Tomasz Szmydt uciekł na Białoruś. Poprosił Łukaszenkę o azyl, a teraz sieje propagandę w mediach Władimira Putina. Taki obrót spraw wywołał ogromne zaskoczenie całej Polski. A co mówią o tym osoby, które miały styczność ze zbiegiem? "Nikt nie wiedział, co ten człowiek ma w sobie", "Nie posądziłbym go o skok na bungee, a co dopiero o zdradę państwa", "On był po prostu dziwny" – mówią w naTemat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sprawa Tomasza Szmydta postawiła na równe nogi całą Polskę. Sędzia nagle uciekł na Białoruś, prosząc Alaksandra Łukaszenkę o udzielenie mu azylu. Warto podkreślić, że Szmydt zajmował się m.in. sprawami dotyczącymi dostępu do tak poufnych kategorii, jak: NATO Secret, Secret UE oraz klauzuli ESA Secret (jednej z najwyższych klauzul tajności Europejskiej Agencji Kosmicznej).
Donald Tusk już zwołał w tej sprawie specjalne kolegium ds. służb specjalnych. Na najwyższych szczeblach władzy trwają spotkania poświęcone działalności obcych wywiadów w aparacie państwa.
Tak kamuflował się Tomasz Szmydt. "On był po prostu dziwny, niczym się nie wyróżniał"
Wszyscy analizują również życiorys sędziego. Nie brakuje materiałów o jego udziale w aferze hejterskiej oraz karierze od Sądu Rejonowego w Ciechanowie, idąc przez Sąd Okręgowy w Płocku aż po epizod w KRS i posadę w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie.
Głównie jednak ludzie nabrali wody w usta. Bez względu na to, czy mówimy o osobach, które znały się ze zbiegiem, czy po prostu miały z nim styczność, najczęstszą reakcją jest odmowa rozmowy lub niereagowanie na telefony i wiadomości SMS.
Pierwsza osoba, która odbiera telefon, na pytanie o wrażenia na temat Szmydta mówi krótko: – Pewnie wszyscy przejdziemy teraz kontrolę wywiadowczą.
Nieco więcej mówi parlamentarzysta, który miał okazję poznać sędziego w czasie, gdy ten opowiadał o aferze hejterskiej.
– Dla mnie on był po prostu dziwny. Miałem wrażenie, że to człowiek wycofany. Był trochę przepraszający, że żyje. Bardzo mnie zdziwiło, jak się dowiedziałem, że on uciekł na Białoruś – zaznacza.
I dodaje: – Ale bardzo sprawnie i elokwentnie się wypowiadał. Nie podejrzewałbym go o zdolność do podjęcia jakiegokolwiek desperackiego kroku. Nie posądziłbym go o skok na bungee, a co dopiero o zdradę państwa. Nie ma gorszego przestępstwa.
– Dla mnie to też osoba, która raczej ma problemy ze zdrowiem psychicznym. Ale nasz kontakt był bardzo ograniczony, a ja nie jestem psychologiem. To po prostu takie pierwsze wrażenie – podsumowuje.
Kolejny parlamentarzysta mówi: – Wyglądał jak zniszczony człowiek. Czerwona obrzęknięta twarz. Widać było po nim prawdziwe emocje. Wyglądał jak człowiek zniszczony, zmęczony życiem, zohydzony relacjami. Zwłaszcza w kontekście afery hejterskiej, było widać, że miał już dość tych ludzi.
– Było kilku takich sędziów w Polsce, którzy jak poczuli możliwość zrobienia kariery przy nowej władzy, to obracali się frontem i sygnalizowali, że nie chcą działać po stronie sędziów, tylko przykleić się do polityków. To się wiąże oczywiście z czerpaniem korzyści majątkowych. Podnosi się pensje o różne dodatki – zauważył.
– Sprawiał wrażenie człowieka, który lubi to, co robi. Dla sędziego to jest ważne. Nie traktował tego jako formy zdobywania pieniędzy. Moim zdaniem on to zrobił na czyjeś zlecenie – dodał.
