Polska musi mieć jedną politykę zagraniczną i prosimy pana prezydenta, aby nam to umożliwił – powiedział w Londynie Radosław Sikorski. W ten właśnie sposób minister spraw zagranicznych odniósł się do wyrażonego wcześniej przez głowę państwa sprzeciwu wobec planowanych zmian na stanowisku ambasadora przy NATO.
Reklama.
Reklama.
W czasie spotkania z polskimi dziennikarzami w Londynie Radosław Sikorski powiedział, że Konstytucja jasno precyzuje podział ról w kraju. Podkreślił, że to rząd, a nie prezydent prowadzi politykę zagraniczną.
W ten sposób odniósł się do słów Andrzeja Dudy, który stwierdził, że nie podpisze nominacji dla Jacka Najdera, wyznaczonego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych do objęcia placówki przy NATO.
Radosław Sikorski wyjaśnił, że jego działania w sprawie Najdera wpisują się w... system opracowany przez rząd PiS, który "stworzył instytucję zwaną konwentem, gdzie właśnie minister spraw zagranicznych prezentuje kandydatów do odwołania i do powołania w obecności szefa Służby Zagranicznej, przedstawiciela Kancelarii Prezydenta oraz przedstawiciela Kancelarii Prezesa Rady Ministrów". Zaznaczył, że konwent przegłosował kandydaturę nowego ambasadora.
Jacek Najder i Tomasz Szatkowski – to o nich grają Radosław Sikorski i Andrzej Duda
Jacek Najder, o którego toczy się spór, jest doświadczonym dyplomatą. Przedstawicielem Polski przy NATO był już w latach 2011-16. Na stanowisku miałby zastąpić urzędującego od 5 lat Tomasza Szatkowskiego.
To jednak wywołało opór Andrzeja Dudy, który ocenił, że próba usunięcia Szatkowskiego jest "zdumiewająca" zwłaszcza że dzieje się to na ostatniej prostej przed jubileuszowym szczytem NATO w Waszyngtonie. Jego zdaniem zmiana na stanowisku w tym właśnie momencie może zaburzyć przygotowania do wydarzenia.
Odnosząc się do tych wypowiedzi, Radosław Sikorski wyraził zdziwienie postawą prezydenta. Jak podkreślił, o kandydaturze Najdera informował Andrzeja Dudę nie tylko drogą oficjalną, ale również podczas osobistej rozmowy. Z jego słów wynika, że prezydent miał przyszłego ambasadora wręcz komplementować.
Zdaniem szefa polskiej dyplomacji, jest rzeczą normalną, że ambasadorowie służą 3-4 lata, a później są zastępowani przez swoich następców.
***
QUIZ: Tylko prawdziwy Polak zna Niemców tak dobrze! Sprawdź, co wiesz o sąsiadach zza Odry
***
– Wszyscy ci, których teraz zwalniam z obowiązku to osoby, którym kadencje się skończyły. Pan ambasador przy NATO służy tam już ponad cztery lata i sam poprosiwszy o spotkanie ze mną, powiedział, że wie, że mu się skończyła kadencja, i nie ma żadnych pretensji z tym związanych – powiedział w Londynie Sikorski cytowany przez Onet.pl.
Sikorski i Duda spierają się o ambasadorów od wielu tygodni
Spór o obsadę placówki przy NATO jest kolejnym aktem batalii pomiędzy Radosławem Sikorskim i Andrzejem Dudą. Już 14 marca pisaliśmy w naTemat o "groźbach" prezydenta, który zapowiedział, że nie odpuści w kwestii ambasadorów.
Duda publicznie stwierdził wówczas, że nie da się żadnego polskiego ambasadora powołać ani odwołać bez jego podpisu. Była to reakcja na ruch Sikorskiego, który dzień wcześniej poinformował o wygaszeniu misji aż 50 dyplomatów, a także wycofaniu kilkunastu nominacji zgłoszonych w ostatnim okresie urzędowania przez poprzedni gabinet.