Lexus za 300 tysięcy - takim autem jeździ bp Kazimierz Ryczan. Skandal, hipokryzja, rozpusta. "Fakt" po raz kolejny przypomina, jakimi autami jeździ część polskich biskupów. Ale co złego jest w tym, że biskup ma drogie auto?
Gdy w zeszłym roku odbywała się konferencja Episkopatu Polski, jednym z gorętszych tematów były limuzyny biskupów. Faktycznie, część z nich robiła wrażenie: Lexus RH450h, Volvo XC60, Audi A8. To nie są tanie auta, fakt, chociaż z drugiej strony - biskupom w paragony nie zaglądałem i nie wiem, czy kupili je używane, nowe, czy może dostali od wiernych.
Wtedy też sam oburzałem się na biskupów. Głównie dlatego, że toczyły się wówczas rozmowy o Funduszu Kościelnym, a duchowni przekonywali, że nie może on zostać zlikwidowany, bo Kościół potrzebuje pieniędzy. Apelowałem wtedy, by zerwać z hipokryzją - skoro kurie czy diecezje stać na auta, to nie ma co wyciągać ręki do państwa.
Teraz "Fakt" znowu atakuje swoich czytelników autami
biskupów, nawiązując do nowego papieża Franciszka, który przecież jeździ metrem i w ogóle jest taki skromny, a ci polscy biskupi są tacy upasieni.
Ile luksusu w luksusie
Niestety, "Fakt" walczy tymi samymi samochodami, co rok temu. I wciąż utrzymuje, że są one warte setki tysięcy złotych. Faktycznie, może w momencie zakupu (bo jak już wspomniałem, biskupom do portfeli nie zaglądałem) kosztowały majątek. Może faktycznie papież Franciszek jeździ metrem, a Watykan uważa za zbyt luksusowy i rażący przepychem. Ale papież sobie, ale polscy biskupi sobie.
Prawda o tych samochodach (tych wyeksponowanych przez "Fakt") jest jednak taka, że może 2-3 z nich są naprawdę bardzo wartościowe. Reszta to auta, którymi jeździ średniego szczebla przedstawiciel handlowy w korporacji (jak VW Passat z lat 2005-2010) i nieźle zarabiający Polak. Stary Citroen C5, niezbyt nowa Skoda Superb - przedstawianie tego jako wielkie luksusy to daleko idąca manipulacja. Raczej skłonny byłbym zauważyć, że sukcesem jest niewymienianie samochodów na zupełnie nowe, bo pewnie niektórych byłoby na to stać. Dla porównania - polski Sejm robi to notorycznie i w pełni za nasze pieniądze.
Święte oburzenie
Wciąż uważam, że biskupi powinni odchodzić od "upasienia", a iść w stronę dialogu, ale pogodziłem się z tym, że Kościół jest jaki jest - ja w nim nie chcę brać udziału, nie muszę i tego nie robię. Jedyne, co mnie wciąż oburza, to przekazywanie środków z moich podatków na rzecz religii (nie tylko Kościoła Katolickiego, ale każdego innego), ale winą za to należy obarczyć polityków, a nie Kościół.
Sam fakt, że biskupi jeżdżą jakimiś tam autami, przestał mnie oburzać. Słusznie bowiem zauważa jeden z Czytelników "Faktu":
I tu dochodzimy do sedna - pomijając pieniądze otrzymywane przez Kościół od państwa, to prawda o biskupich autach jest dość prosta: takie upasienie niektórych duchownych wynika w dużej mierze z zaangażowania wiernych. Wierni oddają Kościołowi swoje pieniądze - w różnych formach - bo tego chcą, nikt ich do tego nie zmusza. Być może więc wierni uważają, że bp Ryczan zasługuje na Lexusa, bo nie żałują swojemu pasterzowi wygód.
Ile kosztuje posługa
Wierni płacą za rozmaite posługi: pogrzeby, śluby i tak dalej. Wystarczy popatrzeć na ceny tych posług - niekiedy potrafią one przyprawić o zawrót głowy. Jak się wierni zgadzają, to nie ma co się dziwić. Przygotowania do komunii to cały szereg zasilających Kościół biznesów: różańce, katechizmy, stroje. Nawet jeśli przedsiębiorcy, którzy je produkują, płacą podatki, to nikt im potem nie zabrania dawać datków na Kościół. Że Kościół nie płaci podatków od swoich dochodów, to już oddzielna kwestia, znowu jednak - winą za to należy obarczać polityków.
Mały cennik posług
Opracowane na podstawie colaska.pl
Ceny za posługi są różne, w zależności od parafii, ale na pewno nie niskie. A wierni płacą.
Ślub: od 50 do 2100 zł
Pogrzeb: od 50 do 3100 zł
Chrzest: od 20 do 500 zł
Msza: od 2 do 200 zł
Wypominki: od 5 do 200 zł
Nie jest zresztą żadną tajemnicą, że wielu bogatych przedsiębiorców, w tym niektórzy najbogatsi Polacy, dotują Kościół dość hojnie. Wspomina o tym "Forbes" w swoim ostatnim zestawieniu 100 najbogatszych w Polsce przy okazji m.in. Jacka Domogały. Być może nie dają oni na nowe limuzyny, ale dodatkowe pieniądze i tak są, więc na nowe auto się uzbiera od parafian.
