Nie wolno zostawiać dzieci, zwłaszcza małych, bez opieki. Moja redakcyjna koleżanka przypomniała, że nawet za samo wypuszczenie maluchów na podwórko może grozić kara. Mogłoby się wydawać, że to oczywiste. Jak się okazuje, nie dla sporej części ludzi. W sieci zawrzało od komentarzy nawiązujących do błogosławionego okresu komuny. A bo kiedyś było inaczej i jakoś się żyło. Drodzy Państwo, chciałbym przypomnieć, że mamy już XXI wiek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wakacje właśnie się zaczęły i z tej okazji Agnieszka Miastowska przypomniała, że zgodnie z prawem dopiero od 10. roku życia dziecko może zostać samo w domu lub na podwórku. Ale nawet po przekroczeniu tego wieku rodzic powinien indywidualnie podejść do tej kwestii. Należy ocenić dojrzałość dziecka – społeczną i emocjonalną.
Napisała, że nie można zostawiać dzieci bez opieki. Nie wierzę, co dzieje się w komentarzach
Co do młodszych pociech, eksperci wskazują, by w tej kwestii kierować się zapisem dotyczącym korzystania przez dzieci z dróg publicznych. "Ustawa z 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym. Art. 43 ust. 1 mówi, że dziecko do ukończenia 7. roku życia może korzystać z drogi wyłącznie pod opieką osoby, która ma co najmniej 10 lat. Zapis ten nie obowiązuje w strefie zamieszkania i na drodze przeznaczonej wyłącznie dla pieszych" – podał portal bezpiecznarodzina.pl.
Jeśli jednak rodzic nie zapewni dziecku na podwórku odpowiedniej opieki, może zostać ukarany nawet karą grzywny – od 20 do 5 tys. złotych. W jakich przypadkach?
Artykuł 106 wyjaśnia, że kto mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7 albo nad inną osobą niezdolną rozpoznać, lub obronić się przed niebezpieczeństwem, dopuszcza do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka, podlega karze grzywny albo karze nagany. "Niezastosowanie się do tego przepisu może więc być uznane za wykroczenie".
Mogłoby się wydawać, że to tekst, jak każdy inny, który można znaleźć w sieci. Otóż nie dla wielu użytkowników mediów społecznościowych. Pod wpisem promującym publikację zawrzało od komentarzy, według których – cytuję – "to prawo jest spier****ne, a nie rodzice".
"Może od razu kara chłosty dla rodziców?" – pyta jeden z użytkowników. Jeśli po wychłostaniu rodzic załapie, że warto rzucić okiem na 6-latka biegającego po działce czy osiedlowej drodze, to jestem za.
"Jak dobrze, że moje dzieciństwo było w latach sześćdziesiątych, mile je wspominam" – dodaje kolejny internauta. Inny mu wtóruje: "Jak dobrze, że moje dzieciństwo przypadło na lata 80., sam mogłem iść do szkoły, rozbiliśmy sobie kolano wzięło się otrzepało i dalej siedziało na podwórku. Teraz cokolwiek człowiek by nie zrobił to najlepiej zrobić z niego przestępcę i karać mandatami".
Szczerze gratuluję cudownych wspomnień i przypominam, że mamy już XXI wiek i przez te 60 lat wprowadzono szereg zmian podnoszących bezpieczeństwo dzieci. Poza kwestiami opieki uznano też, że bicie dziecka to przemoc.
"W czasach dzieciństwa przeważnie sam nie tylko po podwórku łaziłem, ale też rowerem jeździłem w czasach wakacji, w stawach się kąpaliśmy, a do szkoły chodziłem sam a niekiedy z kumplem", "Reżimowy kraj", "Czy ten kraj oferuje coś oprócz mandatów i kar?", "Chore", "Idiotyczne przepisy".
Rodzice krytykują obowiązek opieki nad dziećmi
A tak już na poważnie, to naprawdę, nie potrafię zrozumieć tej frustracji. Co jest takiego bulwersującego w tym, że jeśli decydujesz się na dziecko, to musisz sprawować nad nim opiekę i zapewnić mu bezpieczeństwo?
Jasne, ja wiem, że macierzyństwo/tacierzyństwo jest męczące. Ale jeśli zdecydowaliście na nie, to chyba ze świadomością, z czym to się wiąże? A przynajmniej ze świadomością, że jak chcecie puścić kilkulatka na podwórko, to wypadałoby mieć go w zasięgu wzroku, żeby zareagować w razie niebezpiecznego zdarzenia?
A miłośnikom lat 60. tylko przypomnę, że kilkadziesiąt lat temu dzieci były traktowane jak przedmioty. Nie miały prawa zabrać głosu, wyrazić swojego zdania, sprzeciwić się, gdy działa im się krzywda. Można było je też bezkarnie bić. Ba, była to najpopularniejsza metoda wychowawcza. Do dziś możemy znaleźć rodzynki, które uważają, że "nauczyło je to szacunku do rodzica".