1 maja 2024 roku przypada 20. rocznica wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Rozszerzenie Wspólnoty o kraj nad Wisłą wpłynęło nie tylko na życie Polaków, ale też ich sąsiadów, na czele z Niemcami. Jak dzisiaj po zachodniej stronie Odry ocenia się decyzję sprzed dwóch dekad? O tym postanowił szczerze opowiedzieć były wicekanclerz i szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ojców sukcesu, jakim była akcesja Polski do Unii Europejskiej, wskazuje się naprawdę wielu. Jedni mówią przede wszystkim o premierze Tadeuszu Mazowieckim i ambasadorze Janie Kułakowskim, którzy już w 1990 roku złożyli wniosek o rozpoczęcie negocjacji stowarzyszeniowych z ówczesnymi Wspólnotami Europejskimi.
Inni wskazują prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, gdyż to za jego kadencji prace akcesyjne nabrały rumieńców, oraz premiera Leszka Millera, który na szczycie w Atenach sygnował odpowiedni traktat. A są i tacy, którzy u boku wspomnianych dżentelmenów dostrzegają papieża Jana Pawła II – kilkoma wymownymi homiliami uciszył on wszakże antyeuropejskie zapędy kleru.
Nie da się także zaprzeczyć, że Polskę do europejskiej rodziny wprowadzali Niemcy. To przecież Günter Verheugen był komisarzem UE ds. rozszerzenia w latach 1999-2004, poza tym kluczową rolę w rozszerzeniu Wspólnoty na wschód odegrali także kanclerze Helmut Kohl i Gerhard Schröder oraz kilku kolejnych szefów niemieckiej dyplomacji.
Polska w Unii Europejskiej. Tak Joschka Fischer ocenia decyzję sprzed 20 lat
Ostatnim z "akuszerów z Berlina" był Joschka Fischer, który w latach 1999-2005 z ramienia Zielonych zasiadał w rządzie federalnym jako wicekanclerz i minister spraw zagranicznych. Wówczas dał się on poznać jako jeden z największych przyjaciół Polski i zwolenników rozszerzenia UE.
Teraz Fischer do decyzji sprzed dwóch dekad powrócił w rozmowie z dziennikarzami wydawanego we Frankfurcie nad Odrą dziennika "Märkische Oderzeitung". I okazuje się, że niczego nie żałuje.
– Byłem niezwykle szczęśliwy, że 1 maja 2004 roku Polska przystąpiła do UE – stwierdził wpływowy niemiecki polityk. Jak zauważył Joschka Fischer, dokładnie dwadzieścia lat temu "Unia przestała być tylko projektem zachodnioeuropejskim, a stała się projektem ogólnoeuropejskim". – Nie wyobrażam sobie już UE bez Polski – wyznał.
Choć przez osiem lat germanofobicznych rządów Zjednoczonej Prawicy oficjalne stosunki Polski z RFN momentami wróciły do klimatu z czasów zimnej wojny, Fischer przypomina, że codzienne życie po obu stronach granicy wyglądało normalnormalnie.
"Bardzo sprytna" reakcja Berlina na germanofobię rządu PiS
– Polskie rodziny kupują nieruchomości w Uckermark, rewitalizując opuszczone wioski (...). Burmistrzowie są zachwyceni, że udało im się utrzymać przedszkola i szkoły, bo wzrosła liczba dzieci – wskazał były wicekanclerz.
Wyliczył on też inne przykłady świetnych relacji transgranicznych. Fischer wspomniał o zachwytach berlińczyków nad tanimi, a wykwalifikowanymi robotnikami i rzemieślnikami z Polski.
QUIZ: Sprawdź, co naprawdę wiesz o UE
Zdaniem Joschki Fischera, reakcja kanclerz Angeli Merkel i jej następcy Olafa Scholza na działania Prawa i Sprawiedliwości "była bardzo sprytna". Pochwalił on fakt, iż Berlin nie odpłacał pięknym za nadobne, tylko spokojnie czekał, aż sytuacja się zmieni.
Wybory z 15 października ubiegłego roku nestor Zielonych w rozmowie z "MOZ" nazwał "niesamowitym punktem zwrotnym dla całej Europy".