Samo zresztą słowo "parafia" to określenie jednostki administracyjnej, parafianie są jej członkami, więc i na swoją administrację dają. Ich wola. Nota bene, istnieje cały kierunek studiów "Zarządzanie parafią". Niewątpliwie uczy się tam, między innymi, jak parafia ma zarabiać.
Nie nam rozliczać biskupów
Nie próbuję tutaj usprawiedliwiać biskupów - jedynie wykazuję, że takie krytykowanie
Jezus Chrystus
Cytat z Biblii: Mateusz 7:21
„Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości”.”
ich za rozpustę i porównywanie z papieżem Franciszkiem, nie ma większego sensu. Nie słyszałem bowiem, by wierni praktykujący mieli coś przeciwko Lexusowi. Znajoma, bardzo silnie wierząca, zapytana przeze mnie o to, stwierdziła tylko: – Robią dużo dobrego, to ludzie im nie żałują.
Oczywiście, biskupom można zarzucić, że postępują nie po katolicku, nie po chrześcijańsku, że można by lepiej. Pewnie, że można, ale czy to my powinniśmy to oceniać? Chyba nie. Wychodzę z założenia, że wierzący - również biskupi - wiedzą, w co wierzą i wiedzą o tym, że ze swoich działań zostaną potem rozliczeni - po śmierci.
W Polsce ponad 100 biskupów
Warto też spojrzeć na fakt, że mówimy tutaj o ośmiu samochodach. OŚMIU. Nie podoba mi się, kiedy Kościół wyciąga łapę do państwa i udaje biedaka, jeżdżąc Lexusami, ale z drugiej strony - przestałem się angażować w życie tej wspólnoty, jej hipokryzja już mnie nie obchodzi, a pretensje o publiczne pieniądze kieruję tylko do przestraszonych polityków. Ale jeśli ktoś twierdzi, że kler w Polsce jest upasiony na podstawie OŚMIU samochodów, to należy - ze zwykłej rzetelności - przypomnieć, ilu duchownych "luksusowymi" autami nie jeździ.
Biskupów rozmaitych w Polsce jest ponad 100. Aż ośmiu z nich jeździ w miarę dobrymi samochodami. Jako się rzekło - może w postrzeganiu wiernych na to zasługują. Może dobrze prowadzą swoje parafie, może potrafią mobilizować wiernych. Może pomagają ludziom rozkręcać biznesy, a potem dostają sowite datki - bo taką historię też, osobiście znam. Przedsiębiorca, którego stać na najbardziej luksusowe auta, dotuje Kościół, bo jeden ksiądz pomógł mu wyjść z dołka, bynajmniej nie finansowo.
Są ważniejsze rzeczy od kleru
Kiedy jeszcze byłem zatroskany o los Kościoła, wydawało mi się właściwe, by biskupi porzucili swoje luksusowe zwyczaje. Z pozycji zdystansowanej jednak dojść można do jednego wniosku: tacy Kościół, jacy wierni. Najwyraźniej się powodzi i nie ma w tym nic złego. Złe jest to, co robią politycy, którzy chytrze zabierają Polakom pieniądze z OFE czy tworzą niezrozumiałe przepisy podatkowe.
Polski kler, szczególnie po wyborze Franciszka I, obrywa coraz częściej, niekiedy urasta do wroga publicznego numer jeden. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, skoro za wszystko, co antyklerykałom się nie podoba: Fundusz Kościelny, brak podatków dla Kościoła, religia w szkołach, wypasione limuzyny, odpowiadają politycy. To do nich należałoby się zwrócić w pierwszej kolejności - w Sejmie limuzyn jest ponad 60, kosztują nas niemal 80 tysięcy miesięcznie, a w listopadzie 2012 Sejm planował dokupić kilka kolejnych. "Rozpusta" biskupów to przy tym małe piwo. A zajmowanie się pieniędzmi kleru w sytuacji, kiedy rząd znowu kładzie swoje ręce na oszczędnościach podatników, to po prostu niewłaściwie ustawione priorytety.
Z biskupami się nie dyskutuje, bo nawet nie za bardzo jest jak. Zazwyczaj otacza ich kordon sekretarzy, asystentów, i zwyczajnych podlizuchów. Kręciłem 2 razy wywiad z arcybiskupem Dziwiszem i przysięgam, że wprost nie wiem, do czego możnaby porównać jego świtę. Ani prezes Orlenu, ani nawet Edyta Górniak nie są przez swoje otoczenie traktowani tak czołobitnie. CZYTAJ WIĘCEJ
Ania
Komentarz z serwisu Fakt.pl
Klerycy zbierają na tacę, każą płacić za pogrzeby, śluby, chrzciny, kolędy, wizyty domowe u chorych. To wg nich jest posługa, a podatków nie płacą, to wierni płacą im haracz, sprzątają w kościołach, robią remonty, naprawy itp.