Prezydent Iranu Ebrahim Raisi nie żyje, zginął w katastrofie helikoptera. Świat komentuje i analizuje, tymczasem media społecznościowe obiegły obrazy, które mają niewiele wspólnego z żałobą narodową. "Irańczycy się cieszą, świętują fajerwerkami" – taki jest ich przekaz. Ludzie donoszą, że fajerwerki miały być nawet w Mashhad, rodzinnym mieście Raisiego. Tak reagują na śmierć przywódcy, którego nazywano "Rzeźnikiem z Teheranu". Ale czy to oznacza jakąś zmianę w tym kraju?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Mam nadzieję, że reszta z nich zginie w podobny sposób" – ma być słychać na poniższym nagraniu, które, wraz z tłumaczeniem, na X zamieścił Iran News. Jest noc, nad budynkami widać i słychać strzelające w niebo sztuczne ognie.
A to tylko jedno z podobnych nagrań, które po zaginięciu helikoptera z prezydentem Iranu pojawiły się w sieci.
Prezydent Iranu zginął w katastrofie helikoptera
Przypomnijmy, w ostatnich dniach Ebrahim Raisi przebywał na granicy z Azerbejdżanem. Wraz z prezydentem tego kraju Ilhamem Alijewem otworzyli nowo wybudowaną tamę na rzece Aras. Później Raisi w konwoju trzech helikopterów ruszył w kierunku Tabriz, ale nigdy tam nie dotarł.
Udało się dopiero w poniedziałek rano. Wrak helikoptera był całkowicie spalony, nie zaobserwowano też żadnych śladów życia, ale irańskie władze nie potwierdziły wtedy jeszcze oficjalnie śmierci prezydenta.
Mimo to już w nocy było widać, jak część Irańczyków zareagowała na wiadomość o katastrofie.
"Mieszkańcy Iranu odpalają fajerwerki po tym, jak usłyszeli, że helikopter prezydenta Islamskiego Reżimu w Iranie rozbił się", "Irańczycy świętują śmierć prezydenta Islamskiej Republiki Iranu. Robią fajerwerki, tworzą memy" – niósł się przekaz.
Sceny radości miały być widoczne w kilku miastach. Analityk ds. Iranu pisze na X, że fajerwerki były też w rodzinnym mieście Raisiego – w Meszhedzie.
Pojawiły się też nagrania świętujących kobiet.
Masih Alinejad, irańska dziennikarka pisze: "Zaledwie kilka miesięcy temu Ebrahim Raisi dokonał egzekucji jej syna. Teraz ona tańczy po jego śmierci. Mówiłam wam, że irańskie kobiety są zranione, ale nie uginają się przed prześladowcami. Moje media społecznościowe zalały nagrania przedstawiające rodziny zamordowanych, świętujących śmierć prezydenta".
W innym wpisie podaje: "Jego reżim wysłał zabójców do Nowego Jorku, aby mnie zamordowali, ale ja żyję i piszę o jego śmierci. My, Irańczycy, będziemy walczyć o naszą wolność, demokrację i godność aż do dnia, w którym się ich pozbędziemy".
Albo takie nagranie. Google translator tłumaczy poniższe wpis: "Swobodnie tańczymy i świętujemy na Twoim grobie".
Prezydent Iranu zwany Rzeźnikiem z Teheranu
Raisi, zwany Rzeźnikiem z Teheranu, dla wielu Irańczyków kojarzył się jednoznacznie. Twardogłowy islamski duchowny z ultrakonserwatywnymi poglądami. Prawa ręka ajatollaha Chamaneiego, a być może potencjalny jego następca. Przed laty prokurator Teheranu, który – jako członek tajnego trybunału – kojarzony był w kraju z tysiącami wyroków śmierci na więźniów politycznych.
Gdy nim został, miał zaledwie 25 lat.
– Po 1988 roku, gdy został prokuratorem Teheranu, dość łatwo wydawał wyroki śmierci. To z pewnością była ciemna karta prezydenta Raisiego – komentuje w rozmowie z naTemat Maciej Michał Münnich, znawca Bliskiego Wschodu, profesor KUL, współpracujący z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Raisi był też prokuratorem generalnym Iranu. Prezydentem kraju został w 2021 roku.
– Na pewno należał do grupy twardogłowych, twardych, religijnych konserwatystów irańskich. Z pewnością nie była to też postać, która dążyła do porozumienia z Zachodem, w odróżnieniu od poprzedniego prezydenta – przypomina ekspert.
W listopadzie 2022 roku Irański parlament przegłosował karę śmierci dla uczestników protestów. Jak pisaliśmy wówczas w naTemat, w więzieniach znalazło się 15 tysięcy manifestujących, a zginęło 300 z nich.
"Politycznie nie będzie to miało konsekwencji"
Gdy irańskie kobiety protestowały, na świecie rozbrzmiewały pytania, czy Iran jest na skraju rewolucji. Teraz mamy fajerwerki. I pytania, które już pojawiają się w sieci, czy to był wypadek, czy mógł to być zamach.
