nt_logo

Dryjańska: Hołownia był gigachadem, został "politycznym dziadem". To ostatni moment na zmianę kursu

Anna Dryjańska

11 czerwca 2024, 19:12 · 5 minut czytania
Hołowniomania skończyła się znacznie wcześniej niż 9 czerwca 2024 roku. Jednak wybory do Parlamentu Europejskiego są wygodną cezurą, która pokazuje nie tylko kryzys projektu Trzecia Droga, ale i osobistej marki lidera Polski 2050. Kiedyś Hołownia był gigachadem, dziś jest "politycznym dziadem".


Dryjańska: Hołownia był gigachadem, został "politycznym dziadem". To ostatni moment na zmianę kursu

Anna Dryjańska
11 czerwca 2024, 19:12 • 1 minuta czytania
Hołowniomania skończyła się znacznie wcześniej niż 9 czerwca 2024 roku. Jednak wybory do Parlamentu Europejskiego są wygodną cezurą, która pokazuje nie tylko kryzys projektu Trzecia Droga, ale i osobistej marki lidera Polski 2050. Kiedyś Hołownia był gigachadem, dziś jest "politycznym dziadem".
Szymon Hołownia podczas wieczoru wyborczego Trzeciej Drogi. fot. Filip Naumienko/REPORTER

To nie jest przytyk do metryki Szymona Hołowni. 47 lat to w polskiej polityce wiek młodzieńczy. Rządzą nią przecież 67-letni Donald Tusk i 74-letni Jarosław Kaczyński. Nie, tu chodzi o coś innego: o kapitał zaufania społecznego, jaki w osiem miesięcy roztrwonił Szymon Hołownia. Miał być nową jakością, "załatwiaczem ludzkich spraw", odmianą od zatęchłej hipokryzji epoki PiS, ale szybko wylądował na półce z napisem "kolejny polityk bez właściwości".


Dalszy ciąg felietonu pod zdjęciem.

Czytaj także: https://natemat.pl/426610,wywiad-z-szymonem-holownia

Szał na Hołownię

A miało być tak pięknie... Podczas gdy PiS ze swoim prezydentem (wszak Andrzej Duda otwarcie deklaruje, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków) grali na zwłokę, by dać sobie czas na ostatnie przelewy bezinteresowne decyzje dla Polski, jako awangarda nadchodzącej władzy pojawił się on, Szymon Hołownia, nowy marszałek Sejmu. W ciemnym garniturze, a jednak cały na biało, jedyny eksponowany reprezentant większości wyborców, którzy po dziurki w nosie mieli wszystkiego, co związane z PiS. 

Przez tygodnie, gdy Zjednoczona Prawica przeciągała oddanie władzy Koalicji 15 października, przywódca Polski 2050 ogniem procedur i mieczem ciętej riposty zwalczał pisowski beztrybizm na sali obrad. I ludzie to pokochali. 

Wygłodzeni normalności przyjmowali każdy jej strzęp z nieskrywanym entuzjazmem. Internet zalały pochlebne memy o Hołowni – pogromcy PiS-u. Media na wyścigi zaczęły wyjaśniać, że gigachad – niezrozumiałe dla większości dorosłych słowo, którym młodzi określali marszałka Sejmu – oznacza osobę godną naśladowania. Filmiki pokazujące retoryczne starcia Hołowni z politykami PiS biły rekordy popularności. Szał osiągnął takie natężenie, że ludzie masowo zaczęli oglądać obrady izby niższej – "Sejmflix". 

Koniec balu panno Lalu

Przewińmy do przodu o osiem miesięcy. Po wyborach europejskich, w których Trzecia Droga, czyli Polska 2050 i PSL, zdobyły zaledwie trzy mandaty, Hołownia otwarcie przyznał, że to nie jest zadowalający wynik. To i tak dyplomatyczne przedstawienie politycznej katastrofy, jaką był odpływ ponad połowy wyborców z października. Rzecz jasna odpowiada za nią nie tylko Hołownia, ale i prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, który też miał nietęgą minę podczas wieczoru wyborczego. 

Podczas gdy w kuluarach trwa festiwal wzajemnych złośliwości i oskarżeń, liderzy muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ich współpraca nadal ma sens, bo wyborcy ewidentnie widzą go coraz mniej. 

Nie chodzi tylko o to, że Hołownia i jego partia stracili urok nowości. Chodzi o to, że lider Polski 2050 okazał się ekscytującym zwiastunem strasznie nudnego filmu. Zamiast zachwytu, nadziei, podziwu, wywołuje teraz rozczarowanie albo – co dla polityka jeszcze gorsze – nie wywołuje już żadnych emocji. Co tu się wydarzyło?

Hołownia i rozmowy o rozmowach

Gdy powstał nowy rząd, z tygodnia na tydzień coraz bardziej widoczne było to, że Szymon Hołownia gra z wyborcami w zbijaka. Robił wszystko, by uchylać się od postulatów niczym od piłki. Na początku z gracją, potem w coraz mniej subtelny sposób uciekał przed oczekiwaniami swojego elektoratu. Chciał być za, a nawet przeciw i cały czas rozmawiać. Doszło do tego, że zajął się rozmawianiem o rozmawianiu. Przyczyna porażki Trzeciej Drogi? Według Hołowni problemem była polaryzacja, która przełożyła się na brak przestrzeni na – tak, zgadliście – rozmowę. 

