Ci, którzy śledzili kampanię prezydencką w Krakowie, noc z niedzieli na poniedziałek spędzili odświeżając stronę PKW. Po kilku zwrotach akcji ostatecznie okazało się, że wybory samorządowe niewielką różnicą głosów wygrał Aleksander Miszalski, 43-letni poseł Koalicji Obywatelskiej. To on po prawie ćwierć wieku zastąpi Jacka Majchrowskiego. Czego można się po nim spodziewać?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Aleksander Miszalski nie był murowanym faworytem tych wyborów. Jego zwycięstwo w pierwszej turze było zaskoczeniem chyba nawet dla niego samego. Potem poseł tylko zintensyfikował kampanię.
Zwolennicy z podziwem, a przeciwnicy niechętnie, przyznawali, że Miszalski był wszędzie: osiedle po osiedlu, blok po bloku, ulica po ulicy. – Aleksander Miszalski pojawiał się na każdym rogu, bardzo dużo włożył w kampanię, mam nadzieję, że zmieścił się w limitach – komentował poseł Łukasz Kmita, kontrkandydat z PiS, który odpadł w pierwszej turze.
W ten sposób wspierany przez Koalicję 15 października Miszalski wywalczył sobie prezydenturę Krakowa. W II turze wygrał różnicą zaledwie 5,4 tys. głosów z Łukaszem Gibałą (niezależnym kandydatem wspieranym przez PiS, Partię Razem i Konfederację).
Nawet niesiony powyborczym entuzjazmem Miszalski podtrzymuje, że Kraków jest dla wszystkich, także dla wyborców PiS, a także zapowiada, że chce rozmawiać z Gibałą i jego wyborcami o przyszłości miasta. "Jestem kandydatem rozsądnej zmiany" – powtarzał jak mantrę w czasie kampanii.
W Sejmie nie miał wizerunku fightera, mistrza zaorania, czy – jak mówiło się kiedyś – ciętej riposty. Nie znaczy to jednak, że nie potrafi walczyć o to, co dla niego ważne. Po prostu robi to bez domieszki widowiskowości, która daje największe zasięgi. Nawet wśród jego zwolenników pojawia się zarzut, że jak na dzisiejsze czasy jest zbyt układny. Na to Miszalski odpowiada, że w polityce chce być sobą.
Aleksander Miszalski kontra Jan Duda
Dobrze wychowany licealista – to wrażenie, które zrobił na części obserwatorów, gdy we wrześniu 2022 roku kulturalnie przeciwstawił się Janowi Dudzie z PiS, przewodniczącemu sejmiku małopolskiego, a prywatnie ojcu prezydenta RP Andrzeja Dudy.
Poseł Miszalski zareagował na to, jak na posiedzeniu sejmiku przewodniczący Duda, przeciwnik uchwały antysmogowej, chwalił... zanieczyszczenie powietrza. Ojciec prezydenta – z wykształcenia inżynier elektrotechnik, wykładowca AGH – próbował wejść w buty lekarza razem ze swoją karkołomną tezą.
– W Krakowie ludzie żyli najdłużej w Polsce. Mimo że był smog, jak to się mówi, największy w Polsce. Wychowałem się w mieście, które było zasmożone nie gorzej niż Kraków. Wyrosłem na zdrowego człowieka. Bez alergii, bez niczego. Oczywiście, że nadmiar bodźców szkodzi. Ale spróbujmy się odizolować od wszystkich szkodliwych bodźców. Umrzemy w ciągu tygodnia – opowiadał Jan Duda.
Wypowiedź ojca głowy państwa wywołała oburzenie nie tylko medyków, do których trafiają pacjenci chorujący z powodu trującego powietrza, ale i osób, które szanują ustalenia nauki w sprawie negatywnego wpływu smogu na zdrowie człowieka. Jan Duda dolał tylko oliwy do ognia, gdy wzruszył ramionami na liczbę 4 000 ludzi, którzy rocznie umierają w Małopolsce z powodu smogu, choć ich śmierci można łatwo zapobiec.
Na posiedzeniu małopolskiego sejmiku pojawił się poseł Aleksander Miszalski, który skorzystał z prawa do zabrania głosu i wyraził dezaprobatę dla lekceważenia sytuacji.
– Po pierwsze, te 12 proc., które umiera przedwcześnie, które sam pan potwierdził – to się zgadza z tymi czterema tysiącami. Jak pan mówi, że to jest "tylko", to to jest dla mnie szok. A w ogóle to, że profesor AGH, matematyk, informatyk, podważa badania naukowe innych naukowców z innych obszarów... – mówił Miszalski, gdy przerwał mu przewodniczący.
