Minister finansów wprost o tym, jaka będzie inflacja. "O takich poziomach możemy zapomnieć"
Nina Nowakowska
30 kwietnia 2024, 12:31·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 kwietnia 2024, 12:31
Według GUS ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu 2024 r. wzrosły rok do roku o 2,4 proc. Minister finansów Andrzej Domański uspokaja – wahania typu 5-6% są możliwe, natomiast o dwucyfrowej inflacji możemy ponoć już zapomnieć.
Reklama.
Reklama.
We wtorek pojawiły się nowe dane o inflacji w Polsce. Jak przekazał Główny Urząd Statystyczny, w kwietniu 2024 r. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły rok do roku o 2,4 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem wzrosły o 1,0 proc. Do bieżącej inflacji nawiązał w rozmowie z TVN24minister finansów Andrzej Domański.
Domański o prognozach inflacyjnych
– W trakcie rządów PiS-u inflacja taka łączna wyniosła 48 proc. i to zdemolowało portfele polskich gospodarstw domowych i to jest fakt. Myślę, że teraz już w pierwszym roku rządów Donalda Tuska ta inflacja jest bardzo mocno ustabilizowana – stwierdził polityk.
– Ona oczywiście może jeszcze podlegać pewnym wahaniom (…). Mamy najniższą inflację od pięciu lat […] myślę, że tego typu wahania, typu 5, być może 6% są jeszcze możliwe, natomiast o poziomach dwucyfrowych na szczęście, w mojej opinii, według moich prognoz, możemy zapomnieć – powiedział Domański w TVN24.
A miał być litr paliwa za 5,19 zł...
A jak w ostatnim miesiącu zmieniły się ceny? GUS podaje, że w kwietniu 2024 r. ceny żywności i napojów bezalkoholowych według szybkiego szacunku wzrosły w porównaniu do kwietnia 2023 r. o 1,9 proc. (wskaźnik cen 101,9), a w stosunku do marca 2024 r. wzrosły o 2,1 proc. (wskaźnik cen 102,1).
Z kolei ceny nośników energii zgodnie z szybkim szacunkiem spadły w porównaniu do kwietnia 2023 r. o 2,3 proc. (wskaźnik cen 97,7), a w stosunku do marca 2024 r. obniżyły się o 0,2 proc. (wskaźnik cen 99,8).
Jeśli chodzi zaś o ceny paliwa do prywatnych środków transportu z szybkiego szacunku wynika, że również spadły w porównaniu do kwietnia 2023 r. o 1,2 proc. (wskaźnik cen 98,8), a w stosunku do marca 2024 r. wzrosły o 2,1 proc. (wskaźnik cen 102,1). Mimo to nie spełniła się wyborcza obietnica, którą Donald Tusk złożył w tej sprawie paliwa (1 litr za 5,19 zł) właśnie w rozmowie z naTemat.pl.W wywiadzie z Anną Dryjańską mówił, że wystarczy prosty ruch.
Prof. Orłowski: Kilka rzeczy poszło nie tak
– Nie tak poszło kilka rzeczy. Po pierwsze, nie zapominajmy o tym, że inaczej wyglądają dziś ceny ropy naftowej, a inaczej wyglądały dwa lata temu, gdy Donald Tusk tę obietnicę składał. I to jest całkiem dobre usprawiedliwienie, po które premier może sięgać, gdy pytają go benzynę po 5,19 zł. Z czego szefowi rządu już trudniej się wybronić, to fakt, iż na cenę litra paliwa na stacji w znakomitej części składają się różnego rodzaju podatki i opłaty. Tu mamy istotę problemu – komentował niedawno w rozmowie z Jakubem Nochem z naTemat.pl główny doradca ekonomiczny PwC Polska prof. Witold Orłowski.
– Nie jest więc tak, że rządzący nie mają żadnego wpływu na cenę, którą widzimy na stacji. Z czysto teoretycznego punktu widzenia, gdyby rząd naprawdę bardzo chciał silnie obniżyć ceny, mógłby zrezygnować z naliczania podatków. Oczywiście nie jest to możliwe choćby dlatego, że w Unii obowiązują minimalne stawki, a budżet domaga się dochodów. Niewątpliwie na cenę na stacjach rząd może jednak wpływać niezależnie od tego, ile baryłka ropy jest akurat warta na światowych rynkach – podkreślił ekspert.