
Mejza do tej pory unikał sejmowej mównicy jak ognia. Statystyki jego działalności wyglądają mizernie. Do dziś nie zabrał głosu ani razu, nie złożył żadnej interpelacji, zapytania, oświadczenia ani pytania w sprawach bieżących. Brał udział w niespełna 72 proc. sejmowych głosowań.
Dziś jednak zdecydował się wyjść na mównicę i zabrać głos. Czy w jakiejś istotnej sprawie? Nie. Odniósł się do kwestii słynnej imprezy, która miała miejsce w hotelu sejmowym.
– Przywracamy wieloletnie, najlepsze tradycje tego miejsca – polegające na wspólnym, chóralnym śpiewaniu polskich patriotycznych piosenek – mówił Mejza w Sejmie.
Nawiązał w ten sposób do słynnej imprezy w hotelu sejmowym. Jak donosi "Super Express" w nocy z 10 na 11 kwietnia w sejmowym hotelu przy ulicy Senackiej 1 w Warszawie miała miejsce głośna impreza polityków prawicy. Tabloidowi udało się ustalić, że brali w niej udział m.in. były minister sportu w rządzie PiS Kamil Bortniczuk oraz poseł Dariusz Matecki. Hałasujących polityków nie mogła uciszyć nawet straż marszałkowska.
Według ustaleń tabloidu na "imprezie" bawili się między innymi posłowie Kamil Bortniczuk i Dariusz Matecki. Bawiący się politycy prawicy śpiewać mieli o... Grzegorzu Braunie z przeróbki piosenki Myslovitz.
"O Grzegorz Braun, o Grzegorz Braun, kto zgasić świece tak będzie umiał" – śpiewali politycy, co "SE" potwierdził Bortniczuk.
Impreza była u Mejzy?
Mejza z sejmowej mównicy stwierdził, że sprawą imprezy "żyła cała Polska". Dodał, że odebrał w tej sprawie "setki telefonów i mnóstwo wiadomości".
– Żeby się nie powtarzać – jako chyba główny sprawca tego – postanowiłem się osobiście odnieść do tego z mównicy. Odnieść i wyrazić oburzenie na krytykę niektórych środowisk – w szczególności tych lewicowych – stwierdził Mejza.
Wyjaśnił, że ta impreza, to przejaw "przywracania najlepszych tradycji".
– W Sejmie RP przywracamy wieloletnie, najlepsze tradycje tego miejsca, polegające na wspólnym, chóralnym śpiewaniu polskich, patriotycznych piosenek, przeplatanych nieco bardziej humorystyczno-biesiadnym repertuarem – tak mówił w Sejmie.
Na koniec dorzucił, że on "w przeciwieństwie do koalicji 13 grudnia nie fałszuje, ani politycznie, ani muzycznie".