nt_logo

Kilkumiesięczne dzieci ciągają na wczasy do upalnego Egiptu. Czy tylko mnie wkurzają tacy rodzice?

Konrad Bagiński

04 lipca 2024, 10:59 · 3 minuty czytania
Jesteśmy nowoczesnymi rodzicami, możemy wszystko. Dzieci nie będą nas ograniczać. Udowodnimy, że macie- i tacierzyństwo nie oznacza końca "normalnego" życia. Nawet jeśli spieprzymy wycieczkę innym i zanudzimy/zamęczymy dziecko na śmierć. Podoba ci się takie podejście? Bo mi nie.


Kilkumiesięczne dzieci ciągają na wczasy do upalnego Egiptu. Czy tylko mnie wkurzają tacy rodzice?

Konrad Bagiński
04 lipca 2024, 10:59 • 1 minuta czytania
Jesteśmy nowoczesnymi rodzicami, możemy wszystko. Dzieci nie będą nas ograniczać. Udowodnimy, że macie- i tacierzyństwo nie oznacza końca "normalnego" życia. Nawet jeśli spieprzymy wycieczkę innym i zanudzimy/zamęczymy dziecko na śmierć. Podoba ci się takie podejście? Bo mi nie.
Dziecko w samolocie niekoniecznie musi się dobrze bawić, często się po prostu nudzi lub boi Fot. Paul Hanaoka / Unsplash

Część moich znajomych już wyjechała, a nawet wróciła z różnych wczasów i szybkich letnich wyjazdów. Sporo z nich ze zdziwieniem opowiada, że spotkała na nich ludzi z bardzo małymi dziećmi. I nie da się ukryć, że część z nich narzeka, bo wiele osób wyjeżdżających z maluchami nie ma kompletnie żadnej wyobraźni.


Przecież zabieranie kilkumiesięcznego dziecka do Egiptu czy łażenie z nim po górach nie ma sensu! Zastanawiam się, co myślą sobie ludzie zabierający na wczasy swoje niemowlaki i naprawdę małe dzieci.

Częściowo wiem. Bo przecież w większości hoteli nie płaci się za dzieci do 2. roku życia (czasem nawet starsze). Wiele osób myśli sobie: ZA DARMO. A więc korzystajmy, hulaj dusza...

Hola, to nie tak. Nawiasem mówiąc, całkowity brak opłat za dziecko to często mit. W wielu hotelach trzeba za nie płacić, ale oczywiście mniej niż za dorosłego.

Ale wróćmy do rodziców. Tak, życie nie kończy się po spłodzeniu dziecka. Sam to wiem. Ale zaczyna się inne życie, będące wynikiem kompromisu. I nie podoba mi się jakaś chora idea, która każe ludziom ciągnąć malucha, powiedzmy do Turcji czy Egiptu. Gdzie teraz panują potężne upały...

Przecież już sama podróż jest mocno uciążliwa. Trzeba swoje odstać na lotnisku, i to pomimo faktu, że ludzie z dziećmi odprawiani są poza kolejnością. Hałas w samolocie też może być mało przyjemny. No i sam upał na miejscu, hotelowe jedzenie, brak stabilności.

Myślę, że wiele dzieci nic z tego nie zapamięta. Albo zapamiętają same złe rzeczy.

Jest spora szansa, że dziecko nie będzie się bawiło dobrze. Może też zachorować, jak to dziecko. Infekcje i tego typu atrakcje są przecież na porządku dziennym. Niestrawność albo zatrucie pokarmowe są w wielu przypadkach wręcz murowane. Co wtedy? Zamiast relaksu jest szukanie pediatry, aptek, opieka nad dzieckiem w obcym miejscu.

Nawet nie wspominam o tym, że wyjeżdżając do bardziej egzotycznych krajów, warto się wcześniej zaszczepić na niektóre choroby. Dzieci na wiele z nich się nie szczepi, bo po prostu są za małe.

Poza tym doskonale wiem, że dzieci w pewnym wieku – poza rodzicami – potrzebują innych dzieci. Fajnie jest zabrać potomka w leśną głuszę na dzień czy dwa, ale potem zacznie się nudzić i tęsknić za koleżeństwem w jego wieku.

Dziecko nie jest tobą, myśli inaczej i co innego mu się podoba

Pamiętam, jak byliśmy jakiś czas temu w Gdańsku. Piękne miasto. Nasz synek rzucił okiem na Neptuna, ale facet z widłami nie zrobił na nim wrażenia. Podobnie jak architektura. Zachwycił się za to studzienkami kanalizacyjnymi i jakąś zabawką od chodnikowego sprzedawcy.

Myślisz, że zapewnisz dziecku niesamowity widok na górski szlak, połoniny, szczyty i tym podobne? Ono skupi się na robaczku, a przejście szlakiem będzie dla niego jedną wielką NUDĄ. Albo mordęgą dla ciebie, bo potomstwo będzie zbierać kamyczki, gałęzie i wpychać ci do kieszeni w ramach prezentu.

I żeby była jasność: ja nie mówię, żeby dzieci nie zabierać na wakacje. Wręcz przeciwnie, warto z nimi jeździć. Niech uczą się podróżować pociągiem czy samochodem, może nawet samolotem. Niech odetchną morską bryzą, niech sztachną się słynnym górskim powietrzem.

Warto zabrać malucha na plażę, niech pokopie, pomoczy stópki. Dziecko w wózku można nawet wziąć nad Morskie Oko, da się tam wjechać z wózkiem. Ale bez sensu jest robienie rzeczy na siłę, "bo przecież można". Zabieranie dziecka wszędzie nie świadczy o tym, że jesteś świetnym rodzicem. Świadczy o tym, że jesteś człowiekiem mało przewidującym.

Myśl, nie męcz, współpracuj

Nie jestem fanem zabierania dziecka wszędzie, gdzie się tylko da, no bo przecież się da. Jasne, że się da, ale po co? Życie z dzieckiem to sztuka kompromisu. Jesteś rodzicem i musisz być mądrzejszy od dziecka, starać się je zainteresować różnymi rzeczami.

Najlepiej zróżnicowanymi, ale bez popadania w skrajności. Siedzenie tydzień w upale i moczenie tyłka w basenie może być atrakcją dla ciebie, dla dziecka niekoniecznie. Łażenie po jakichś skałach też. Można spróbować w jakimś bezpiecznym miejscu, ale planowanie kilku dni wspinaczki czy wyprawy jest słabym pomysłem.

Podobnie jak długie wyprawy samochodem. Są ludzie, którzy "zawsze" jeździli samochodem do Chorwacji, więc jeżdżą i z małym dzieckiem. Nie zwracając uwagi na to, że kilkanaście godzin w foteliku jest dla niego mordęgą, miejscowa kuchnia może mu nie smakować, a na plaży są kamienie, które ranią małe stopy.

Nie podoba mi się takie pępkoświatowe podejście. Człowieku, weź też pod uwagę innych ludzi na tych wczasach. Są przecież hotele z atrakcjami dla dzieci, gdzie ludzie nie przyjeżdżają odpocząć w samotności. Tam są inne dzieciaki, więc jeden więcej czy mniej nie robi różnicy.

Twoje dziecko jest dla ciebie pozłacanym pępkiem świata, ale nie musi być nim dla innych. A targając je po świecie w bardzo młodym wieku, nic nie osiągniesz, poza pokazaniem jak bardzo jesteś uparty i nie liczysz się z prawdziwymi potrzebami swojego malucha.