– Proszę nie zaprzeczać temu, co powiedziałem! Jest pan bezczelny, chamski i demagogiczny – ocenił ojciec Andrzeja Dudy. Dodał, że Miszalski go obraża. Miszalski zaprzeczył. Duda zagroził mu wyłączeniem mikrofonu i wyrzuceniem z sali. Stwierdził, że jeśli Miszalski ma mu coś do powiedzenia, może to zrobić w kuluarach. Teraz ojciec Andrzeja Dudy będzie musiał jak niepyszny słuchać tego, co ma do powiedzenia Miszalski. Nowego prezydenta Krakowa nie da się już wyciszyć i wyłączyć.
Z podobnym entuzjazmem na wybór mieszkanek i mieszkańców Krakowa może reagować Barbara Nowak, osławiona kuratorka oświaty czasów PiS, którą Miszalski oskarżał o prześladowanie nieprawomyślnych nauczycielek.
Aleksander Miszalski w liczbach – nie tylko majątek
Po zwycięstwie wyborczym Miszalskiego media skupiły się na jego stanie posiadania. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, w listopadzie 2023 roku wraz z żoną był właścicielem połowy domu o powierzchni 150 metrów kwadratowych i wartości 1,5 miliona złotych. Miał oszczędności w kilku walutach: 80 tys. złotych, 1 tys. dolarów i 2 tys. euro. Jest jeszcze Renault Clio z 2017 roku – samochód również posiada na spółkę z żoną.
Jednak w jego życiorysie rzucają się w oczy inne liczby. 15 lat temu Aleksander Miszalski przystąpił do Platformy Obywatelskiej. 10 lat temu został po raz pierwszy został radnym Krakowa. 5 lat temu zdobył swój pierwszy mandat poselski. Teraz jest prezydentem-elektem dawnej stolicy Polski i sugeruje, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
3 to z kolei liczba uczelni, które ukończył Miszalski: Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie (stosunki międzynarodowe), Uniwersytet Jagielloński (socjologia) i Akademię Wychowania Fizycznego (turystyka i rekreacja). Niedługo przed wyborami na prezydenta Krakowa polityk uzyskał stopień doktora nauk o zarządzaniu i jakości.
Wyliczankę można na razie zakończyć liczbą 0. "Jestem przedsiębiorcą, takim, który zaczynał od zera" – powiedział Miszalski w wywiadzie dla krakowskiej "Gazety Wyborczej", którego udzielił na dwa miesiące przed drugą turą wyborów. Jako polityk cały czas podkreślał, że ma realny kontakt z rynkiem pracy jako przedsiębiorca. Miszalski z sukcesem współprowadził firmę transportową, hotele i hostele.
Obietnice Miszalskiego. Jakim będzie prezydentem?
Aleksander Miszalski przekonywał do siebie wyborców wizją owocnej współpracy z rządem, której jego zdaniem brakowało za czasów Jacka Majchrowskiego. Poseł wskazywał, że braków w Krakowie jest więcej. Miszalski narzeka na coś, co Jarosław Kaczyński mógłby nazwać imposybilizmem – rozkładanie rąk w obliczu problemów, zamiast szukania rozwiązań.
Polityk Platformy Obywatelskiej twierdzi także, że Kraków przegapiał wiele szans z powodu oczekiwania, że korzystne dla niego decyzje zapadną same. – Często słyszę, że Krakowowi coś się należy: turyści, inwestorzy, studenci. To błędne myślenie. O wszystko trzeba zabiegać – powiedział w przytaczanej już rozmowie.
A konkrety? Miszalski między innymi obiecał rodzicom bezpłatne żłobki samorządowe i zwiększenie dotacji dla placówek prywatnych. Polityk zapewnia też, że za jego rządów krakowskie dzieci otrzymają bon 600 zł na kulturę i sport.
Prezydent-elekt chce także poprawić komunikację miejską (w 2028 roku ma ruszyć budowa metra), a z Krakowa i otaczających go gmin zrobić superpowiat. Poza tym w mieście ma być więcej zieleni i mniej smogu. Poruszający się rowerem Miszalski już zapowiada, że sprzeda należącego do ratusza Lexusa.
Niecałe dwa tygodnie po zaplanowanym na 7 maja zaprzysiężeniu ma za to jako pierwszy prezydent Krakowa stanąć na czele Marszu Równości. Wyraz progresywnym poglądom dawał już kilka lat temu, gdy jako kandydat na posła opowiadał się za oddaniem kobietom prawa do aborcji.
– Nie będę chamski i arogancki – mówi polityk KO. Miszalski zapowiada, że za jego rządów życie w Krakowie nabierze tempa, a przykład da sam magistrat, który dotąd się nie spieszył. Zadanie ułatwi dominacja Koalicji Obywatelskiej w radzie miejskiej: KO zdobyła 24 na 43 mandaty. Trzy z nich sprawują kandydaci Nowej Lewicy, którzy startowali z listy Koalicji.
Teraz przychodzi czas na zakopanie rowów, które powstały w czasie kampanii. Czas pokaże, czy Miszalski dopnie swego także i w tej kwestii.