Na Zachodzie modny styl życia polegający na ograniczaniu jedzenia mięsa np. do jednego dnia w tygodniu nazywany jest fleksitarianizmem. To taki "prawie wegetarianizm". Co ciekawe, w ostatnim czasie także w Polsce konsumpcja mięsa spadła. Problem w tym, że to w większym stopniu wynik biedy niż mody.
Wiele osób przed przejściem na wegetarianizm powstrzymuje zbyt silne przywiązanie do smaku soczystych hamburgerów i maminych kotletów schabowych. Wizja rozstania z nimi okazywała się wystarczającym argumentem, by stłumić w sobie głos sumienia lub rozsądku, nawołujący do przerzucenia się na wegetariańską dietę. Ratunek przychodzi z Wielkiej Brytanii. To tam bowiem bardzo spopularyzowało się ostatnio hasło “fleksitarianizm”.
“Powszechny mega-trend”
Modne słówko fleksitarianizm (w prestiżowym słowniku Merriam-Webster’s Collegiate Dictionary zagościło dopiero w 2012 roku) przyniesie ulgę wszystkim “prawie wegetarianom”, którzy od czasu do czasu lubią przegryźć coś mięsnego. Dzięki wysiłkom rodziny McCartneyów i licznych celebrytów wspierających ruch ograniczania spożycia mięsa, nie do końca “radykalna” wegetariańska postawa zyskuje nobilitację w postaci osobnej, naukowo brzmiącej nazwy: fleksitarianizmu właśnie.
W brytyjskich mediach karierę robi wypowiedź Charlesa Banksa, dyrektora firmy Food People, która to przeprowadziła zlecone przez McCartneyów badanie na temat żywieniowych trendów na Wyspach.
Jak informuje “Guardian”, w 2013 roku w Wielkiej Brytanii wegetarian i frutarian przybędzie o połowę. Do podobnych wniosków doszli też uczeni holenderscy i amerykańscy.
Fleksitarianizm po polsku
Czy fleksitarianizm ma również szansę rozgościć się w Polsce? W pewnym sensie on już tu jest od dawna, tyle że bez doklejonej modnej etykietki. To, co na Zachodzie może być wynikiem wzrostu świadomości konsumentów, troski o środowisko lub etycznego wyboru, w Polsce czasów kryzysu jest w wielu domach ekonomiczną koniecznością. Polacy rzadziej jedzą mięso, bo ich na to nie stać.
Mięso wróci
Wydaje się jednak, że motyw ekonomiczny nie wystarczy, aby przekonać nas do trwałej zmiany kulinarnego gustu. Kryzys minie, mięso wróci. Tym bardziej, że jak tłumaczy Grzegorz Łapanowski, w dzisiejszych czasach jest ono w gruncie rzeczy tańsze, niż kiedykolwiek wcześniej.
– Duże sieci handlowe walcząc o klienta stale zbijają ceny, co w sposób oczywisty rzutuje jednak na jakość produktów. Duzi gracze na rynku dyktują producentom warunki, które sprawiają, że czasem “mięsa w mięsie” jest niewiele – szczególnie jeśli mowa o wędlinach. Ale ostatecznie konsument płaci mniej, zamiast ryb i popularnej kiedyś wołowiny i dziczyzny, jedząc przemysłowo produkowany drób i wieprzowinę lub niskiej jakości wędliny – ocenia.
Myśląc o fleksitarianizmie czy wegetarianizmie trzeba mieć na uwadze, że głównymi powodami, dla których ludzie decydują się na zmianę diety, są kwestie zdrowotne, etyczne i ekologiczne, a nie niska cena mięsa. Dlatego też Łapanowski jest sceptyczny wobec szybkich zmian polskich gustów w kierunku ograniczenia jego spożycia.
– Nie wydaje mi się, żeby świadoma konsumpcja stała się powszechna – w Polsce, podobnie jak w USA, widać ogromną polaryzację nawyków żywieniowych, która odpowiada społecznym różnicom: bogaci jedzą zdrowo, ekologicznie i drogo, ale wśród biedniejszych, którzy stanowią przecież większą część społeczeństwa, jeśli chodzi o jedzenie, jest po prostu tragicznie – mówi Łapanowski. M.in. z tego powodu znany kucharz bierze udział w kampanii społecznej Szkolne Smaki, która promuje edukację kulinarną i żywieniową.
Fleksitarianizm à la Niesiołowski
Takie akcje, jak Szkolne Smaki, są bardzo ważne. Miejmy nadzieję, że w przyszłości przyniosą spodziewany skutek. Niestety jednak dzisiejsza rzeczywistość jest zgoła inna. Jak na razie nowe, bardziej "zrównoważone" żywieniowe trendy, takie jak fleksitarianizm, któremu trudno nie kibicować, wkradają się do Polski tylnymi drzwiami. I trochę na opak.
W efekcie fleksitarianami z wyboru jest pewnie kilka procent zamożnych Polaków, natomiast mięso ograniczają z konieczności miliony oszczędzających w kryzysie “Kowalskich”. To przykre, że ci drudzy “fleksitarianami” są w tym samym sensie, w jakim “wegetarianami” można nazwać niedożywione dzieci jedzące szczaw, o których mówił niedawno Stefan Niesiołowski.
Nie traćmy jednak nadziei i trzymajmy kciuki za fleksitarianizm, bo wśród wielu efemerycznych mód i pomysłów "sytego Zachodu" ta wydaje się naprawdę sensowna.
Reklama.
Charles Banks
dyrektor Food People
Dwadzieścia lat temu wegetarianizm był wyszydzany. Ale od tego czasu doszło do gigantycznej zmiany postaw. Spodziewamy się, że wegetarianizm i fleksitarianizm będą powszechnym mega-trendem. CZYTAJ WIĘCEJ
Telegraph.co.uk
Idea podbija USA. Pat Crocker i Nettie Cronish, autorzy “Everyday Flexitarian” szacują, że od 30 do 40 proc. Amerykanów to fleksitarianie, podczas gdy badanie Vegetarian Research Group wykazało, że 23 miliony ludzi w USA jest na “bliskiej wegetarianizmowi” diecie, a 7 milionów to “pełnoprawni” wegetarianie. CZYTAJ WIĘCEJ
Bankier.pl
Kryzysowe zaciskanie pasa widać szczególnie na rynku mięsa. Z najnowszej prognozy IERiGŻ wynika, że w 2013 r. przeciętny Polak zje 39 kg wieprzowiny. Tak niskiego spożycia tego mięsa nie było w naszym kraju od ośmiu lat. Nasz apetyt na schab i szynkę był już wyraźniej mniejszy w ubiegłym roku. Statystyczny mieszkaniec naszego kraju zjadł wówczas 40 kg wieprzowiny, wobec 42,5 kg rok wcześniej. CZYTAJ WIĘCEJ