"Samobój" będzie królem strzelców Euro? Tego nie wytłumaczymy technologią czy przepisami
Marek Deryło
03 lipca 2024, 10:22·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 lipca 2024, 10:22
Na poprzednich mistrzostwach Europy "samobój" został królem strzelców, zdobywając 11 bramek. Teraz może pobić ten niezwykły wynik, przed ćwierćfinałami ma już bowiem dziewięć goli na swoim koncie. Były sędzia piłkarski pisze, że to wina nowych technologii. Ale jest z jego hipotezą jeden podstawowy problem.
Reklama.
Reklama.
Liczba samobójczych bramek podczas Euro wywołuje poruszenie, kibice szukają jakiegoś wytłumaczenia (wielu z nich nie pamięta, że na poprzednich mistrzostwach było tak samo). Czy to może skutek zmiany przepisów? A może czegoś innego?
"Samobóje" na Euro. Były sędzia zabiera głos
Pochylił się nad tym tematem były sędzia Rafał Rostkowski, obecnie ekspert TVP Sport. Napisał, że przepisy nie mają tu nic do rzeczy, bo w "Przepisach gry" nie ma precyzyjnej definicji.
Podał swoje wyjaśnienie: "Im więcej kamer, im więcej różnych kamer slow motion pokazujących szczegóły akcji, tym więcej widzimy. Oficjalni statystycy zaczęli za bardzo przejmować się niektórymi szczegółami i uznają gole za 'samobóje' z byle powodu albo bez racjonalnego powodu".
Napisał także, że w czasie mundialu w Rosji (2018) padło aż 12 bramek samobójczych i następnie FIFA "zasugerowała osobom odpowiedzialnym, aby gole 'w miarę możliwości' interpretować pozytywnie i raczej na korzyść zawodników drużyny ofensywnej". Skonkludował: "UEFA najwyraźniej po Euro 2020 nie zrobiła nic, bo w Niemczech 'Samobój' ma już na koncie dziewięć goli".
"Samobóje" na Euro. Nie chodzi o technologię
Problem jednak w tym, że nawet gdyby UEFA "coś zrobiła" po poprzednim Euro, to i tak "Samobój" byłby królem strzelców. Bo aż osiem z dziewięciu bramek samobójczych podczas Euro 2024 to "samobóje" klasyczne, widoczne na pierwszy rzut oka. W każdych czasach byłyby zaliczane jako takie bramki właśnie.
Tylko jeden gol samobójczy – Belga Jana Vertonghena w poniedziałkowym meczu z Francją – budzi zdumienie. Większość uważa, że bramkę zdobył napastnik Kolo Muani (filmik poniżej) i już. A to, że po drodze piłka odbiła się od obrońcy, nie powinno mieć znaczenia.
Inne "samobóje" nie budzą żadnych kontrowersji. Były to nieumyślne zagrania do własnej bramki, czasem nieszczęśliwe, czasem wyjątkowo niefortunne. Klasyczne.
Strzelali je: Maximilian Wober z Austrii, Klaus Gjasula z Albanii, Robin Hranac z Czech, Antonio Rudiger z Niemiec, Riccardo Calafiori z Włoch, Donyell Malen z Holandii, Robin Le Normand z Hiszpanii i Samed Akaydin z Turcji.
I to otwiera inną dyskusję – dlaczego pada takich goli aż tyle? Czy obrońcy są coraz bardziej "elektryczni", nerwowi? Czy może tempo akcji ofensywnych jest zbyt duże?
Ćwierćfinały rozpoczną się w piątek, Euro wchodzi w decydująca fazę. Pozostało siedem meczów. Do swojego wyniku z poprzedniej edycji "Samobój" traci tylko dwa trafienia.
W piątek o 18 Hiszpania zagra z Niemcami, trzy godziny później rozpocznie się starcie Portugalii z Francją. W sobotę Anglia zagra ze Szwajcarią (18), a Holandia z Turcją (21).
W prawdziwej klasyfikacji strzelców Euro (tam nie ma "Samobója") prowadzi czterech piłkarzy. Po trzy gole mają: Georges Mikautadze (Gruzja), Ivan Schranz (Słowacja), Cody Gakpo (Holandia) i Jamal Musiala (Niemcy). Gruzji i Słowacji już na Euro nie ma.