józef Kurek z Mszczonowa, burmistrz-legenda.


Rekordzista Polski wygrał wszystkie wybory, tegoroczne też – w I turze. Oto burmistrz-legenda

Konrad Bagiński
09 kwietnia 2024, 14:15 • 1 minuta czytania
Gminą rządzi od 1988 roku. Zaczynał jako naczelnik, potem na burmistrza wybierali go radni i mieszkańcy. Wszystkie kolejne wybory wygrywał w cuglach, ostatnie też rozstrzygnął w I turze. W 2014 roku poparło go... 100 proc. głosujących. Wygrał wszystkie wybory, które w wolnej Polsce wygrać mógł. Oto Józef Kurek z Mszczonowa, burmistrz-legenda.
Józef Kurek, burmistrz Mszczonowa, znów wygrał wybory. To rekordzista wśród polskich burmistrzów: nie przegrał ani razu Piotr Molecki/East News

Konrad Bagiński: Jest pan najdłużej urzędującym burmistrzem w Polsce. Wszystkie kolejne wybory wygrywa pan w cuglach, teraz również w pierwszej turze. Na koniec kadencji będzie pan rządził przez… 40 lat?


Józef Kurek, burmistrz Mszczonowa: Nawet dłużej. Moje szefowanie gminie zaczęło się w Żabiej Woli w 1981 roku. Po 1988 roku w lipcu rada miasta i gminy Mszczonów wybrała mnie naczelnikiem. W 1990 roku w całej Polsce dotychczasowe władze zostały przez wyborców wymienione. Ja jako jedyny w kraju pozostałem burmistrzem. I od tego czasu cały czas jestem.

Aż trudno uwierzyć, że przez ponad 30 lat wyborcy nie znudzili się władzą jednego burmistrza. Przecież Mszczonów, chociaż pięknie się rozwija, to ma swoje problemy. Wyborcy też przecież są kapryśni? Jaki jest przepis na wygrywanie w kolejnych kadencjach?

Są kapryśni, nie jest tak, że wszyscy kochają burmistrza (śmiech). Ale trzymam się kilku zasad. Zawsze byłem i jestem apolityczny, nie należę do żadnej partii. Gdybym należał, to pewnie w którymś etapie zostałbym przez nią "pożarty". Tak zdarzyło się wielu włodarzom. 

Druga sprawa: miałem szczęście. Od początku, gdy byłem naczelnikiem, a potem burmistrzem, miałem zgodną i zdeklarowaną na współpracę radę. Po prostu miałem większość w radzie. Dzięki temu mogliśmy już na samym początku, w 1990 roku, ustalić co my chcemy osiągnąć i do tej pory realizujemy plan. 

A poza tym nigdy nie rzucałem słów na wiatr, nie składałem obietnic bez pokrycia, nie opowiadałem banialuk, że coś będzie, a potem nie było. Kiedy przygotowywaliśmy program na kolejne kadencje, on zawsze był realny. Mówiliśmy, co możemy zrobić.

Oczywiście podstawowa sprawa to słuchać mieszkańców, wsłuchiwać się w ich oczekiwania. I te oczekiwania realizować. A do tego zawsze były potrzebne pieniądze

… a więc inwestycje?

A więc inwestycje, przemysł i usługi. My je sprowadziliśmy, a one dały nam dochody. Bo gdyby nie było dochodów, to nie byłoby siły, żebym tyle wytrzymał. Jak się kończą pieniądze, kończy się urzędowanie. Mieszkańcy czegoś oczekują, jak pan tego nie zrobi, to wyborcy uznają, że zrobi to kolejna osoba.

Ale przyznam, że w tej kampanii miałem też szczęście, że udało mi się wygrać. W całej Polsce poszło w eter: idzie nowe. Zmieniajmy! Media się do tego przysłużyły, miałem sam sporo przykrości z tytułu tego, że tak długo jestem burmistrzem. No bo jak to, czemu pan jeszcze chce, było sporo przycinków, docinków…

No ale to będzie pańska ostatnia kadencja. Weszły w życie przepisy o kadencyjności.

To nie jest dobre. Ja 8 lat temu zdobyłem mandat posła, ale z niego zrezygnowałem właśnie dlatego, że uchwalono, iż burmistrzem można być przez dwie kadencje. I tak dobrze, że zrezygnowali z tego, żeby prawo działało wstecz. No ale teraz mamy to, co mamy. Kto normalny się teraz porwie, żeby się wiązać z gminą czy miastem na 10 lat?