Ile można gadać? A tym bardziej: ile można gadać o gadaniu? Przychodzi taki moment, gdy trzeba działać. PiS wynaturzył ten proces w drugą stronę, gdy podejmował decyzje na rympał i bez żadnego trybu. Hołownia z kolei brnie w kunktatorstwo: pustą retoryką próbuje zastąpić działania. Tyle że wyborcy nie są ciemni i tego nie kupują. 

Aborcja

Ciosem dla wizerunku Hołowni były jego kombinacje wokół projektów liberalizujących dostęp do aborcji. Pierwotnie debata nad nimi miała się odbyć 8 marca – w Dzień Kobiet – ale Hołownia przełożył ją na po wyborach samorządowych. Powód? Dobrze pamiętacie, chodziło o gadanie: "Sprawa wymaga rzetelnej debaty". 

Po 30 latach zakazu, setkach tysięcy domowych aborcji i tuzinach głośnych dramatów kobiet, które zdrowiem lub życiem zapłaciły za deal polityków z biskupami z początków III RP,  Hołownia stwierdził, że trzeba porozmawiać. Wcisnął hamulec wbrew oczekiwaniom społeczeństwa, a nawet własnego elektoratu, który chce prawa na wzór europejski. Teraz za to płaci.

Składka zdrowotna

Także na wiosnę Hołownia zapowiadał, że obniżenie składki zdrowotnej dla samozatrudnionych to dla Polski 2050 być albo nie być w koalicji. Minął marzec, kwiecień, maj i zmian jak nie było, tak nie ma.

Wyborcy słusznie zaczęli stawiać sobie pytanie, co dla nich wynika z tego, że Trzecia Droga jest u władzy. I w czerwcu na to pytanie odpowiedzieli czynem. Według exit poll Ipsos dla TVN24, około 30 proc. dotychczasowych wyborców TD przerzuciło się na Koalicję Obywatelską, z kolei 8 proc. oddało głos na Konfederację.

Młodzi

Młodzi obywatele Rzeczpospolitej to ludzie szczególnie wyczuleni na współczesne wyzwania, bo świetnie je rozumieją, potrafią je celnie definiować. Głośno upominają się o respektowanie ich potrzeb i praw. Nie chcą starej polityki. Chcą Polski zielonej, demokratycznej i solidarnej. Szymon Hołownia10 marca 2021, Twitter

Decyzją Hołowni w tym roku w okolicach Dnia Dziecka po raz pierwszy nie odbył się Sejm Dzieci i Młodzieży. Młodzi ludzie przypuszczają, że marszałek nie chciał ich dopuścić do głosu przed wyborami europejskimi, by wystąpienia rozczarowanych jego polityką nie mogły wpłynąć na wynik głosowania. Warto rozmawiać, ale nie wtedy, gdy może to zaszkodzić Hołowni.

Sejm Dzieci i Młodzieży odbędzie się we wrześniu w zmienionej formule: młodych ludzi w wieku 15-18 lat, którzy wygrali konkurs naukowy, zastąpią młodsze dzieci z wylosowanych placówek. "Nie chcemy by debata Sejmu Dzieci i Młodzieży była kalką wystąpień niektórych dorosłych polityków" – czytamy na stronie inicjatywy. Młodzi ludzie są zbulwersowani tym, co odbierają jako cenzurę, zwłaszcza że decyzja płynie od osoby, która tak dużo mówi o dialogu.

Krytyki Hołowni nie szczędzą także ci, dla których ważne są prawa zwierząt i kwestie dotyczące ochrony przyrody. Zamiast zielonej Polski nadal mamy Polskę myśliwych, tradycyjnego elektoratu PSL. Nawet zakaz pracy koni pod Morskim Okiem okazał się czymś niewykonalnym dla resortu środowiska, który przypadł Polsce 2050. Ogień i woda mogły atrakcyjnie wyglądać w wyborach do parlamentu, ale w praktyce okazuje się, że ich pogodzenie jest niemożliwe.

Rozliczenia

Rozczarowani Hołownią mają prawo także czuć się ci, którzy od nowej ekipy oczekiwali rozliczeń. Nie życia rozliczeniami, ale ich solidnego przeprowadzenia obok bieżącej polityki. Jeśli marszałek pozwala głosować skazanym prawomocnym wyrokiem byłym posłom PiS, Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi, to znaczy, że coś tu nie gra. Jeśli po zdradzie Tomasza Szmydta lider Polski 2050 głośno zastanawia się, czy warto powoływać sejmową komisję śledczą ds. zbadania rosyjskich wpływów, to wyborcy mają pełne prawo po cichu dojść do wniosku, że tego nie rozumieją.

Szymonowi Hołowni udało się do siebie zrazić i zniechęcić rzesze wyborców, którzy w ostatnią niedzielę nie złapali się na powtórkę z hasła "Albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS". Postąpili za to zgodnie ze starym hasłem reklamowym "jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać" i oddali głos na Koalicję Obywatelską, o ile w ogóle pofatygowali się na wybory. Hołownia w przyspieszonym tempie zmienił się z gigachada w politycznego dziada.

To ostatni moment na zmianę kursu. I nie chodzi o wymarzoną przez Hołownię prezydenturę, bo ta odsuwa się w siną dal, ale o dalsze istnienie Polski 2050. 

Czytaj także: https://natemat.pl/559274,jacek-kurski-nie-dostal-sie-do-pe-komentarze