Sezon wakacyjny właśnie rusza. Turyści jadą już nad morze, w góry, a ci, którzy jeszcze czekają na urlop, odwiedzą pobliskie atrakcje. Marta, nasza czytelniczka, weekend spędziła nad Zegrzem. Było świetnie, dopóki nie zobaczyła paragonu za rybę w tamtejszym barze. – Myślałam, że to pomyłka! – przyznaje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zegrze to istna ziemia obiecana warszawiaków (i słoików), którzy nie mogą w upalny dzień wyrwać się na dalszy wyjazd. Wieś nad Jeziorem Zegrzyńskim pozwala poczuć się jak na Mazurach. Okazuje się jednak, że tamtejsze ceny przebijają nie tylko te ze stolicy, ale nawet hiszpańskie.
"Nie stać mnie na Zegrze, jadę do Hiszpanii". Cena ryby powala
Marta do Nieporętu, ulubionego miejsca warszawiaków, ruszyła w sobotę 29 czerwca. Dzień spędziła w miłym gronie, a późnym popołudniem postanowiła udać się do jednego z lokalnych barów, aby zjeść kolację. Wybór padł na rybę – halibuta, a do tego ziemniaki i zestaw surówek.
Posiłek jednak w żaden sposób jej nie zachwycił. – Ryba była smaczna, ale nie było w niej niczego niezwykłego. Do tego stęchła papryka, dwa kawałki rukoli i ziemniaki z mrożonki – przyznała. Rozczarowujący był też jeden z zestawów surówek. – Porcja jednej była na dwa widelce – przyznała.
Prawdziwe rozczarowanie czekało ją jednak, gdy zobaczyła rachunek. – Kiedy zobaczyłam paragon, myślałam, że to pomyłka. Prawie 85 zł za danie?! Przecież tyle się płaci w naprawdę niezłej restauracji, a to był zwykły bar. Zamawiałyśmy przy ladzie i same odbierałyśmy oraz odnosiłyśmy talerze – dodała.
Nasza czytelniczka pokazała nam paragon. Okazało się, że za niespełna 300-gramowy kawałek halibuta zapłaciła 53,20 zł. Kilogram kosztował aż 190 zł. Jeszcze droższa była wersja grillowana. Tam cena wzrosła do 200 zł za kilogram. Oddzielnie trzeba było zapłacić za dodatki w postaci ziemniaków czy surówek. Ostatecznie posiłek dla dwóch osób kosztował aż 180 zł.
– Nie stać mnie na Zegrze, jadę do Hiszpanii – podsumowała nasza czytelniczka.
Czy taka cena za halibuta może uchodzić za "normalną"? Zaznaczmy, że jest to dość rzadki gatunek ryby, ponieważ występuje wyłącznie w zimnych wodach wokół bieguna północnego. Oznacza to, że do Polski trzeba go sprowadzać, a to wiąże się z kosztami.
W sklepie rybnym świeże dzwonki halibuta można kupić już za ok. 55 zł za kilogram. O wiele więcej, bo ok. 119 zł, kosztuje filet. Jednak naszej czytelniczce zaserwowano tę tańszą wersję. Dodajmy, że jeżeli ryba jest mrożona, a nie świeża, wówczas jej cena znacznie spada.
W dobrych warszawskich restauracjach grillowanego halibuta w zestawie z frytkami i surówkami można kupić za 84 zł. Czasami zamiast z klasycznymi dodatkami będzie serwowany w podobnej cenie z owocami morza (krewetkami i małżami). Natomiast w popularnej sieciówce porcja 200 g tej ryby kosztuje 37,90 zł. W zestawie z ziemniakami i surówkami będzie kosztowała niespełna 60 zł. Można więc stwierdzić, że nad Zegrzem tanio nie jest.
Pomysł z Hiszpanią nie jest zły. Tam ceny bywają znacznie przystępniejsze
O cenach posiłków w polskich restauracjach mówi się od dawna. Wielu klientów przyznaje, że kwoty już dawno wymknęły się spod kontroli. Dlatego coraz więcej osób, zamiast spędzać wakacje w kraju, wybiera zagraniczne kurorty.
Dowodem na to, że wspomniana przez Martę Hiszpania nie jest złym tropem, jest rachunek, który niedawno przysłała nam Karolina. Ona na przełomie czerwca i lipca postanowiła spędzić urlop w hiszpańskiej Maladze, będącej stolicą słynnego Costa del Sol.
– Dzień spędziliśmy na zwiedzaniu, a kiedy w 30-stopniowym upale zeszliśmy z Alcazaby i fortyfikacji położonej jeszcze wyżej, marzyliśmy o posiłku i czymś chłodnym do picia. Dlatego nie szukaliśmy tanich restauracji, tylko weszliśmy do jednej z tych w centrum – pisze Karolina.
Dodaje, że w lokalu siedziało dużo osób, a menu dostępne na zewnątrz nie przerażało cenami. Wręcz przeciwnie. – Będąc w Hiszpanii, chcieliśmy spróbować ich paelli, czyli ryżu smażonego na patelni z mięsem lub owocami morza i warzywami. Zdecydowaliśmy się na wersję z kurczakiem, a kiedy zobaczyliśmy porcję, byliśmy przerażeni. Była ogromna – informuje nasza czytelniczka.
Dodaje, że wszystko było smaczne, a przede wszystkim bardzo sycące. Po zjedzeniu całej porcji, po godzinie 17, na kolację tego dnia już nie mieli ochoty. A co z ceną? Za paellę dla jednej osoby i świeżo wyciskany sok z pomarańczy Karolina zapłaciła 16,5 euro, czyli ok. 71 zł. – Może nie jest to mało, ale tą porcją spokojnie najadłyby się dwie osoby. Między innymi z powodu cen nie żałuję, że w tym roku wakacje spędzamy w Maladze, a nie nad Bałtykiem – podsumowała.