Tomasz Szmydt jest uznawany za człowieka promowanego przez ludzi Ziobry. Politycy Suwerennej Polski zapewniają jednak, że nigdy nie mieli z nim kontaktu. Niektórzy próbują powiązać zbiega z obecnym rządem lub ze stowarzyszeniami sędziowskimi, takimi jak "Themis".
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Stosowanie takich zabiegów ma jednak jeden poważny mankament. Szmydt przestał być członkiem stowarzyszenia w maju 2017 roku.
– Na skutek jego działań i zachowań związanych z politycznym zaangażowaniem został poproszony o opuszczenie organizacji. I to też zrobił – mówi naTemat sędzia Grzegorz Gała, rzecznik "Themis".
I dodaje: – Nigdy nie miałem styczności z tym panem. Rozmawialiśmy z kolegami ze stowarzyszenia i też nikt nie miał z nim zażyłego kontaktu. On był wiele lat temu po prostu szeregowym członkiem stowarzyszenia.
Jedna z osób anonimowo mówi: – On się niczym nie wyróżniał. Ot, zwykły członek. Nikt nie wiedział, co ten człowiek ma w sobie. On u nas nie dał się poznać w żaden sposób.
Druga z osób ocenia: – Ta sprawa wszystkich zbulwersowała, ale nie wszystkich zaskoczyła. Po tym, co ten człowiek wypisywał w internecie, nie dziwi, że później posunąć się do czegoś takiego.
Tomasz Szmydt zdradził Polskę i zbiegł na Białoruś. "Nie każdy szpieg musi być jak James Bond"
Niepozorny, cichy, przeprasza, że żyje – czy to są cechy osób działających na rzecz wrogich nam służb? – Nie każdy szpieg musi być jak James Bond, być miły, sympatyczny, uwodzicielski, przystojny – mówi w naTemat emerytowany oficer wywiadu, Vincent Severski.
Wszystko zależy od tego, jakie zadania stoją przed danym szpiegiem. – Dobry szpieg to osoba, która potrafi przejść na czoło demonstracji i przejąć inicjatywę. Ale dobry szpieg to też taki, który potrafi nie odróżniać się od ściany – dodaje.
Co się stało, że Szmydt nagle uciekł na Białoruś i otwarcie zaczął powielać rosyjską propagandę? – Najczęściej wpadają szpiedzy, którzy popełniają błędy. Ale czasami przydatność szpiega się kończy. Kontrwywiad może wpaść na trop szpiega, coś podobno mogło mieć tu miejsce, i wtedy szpiega się wycofuje. Ale większość szpiegów nigdy nie wpada. Pracują do starości – tłumaczy Severski.
Do służb specjalnych samodzielnie zgłaszają się chętni do współpracy. – 99 proc. agentów pracuje z niskich pobudek. A właściwie nie spotkałem ani jednego agenta z wysokimi pobudkami. Ostatecznie zawsze pada pytanie: ile ja za to dostanę? – wyjaśnia.
Czytaj także:
– Wszystko zależy od możliwości i kompetencji takiego agenta. Szmydt ma potencjał. To inteligentny człowiek, sędzia, osoba z kręgu władzy. Można mu włożyć wiele ciekawych materiałów, które on będzie autoryzował. Od Władywostoku do Kaliningradu będą go pokazywać, a on powie największe bzdury. Ale to nie będzie trwało wiecznie – podsumowuje.
Czy według ciebie Tomasz Szmydt jest agentem Rosji?
929 odpowiedzi
Ja się zajmowałem werbowaniem agentury. To temat całkiem dobrze znany. Ile ludzi, tyle metod werbunku. Wszystkie werbunki to praca na ludzkich słabościach. Najczęściej to słabości powiązane z negatywnymi cechami charakteru. To chciwość, mściwość, zachłanność. Takich ludzi namierzamy i wyławiamy. Wśród polityków, ale też wśród dziennikarzy jest ich bardzo dużo.