– Nikt, ani Ewa Kopacz, ani nawet Ursula von der Leyen, nie mogą mieć wątpliwości, że praworządność w Polsce została przywrócona – tak wynik exit poll Konfederacji w wyborach do Parlamentu Europejskiego komentuje jeden z liderów tego ugrupowania, Sławomir Mentzen. – Wynik, który zobaczyliśmy to dopiero exit poll, ale nie ukrywamy, iż to największy sukces w historii naszego środowiska – dodaje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, wybory do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku wygrywa Koalicja Obywatelska z poparciem rzędu 38,2 proc. Drugie miejsce zajęło PiS, na które zagłosowało 33,9 proc. Polaków. Podium zamyka Konfederacja z wynikiem 11,9 proc. Dalej uplasowały się Trzecia Droga (8,2 proc.) oraz Lewica (6,6 proc.).
– Ten wynik, który właśnie zobaczyliśmy, to dopiero exit poll, więc jeszcze wiadomo, że może się zmienić. Ale nie oszukujmy się, to jest największy sukces w historii naszego środowiska. Nawet jak troszeczkę spadnie, to dalej będzie największy sukces w historii Konfederacji – mówił Mentzen podczas wieczoru wyborczego swojej partii.
Dodał, że jego zdaniem "Europejczycy widzą, że Europa mierzy się z coraz większymi problemami".
– 11,9 proc. dla Konfederacji w sondażu exit poll! To największy sukces w historii Konfederacji! Dziękujemy za wszystkie głosy i wielką mobilizację! Teraz czekamy na ostateczne wyniki – tak liderzy Konfederacji komentują wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku. – Wszystko wskazuje na to, że osiągnęliśmy podium – podkreślają liderzy polskiej skrajnej prawicy.
– Mam wielką nadzieję, że również dzięki naszym europosłom uda się wreszcie zmienić kurs UE. Po wynikach spływających z całej Europy widzimy, że Europa powoli się budzi, że Europejczycy wreszcie zdają sobie sprawę z tego, co tak naprawdę dzieje się w Brukseli, jaka ideologia owładnęła tym miastem i rzuca cień na całą Europę – mówił Mentzen.
Faktem jest, że w wyborach (wedle najnowszej prognozy Parlamentu Europejskiego) wzmocniły się partie prawicowe, ale koalicja EPL, S&D oraz Odnowić Europę będzie miała bezpieczną większość ok. 400 głosów w 720-osobowym europarlamencie.
Kiedyś do PE wysłali Korwina, ostatnio spadli poniżej progu. Tak konfederaci radzili sobie przed laty
Przypomnijmy, że w poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego skrajna prawica była reprezentowana przez komitet, który nosił nazwę Konfederacja KORWiN Braun Liroy Narodowcy.
Uzyskał on poparcie rzędu 4,55 proc. (zbyt mało, aby przekroczyć próg wyborczy), wyprzedzając Kukiz'15 (3,69 proc.), Lewicę Razem (1,24 proc.), a także Polskę Fair Play, PolExit oraz Jedność Narodu, które zebrały poniżej 1 proc. głosów.
Przed pięcioma laty ze znaczną przewagą nad rywalami triumfowało Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem 45,38 proc. Drugie miejsce zajęła Koalicja Europejska (wspólny komitet Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Nowoczesnej oraz Zielonych), która zdobyła 38,47 proc. głosów, a trzecie miejsce należało do Wiosny, którą poparło 6,06 proc. głosujących.
Dekadę temu w wyborach do Parlamentu Europejskiego relatywnie dobrym wynikiem mogła pochwalić się polska lewica - koalicja SLD-UP uzyskała 9,44 proc. głosów, walkę o status trzeciej siły politycznej wygrywając z Kongresem Nowej Prawicy, który uzyskał 7,15 proc. Wynik ten ówczesnej wersji Konfederacji pozwalał jednak na wprowadzenie do PE kilku przedstawicieli, w tym Janusza Korwin-Mikkego.
Za plecami korwinistów dziesięć lat temu uplasowały się PSL (6,8 proc.), Solidarna Polska (3,98 proc.), Europa Plus (3,58 proc.), Polską Razem (3,16 proc.) i startujący osobno Ruch Narodowy (1,6 proc.). O posady europosłów walczyli wtedy jeszcze Zieloni, Demokracja Bezpośrednia oraz Samoobrona, ale formacje te zanotowały poparcie grubo poniżej 1 proc.