"Gdzie śpiewają raki", które właśnie podbijają serca widzów platformy Netflix i znajdują się na szczycie rankingu najczęściej oglądanych filmów, wzbudziły swego czasu spore kontrowersje. Okazuje się, że nie tylko w fabule dzieła znajdziemy motyw morderstwa, ale także w życiorysie autorki książki, na podstawie której powstał hit.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Gdzie śpiewają raki" - morderstwo w filmie, morderstwo w prawdziwych życiu
"Gdzie śpiewają raki" miały swoją premierę w 2022 roku, czyli w momencie, w którym kino dopiero podnosiło się po pustoszącej sale pandemii koronawirusa. Oczekiwanie wobec tego tytułu były ogromne, zważywszy na sukces powieści autorstwa Delii Owens, która sprzedała się w ponad 12 mln egzemplarzy, obsadę pełną obiecujących aktorów młodego pokolenia (m.in. Daisy Edgar-Jones z "Normalnych ludzi" i Taylor John Smith z "Braci ze stali") oraz zaangażowanie Reese Witherspoon ("Legalna blondynka") i piosenkarki Taylor Swift.
Film w reżyserii Olivii Newman osiągnął kasowy sukces, zarabiając 144,3 mln dolarów na całym świecie przy budżecie zaledwie 24 mln dolarów. Publiczność była zdecydowanie łagodniejsza w swej ocenie niż krytycy filmowi, którzy niemalże jednogłośnie stwierdzili, że ciekawa fabuła książki została posiekana przez hollywoodzką machinę.
"Płaska, pozbawiona polotu i mała inspirująca adaptacja" – mogliśmy przeczytać na łamach magazynu "Empire".
I faktycznie, biorąc pod uwagę główny wątek fabularny "Gdzie śpiewają raki", który skupia się na bagnach Północnej Karoliny lat 50. ubiegłego wieku i żyjącej tam samotnie dziewczynie o imieniu Kya Clark, film Newman wybija widza z rytmu swoją nieskazitelnością.
Oprócz kwestii samotności i społecznego wykluczenia tytuł kręci się wokół motywu morderstwa Chase'a Andrewsa. O zabicie "złotego chłopaka" z miasteczka Barkley Cove lokalsi oskarżają główną bohaterkę.
Finał "Gdzie śpiewają raki" (SPOILER!) zdradza, że Kya faktycznie zabiła Chase'a, ponieważ był wobec niej przemocowy i nie chciała być do końca życia przez niego prześladowana. W dzieciństwie zresztą na własnej skórze poczuła, jak to jest żyć z agresywnym mężczyzną u swojego boku. Jak zdołała zatrzeć śladów po zbrodni? Bagna znała na wylot, więc wiedziała, jak się po nich poruszać.
W życiorysie Delii Owens też nie brakuje wątku rodem z true crime. Przez pewne wydarzenia z przeszłości odradza się jej powrót do Zambii.
Delia Owens i sprawa kłusownika w Zambii
Fenomen "Gdzie śpiewają raki" był nieoczekiwany. Rzadko zdarza się, by powieściowy debiut 70-letniej pisarki spotkał się z takim odbiorem. Owszem, Delia Owens wydała wcześniej trzy pamiętniki, które napisała razem z mężem Markiem, aczkolwiek żaden z nich nie mógł się pochwalić patronatem m.in. telewizyjnej gwiazdy Oprah Winfrey.
Po lekturze książki część czytelników zachwycała się bogactwem detali, jakie w swych opisach zdołała ująć Owens. Wiarygodny obraz podmokłych terenów na południu USA i znajomość tamtejszej fauny oraz flory bez dwóch zdań ujęły ludzi. Ciekawość skłoniła niektórych do szerszego zrozumienia autorki bestselleru - znalezienia odpowiedzi na to, skąd tyle wie o tamtejszych bagnach i dlaczego śledztwo w sprawie śmierci Chase'a wyszło jej tak dobrze.