– Na 100 procent nie można tego wykluczyć. Natomiast w sferze medialnej nie widzę niczego, co by wskazywało na zamach. W tej chwili skłaniałbym się ku wypadkowi. Ale zobaczymy w przyszłości – mówi prof. Münnich.
Wręcz studzi emocje, które wyłaniają się z wielu komentarzy w sieci.
– Te fajerwerki to trochę patrzenie na Iran jednym okiem. Takim, które nam się podoba. To trochę nasze wishful thinking, ponieważ postrzegamy Iran jako zło ze względu na wsparcie Iranu dla agresji Rosji na Ukrainę. A także przez pryzmat mediów zachodnich, głównie amerykańskich, które w większości są proizraelskie, a mamy konflikt Izrael-Iran. Dlatego jak widzimy coś, co pasuje do narracji, że Irańczycy buntują się przeciwko złu i chcą się uwolnić, to od razu postrzegamy to jako główny nurt – komentuje.
– Natomiast trzeba pamiętać, że Islamskiej Republice Iranu wieszczono upadek już pewnie z kilkanaście razy. I nie podejrzewam, żeby obecna sytuacja do czegoś takiego doprowadziła – podkreśla prof. Münnich.
I dodaje: – To, że w Iranie jest opozycja to jasne. To oczywiste, że są tam ludzie niezadowoleni z rządów ajatollahów. Ale co innego jest odpalić fajerwerki i wykazać w ten sposób sprzeciw wobec władzy, a co innego zmienić tę władzę. Myślę, że do tego drugiego w tym momencie absolutnie nie dojdzie. Nie ma na to szans. Politycznie nie będzie to miało konsekwencji.
"Społeczeństwo jest po prostu podzielone"
Ekspert mówi, że Iran teraz przypomina trochę schyłkowy PRL: – To tak, gdybyśmy sobie wyobrazili, że w 1985 roku w katastrofie ginie Jaruzelski. Część społeczności by się z tego cieszyła, ale to nie znaczy, że byłaby wtedy szansa na zmianę władzy. Iran jest w podobnym miejscu.
Wskazuje też, że zaraz możemy zobaczyć w Iranie wielotysięczne demonstracje wyrażające żałobę. Przypomina, że gdy w 2020 roku Amerykanie zabili Kassima Sulejmaniego, jedną z najpotężniejszych osób w Iranie, uznawanego za drugą najważniejszą osobę w kraju i prawą rękę ajatollaha Chameneiego, w Iranie odbyły się olbrzymie demonstracje poparcia dla władz irańskich.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Społeczeństwo jest po prostu podzielone. A my przeceniamy te obrazy, trochę łudząc się nadzieją, bo to nam pasuje. Dokładnie tak było po protestach związanych ze śmiercią Mahsy Amini. Niektórzy wieszczyli, że za chwilę Iran upadnie i jeszcze będzie to siła kobiet, która go obali. A tak nie było. Patrzymy przez okulary zachodnie, nie rozumiejąc Iranu – uważa nasz rozmówca.
Co teraz czeka Iran?
Na pewno w ciągu 50 dni odbędą się wybory.
– System polityczny Iranu jest tak skonstruowany, że Rada Strażników Konstytucji dopuści tylko takich kandydatów, którzy są odpowiednio nastawieni do Republiki Islamskiej. Inni nie mogą być dopuszczeni do wyborów. Rada jest zaś obecnie mocno konserwatywna, więc zostanie wybrany ktoś, kto z perspektywy Europy na pewno będzie konserwatywny. A z perspektywy Iranu – zobaczymy, bo wśród konserwatystów są różne frakcje, w tym bardziej liberalne – mówi.
W ostatnich wyborach wygrała frakcja Raisiego.
– Optymistyczna wersja jest taka, że najbliższe wybory wygra trochę bardziej liberalny przedstawiciel establishmentu, a na Zachodzie stwierdzą, że może warto się z nim dogadać i np. w ten sposób odciągnąć Iran od Rosji i Chin. To, moim zdaniem, byłoby dobrze dla świata, Iran byłby wówczas bardziej przewidywalny. Wersja pesymistyczna jest zaś taka, że wygra ktoś taki jak Raisi, czyli twardogłowy, i dalej będzie szedł we współpracę chińsko-rosyjską i antyzachodni kurs. Sankcje zostaną wtedy zachowane, od czasu do czasu będziemy mieli wzajemne ataki z Izraelem. I wtedy będzie jeszcze bardziej zapalnie i groźnie – analizuje ekspert.
Za dużo przekładamy wagi do antyrządowych wystąpień. One tam aż tak bardzo masowe nie są. Dopóki nie będzie problemów gospodarczych, które wypchną ludzi na ulice z powodu głodu, utraty pracy, to politycznie zmiana tam na pewno nie nastąpi.