Nowe informacje ws. Tomasza Szmydta. Tak zbiegł na Białoruś.
Nowe informacje ws. Tomasza Szmydta. Tak zbiegł na Białoruś. Fot. Jakub Kaminski / East News; Wojciech Olkusnik / East News
Reklama.

"Gazeta Wyborcza" dotarła do osoby, która zna szczegóły śledztwa prokuratury i kontrwywiadu ws. Tomasza Szmydta. Według dziennika ucieczka byłego sędziego na Białoruś nie była pilną ewakuacją, a wcześniej zaplanowanym przedsięwzięciem. Prawnik najprawdopodobniej był krok po kroku sterowany przez służby.

Nowe informacje ws. Tomasza Szmydta. Tyle godzin spędził na przejściu granicznym

Co więcej, ucieczka Szmydta z kraju wywołała zaskoczenie wśród służb specjalnych. – Służby nie miały choćby cienia podejrzeń, że Szmydt współpracuje z obcym wywiadem, dlatego dopiero po 6 maja zaczęły prześwietlać jego przeszłość – powiedział informator.

28 kwietnia zbieg przyjechał na przejście graniczne w Terespolu, by przejść z Polski na Białoruś. To obecnie jedyne przejście czynne dla ruchu osobowego. Prawnik utknął w korku. Ostatecznie spędził tam 24 godziny, zanim udało mu się przekroczyć granicę.

Sonda

Czy polskim służbom uda się schwytać Tomasza Szmydta?

304 odpowiedzi

Według informatora "Wyborczej", to dowód, że wyjazd Szmydta nie był ewakuacją. W przeciwnym wypadku służby nie pozwoliłyby na to, by prawnik ryzykował spędzając tyle czasu na przejściu granicznym.

Co więcej, z najnowszych ustaleń wynika, że zbieg nie prowadził samodzielnie kont w mediach społecznościowych. Od dłuższego czas miał także być przygotowywany do wystąpień publicznych. Jego pierwszy kontakt z białoruską agenturą miał nastąpić na co najmniej rok przed ucieczką z kraju.

Oni poznali Tomasza Szmydta. "Wyglądał jak człowiek zniszczony życiem"

Z ustaleń "Wyborczej" wynika również, że Szmydt brał "chwilówki" i wielokrotnie korzystał z usług parabanków. Miał także nadużywać alkoholu. – Problemy finansowe, alkohol, labilność emocjonalna – to wszystko sprawiało, że mógł być atrakcyjnym celem obcych służb – skomentował informator "Gazety Wyborczej".

– Dla mnie on był po prostu dziwny. Miałem wrażenie, że to człowiek wycofany. Był trochę przepraszający, że żyje. Bardzo mnie zdziwiło, jak się dowiedziałem, że on uciekł na Białoruś – powiedział jeden z parlamentarzystów.

– Dla mnie to też osoba, która raczej ma problemy ze zdrowiem psychicznym. Ale nasz kontakt był bardzo ograniczony, a ja nie jestem psychologiem. To po prostu takie pierwsze wrażenie – dodał.

Inny rozmówca zauważył: – Wyglądał jak zniszczony człowiek. Czerwona obrzęknięta twarz. Widać było po nim prawdziwe emocje. Wyglądał jak człowiek zniszczony, zmęczony życiem, zohydzony relacjami.

W rozmowie z naTemat emerytowany oficer wywiadu Vincet Severski powiedział: – Ja się zajmowałem werbowaniem agentury. To temat całkiem dobrze znany. Ile ludzi, tyle metod werbunku. Wszystkie werbunki to praca na ludzkich słabościach. Najczęściej to słabości powiązane z negatywnymi cechami charakteru. To chciwość, mściwość, zachłanność. Takich ludzi namierzamy i wyławiamy. Wśród polityków, ale też wśród dziennikarzy jest ich bardzo dużo.