Większość nie spodziewała się, że podczas poszukiwań informacji o Delii Owens, natknie się na artykuł o morderstwie. Od razu zaznaczmy, że nie była podejrzaną w sprawie.
W latach 70. autorka "Gdzie śpiewają raki" przeprowadziła się razem z ukochanym do Afryki. Na swoim koncie miała doktorat z zoologii zdobyty na Uniwersytecie Kalifornijskim, a w marzeniach pragnęła dorównać Jane Goodall, słynnej aktywistce na rzecz ochrony środowiska i znanej prymatolożce, która w latach 70. na własne oczy widziała krwawą wojnę szympansów Gombe.
Delia i Mark Owensowie założyli obóz badawczy na pustyni Kalahari w Botswanie (na północ od rzeki Luangwa) - tam analizowali wzorce migracji i zachowania społeczne lwów oraz hien. W połowie lat 80. przenieśli się do Zambii, by zapobiegać kłusownictwu (m.in. zabijaniu słoni i nosorożców).
W 1996 roku na antenie stacji ABC News wyemitowano program specjalny zatytułowany "Śmiertelna gra: historia Marka i Delii Owens", który ilustrował rosnący konflikt między działaczami na rzecz ochrony przyrody a kłusownikami.
W wywiadzie z "Today Understanded" amerykański dziennikarz Jeff Goldberg wskazał, że mąż zoolożki był nastawiony bojowo wobec nielegalnych myśliwych - w nocy organizował akcje odwetowe i niszczył ich obozowiska.
Kręcąc reportaż o Owensach, ekipa od ABC News miała uchwycić na kamerze kule lecące w kierunku pewnego zwiadowcy. Niezidentyfikowany mężczyzna podobno zmarł w wyniku postrzału, a krótko po tym Owensowie wyjechali z Zambii. Tego, kto strzelał, nie zdołano nagrać, choć kamerzysta zapewniał później, że za strzelaninę odpowiadał pasierb Delii - Christopher Owens, który miał wówczas 25 lat.
– Osoba, która została postrzelona - choć tak naprawdę nie możemy tego stwierdzić - jest osobą czarną, ale poza tym nie wiemy nic na temat tożsamości tego mężczyzny. (...) Kamera nie obraca się, żeby pokazać, kto jest strzelcem. Nie widzimy, kto strzela, mimo że kule wciąż trafiają w to ciało – tłumaczył Goldberg w "Today Understanded".
Widzów programu specjalnego - poza morderstwem - zastanawiały praktyki Marka Owensa, który na ekranie pouczał harcerzy, by nigdy nie czekali, aż kłusownicy pierwsi do nich strzelą. W rozmowie z Goldbergiem mąż pisarki zapewniał, że noszony przez niego karabin AR-15, który widzimy w filmie, był fałszywy i miał jedynie działać odstraszająco na intruzów.
W wywiadzie z dziennikiem "The New York Times" kłusownik Bernard Mutondo mówił, że Owens groził mu i przetrzymywał go w sieci nad zbiornikiem pełnym krokodylów.
Delia i Mark Owens twierdzą, że nie mają nic wspólnego ze sprawą z lat 90. W artykule bostońskiego miesięcznika "The Atlantic" Goldbergowi udało się skontaktować z szefową zambijskiej prokuratury, Lillian Shawą-Siyuni, która poinformowała, że para oraz pasierb pisarki są nadal poszukiwani w afrykańskim kraju w celu przesłuchania. Inne źródło, czyli "The New York Times", podaje natomiast, że w Zambii nie toczy się żadne postępowanie.
Historia Kyi z "Gdzie śpiewają raki" wciąż porównywana jest do sprawy sprzed kilku dekad, która przytrafiła się Owens. Jedno jest pewne - dzięki tym kontrowersją autorka, która obecnie mieszka na farmie w stanie Idaho, zyskała jeszcze większy rozgłos.