Wyobraź sobie, że chcesz żyć w zgodzie ze światem i oferujesz coś używanego na sprzedaż. Byłoby ci przykro, gdyby 95 proc. pytań pochodziło od oszustów, którzy chcą ci ukraść pieniądze, prawda? No i tak właśnie się teraz czuję.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pewnie kilkoro z was pamięta moje narzekania, gdy sprzedawałem używany wózek dziecięcy i zabawki. Było dziwnie. Większość ludzi chciała coś za darmo. Ale było, minęło. Teraz przeżyłem coś gorszego.
Sprzedaję używany fotelik samochodowy. I okazuje się, że naprawdę atrakcyjna cena ludzi nie przyciąga. Przyciąga za to multum oszustów, których jedynym marzeniem jest zrobienie mnie w konia i kradzież moich pieniędzy. A to było tak…
Najpierw wystawiłem ów fotelik na OLX. I nawet ucieszyłem się, gdy dosłownie po kilku minutach dostałem pierwszą wiadomość. Trochę się zdziwiłem, że na WhatsAppie, że ktoś nie zadzwonił czy nie napisał mi wiadomości w OLX-ie.
Pisze pani, rzekomo z Piły. Chce, żeby jej fotelik wysłać. I to pomimo faktu, że zaznaczyłem, iż sprzedaję tylko osobiście. Nie chce mi się go pakować, wysyłać. Wolę, żeby ktoś z okolicy wpadł, obejrzał, widział, co bierze.
Nie, pani chce, żeby jej wysłać. Do Piły, oczywiście InPostem. Dlaczego oczywiście? O tym zaraz. Trochę mnie tylko zdziwiło, że w systemie OLX widniało, iż ogłoszenia nikt jeszcze nie obejrzał, a tu już ktoś pisze. Hm, OLX, chyba macie problem?
Wystawiłem fotelik również na Allegro Lokalnie. I na Facebook Marketplace. To ostatnie pokazało mi, jak wiele osób próbuje mnie orżnąć.
Mojego fotelika pragnie stado kobiet
W ciągu kilku godzin dostałem jakieś 20 wiadomości i pytań. Każde od kobiety. Hm, może oszuści mają doświadczenia wskazujące na to, że mężczyzna łatwiej da się oszukać kobiecie? Każda z rzekomych pań zainteresowanych fotelikiem miała konto na Facebooku założone w tym roku. Na nim maksymalnie kilka zdjęć, zrobionych przez profesjonalistę. Albo sztuczną inteligencję.
Słowem: same modelki. Które na dodatek nie mają żadnych znajomych. A jeśli już jakichś mają, to są to na przykład Arina z Odessy, Eduardo z Buenos Aires, John z Kalifornii. Szkoły pokończone w Budapeszcie, Genewie, różne dziwne miejsca zamieszkania.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
I ja mam uwierzyć, że urodzona na Dominikanie, mieszkająca w Genewie Teresa o polskim nazwisku i azjatyckich rysach, która studiowała archeologię w Canberze (stolica Australii), chce ode mnie kupić fotelik?
No i wszystkie piękne panie z pustymi, fikcyjnymi profilami na Facebooku bardzo pragną tego fotelika, oczywiście z dostawą InPostem i tylko InPostem. Nie DPD, nie DHL czy inną firmą kurierską. One zapłacą za dostawę i prześlą pieniądze tymże InPostem, ja mam tylko zapakować i wysłać. I zapewniają, że wszystko jest dla mnie bezpieczne, wygodne i komfortowe. A im oczywiście bardzo zależy na tym właśnie foteliku.
Wiecie dlaczego?
Bo gdybym się na to zgodził, dostałbym jakiś podrobiony link do strony udającej prawdziwy InPost. Musiałbym tam wprowadzić kilka danych, pewnie zalogować się na konto i dać do niego dostęp przestępcom. A może fałszywa strona zainstalowałaby mi jakiegoś wirusa lub oprogramowanie kradnące dane? Tego nie wiem, ale wolę nie ryzykować.
To jest cholernie przykre, że osoba, która coś gdzieś sprzedaje, jest narażona na takie rzeczy. Mówimy o tym, że trzeba chronić planetę, używać rzeczy jak najdłużej. I ja też tak chcę. (Ostatnio moja koleżanka pisała o tym, że męskie koszulki służą latami. Najpierw są "do chodzenia", potem "do spania", na końcu "do sprzątania". A i potem mogą posłużyć jako szmata do mycia podłogi).
Ja sprzedaję fotelik, bo już mi się nie przyda. Dzieciak wyrósł, ma nowy, większy. Starego przecież nie wyrzucę, bo jest w dobrym stanie i może komuś posłużyć. Nie chcę go też oddawać, bo z oddawaniem mam kiepskie doświadczenia. Ustaliłem cenę, czekam.
Ja się oszukać nie dałem, ale co z innymi?
Wiele osób nie ma większego pojęcia o technologiach, pieniądzach, systemach oszustw, nie sprawdza kupujących, nawet potencjalnych. Skoro nie mogą polegać na najpopularniejszych platformach sprzedażowych, to co mają robić?
W ten sposób podkopujemy zaufanie do handlu z drugiej ręki w ogóle. Szkoda, że technologie, które miały nam pomóc, stały się wylęgarnią patologii i miejscem, gdzie oszuści szukają ofiar.