Już teraz mamy problem, bo na stanowiska burmistrzów kandydują ludzie bez pojęcia o pracy w samorządzie. A to jest wyzwanie w zarządzaniu, wymaga konkretnych umiejętności, predyspozycji. Funkcjonowanie samorządu to nie jest coś łatwego. Co tacy ludzie są w stanie zrobić? Wielu z nich walczy tylko o to, żeby mieć pensję, a nie o to, żeby coś zrobić.

Wie pan, że już teraz wiele osób nie chce iść do rad, bo musi złożyć oświadczenie majątkowe? Bo jak się komuś wiedzie, udało zaoszczędzić parę złotych, to każda gazeta pisze, że ten ma tyle, tamten tyle, ten ma nowy samochód, a ten ma stary. I zawsze jest źle, bo albo za dużo, albo za mało. Żeby była jasność: jestem za oświadczeniami, ale składanymi do służb skarbowych czy podatkowych i przez nie kontrolowanymi. A u nas wcale w dobrym kierunku to wszystko nie poszło.

Pan już swoje osiągnął. Ale niech mi pan powie… po tylu latach na stanowisku, po tylu latach pracy mogłoby się panu…

Zejść, odejść?

Nie, po prostu przestać chcieć, miałby pan do tego prawo.

Taki mam charakter. Mnie się cały czas chce coś robić, działać. Ja nie umiem inaczej. Mógłbym iść na emeryturę, ale co ja bym w domu robił, jak w Mszczonowie jest jeszcze tyle ciekawych rzeczy do zrobienia?

Samorządom przez ostatnie lata łatwo nie było, to może zdemobilizować, sprawić, że człowiekowi się odechce.

Nie, trzeba dalej działać. Ale boli mnie to, co się dzieje w całym kraju, co wszystkie partie mają w nosie. Chodzi o to, jak się nie szanuje niezwykle doświadczonych, fachowych, samorządowców. Niech pan zobaczy, mój guru, z którym tyle lat rywalizuję, prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, przegrał. Doświadczenie, wiedza, mądrość tego człowieka powinna zostać wykorzystana przez rząd. Jest tyle rzeczy, których można się od niego nauczyć, liczyć na jego wsparcie, pomoc.

No i co? No i nic z tego, bo teraz wszyscy są mądrzy. Ale jakie taki polityk, działacz ma sukcesy, co on robi? Prezydent Szczurek ma sukcesy. Ja też mogę powiedzieć, że mam. Bo komu w Polsce udało się ściągnąć Deep Spot, Park od Poland, firmę Corning i parę innych ciekawych inwestycji?

Parę gmin patrzyło z zazdrością, jak porwaliśmy się na geotermię. Niemal jak z motyką na słońce. Ale zaparliśmy się, zbudowaliśmy i funkcjonuje.

My, czyli miasto, władze?

Jeśli chcemy skutecznie zarządzać, to burmistrz musi mieć radę, która będzie w stanie zaakceptować jego pomysły. I nie mówię, że to muszą być jego poplecznicy, ale muszą chcieć i umieć współpracować. A mamy na pęczki gmin, które mają radę w opozycji do burmistrza i nie dzieje się w nich nic. Nie są w stanie zrealizować nawet drobnej inwestycji, bo się – za przeproszeniem – żrą.

Mamy nowy rząd, nowe samorządy. Czego by pan oczekiwał po tej zmianie?

Wie pan, mnie żadna partia nie przeszkadza, byleby miała elementarny zdrowy rozsądek. A podstawowy problem teraz jest taki, że jeśli nie będzie w tym kraju nowej ustawy o finansowaniu gmin, to samorząd gminny umrze z głodu. Już w tej chwili mnóstwo gmin nie ma nadwyżki operacyjnej. Owszem, Morawiecki wspierał biedne gminy, bo dawał im pieniądze na inwestycje. Gdyby nie te pieniądze, to wielu gminom nie udałoby się zrobić nic. 

Ale to było rozdawnictwo bez zasad, tylko dla swoich. Myśmy przez pierwsze trzy rozdania nie obejrzeliśmy nawet złotówki. Powtarzam: jak nie będzie sensownej ustawy o finansowaniu gmin, to będzie problem. W zasadzie większy problem, bo on już jest poważny.