Billie Eilish, która uchodzi za objawienie w muzyce pop, wydała niedawno trzeci album pod tytułem "Hit Me Hard and Soft". Z tego względu artystka coraz aktywniej udziela się w mediach. Podczas sesji Q&A zorganizowanego przez aplikację Stationhead powiedziała, że uważa trzygodzinne koncerty za "zwyczajnie chore". Fani twierdzą, że od dłuższego czasu autorka "bad guy" dopieka starszej koleżance po fachu - Taylor Swift.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Trzy lata po wydaniu drugiego albumu studyjnego "Happier Than Ever" Billie Eilish pochwaliła się światu swoim trzecim krążkiem "Hit Me Hard and Soft". Niestety w pierwszym tygodniu od premiery 22-letnia gwiazda nie zdołała zdetronizowaćTaylor Swift i płyty"The Tortured Poets Department", która znajduje się na szczycie listy Billboard 200 od połowy kwietnia.
Od pewnego czasu internauci uważają, że młodziutka artystka w pasywno-agresywny sposób docina starszej od siebie miliarderce. Zaczęło się od krytyki mody na wydawanie kilku wersji winylowych płyt, by zwiększyć sprzedaż, a skończyło na wymownym komentarzu dotyczącym długości koncertów. Swift jest w końcu znana z trzygodzinnych występów w ramach trasy "The Eras Tour".
Billie Eilish o trzygodzinnych koncertach. Nie jest ich fanką
Billie Eilish, która jest zdobywczynią nagrody Grammy i Oscara za piosenkę "What Was I Made For" do filmu"Barbie" w reżyserii Grety Gerwig, wzięła udział w sesji "pytań i odpowiedzi" przeprowadzonej w aplikacji muzycznej Stationhead.
Zapytana o to, czy kiedykolwiek zorganizowałaby trzygodzinny koncert (w stylu Taylor Swift, a także Beyoncé i jej "Renaissance World Tour"), odpowiedziała stanowczo: "Nie daję trzygodzinnych koncertów. Są zwyczajnie chore".
Na nagraniu opublikowanym na portalu X (dawnym Twitterze) możemy usłyszeć również, jak mówi: "Nikt tego nie chce".
Choć Eilish wymieniła żadnego muzyka z nazwiska, wielu internautów sądzi, że jej krytyka jest wymierzona przede wszystkim w Swift. "To przecież tak oczywiste"; "To przytyk do Taylor Swift"; "Albo mówi o Duie Lipie, albo o Taylor" – czytamy w mediach społecznościowych.
The Eras Tour to trasa koncertowa Taylor Swift, która nie tylko promuje kawałki z jej dziesiątego krążka zatytułowanego "Midnights", ale oddaje także hołd każdej erze jej twórczości począwszy od debiutanckiego albumu z 2006 roku. Na set liście znajdziemy zatem takie hity jak "Love Story", "Cardigan", "Don't Blame Me", "I Knew You Were Trouble", "You Belong With Me", "Shake It Off", "Wildest Dreams", "Anti-Hero" i "Blank Space". Każdy koncert trwa ponad trzy godziny.
Wcześniej Swifties (fani Taylor) zwrócili również uwagę na jedną z wypowiedzi Eilish w wywiadzie z Billboardem, która w szerszym kontekście dotyczyła ekologii. – Żyjemy w czasach, w których z jakiegoś powodu dla niektórych wielkich artystów bardzo ważne jest tworzenie różnego rodzaju winyli i opakowań… Co tym samym zwiększa sprzedaż i liczby, a także zapewnia im więcej pieniędzy – mówiła.
Po tych słowach Swifties wskazali, że Eilish może mieć na myśli ich idolkę, która od 2021 roku od nowa nagrywa swoje albumy, by uzyskać pełne prawa do swojej twórczości. Taylor sprzedaje płyty winylowe z różnymi okładkami, a także dzieli je na edycje podstawowe i specjalne.
Po wybuchu afery w internecie Eilish zamieściła na Instagramie oświadczenie, w którym rozwiała wątpliwości dotyczące konfliktu z którąś z gwiazd popu. "Byłoby super, gdyby ludzie przestali wkładać w moje usta słowa i czytali ze zrozumieniem. Nie wyróżniłam nikogo. Wskazałam, że to systemowy problem obejmujący całą branżę" – napisała.