
"Z głębokim żalem i bólem w sercach przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci naszego kolegi Witolda Wójtowicza, artysty muzyka, wspaniałego człowieka, drogiego przyjaciela, wieloletniego pracownika domu kultury, znanego i lubianego przez wszystkich wodzireja rembertowskich potańcówek. Zawsze uśmiechnięty i pogodny, niósł radość nam i mieszkańcom Rembertowa. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci" – przekazano na facebookowym profilu warszawskiego Domu Kultury "Rembertów".
Pierwotnie nie było wiadomo, w jakich okolicznościach zmarł mężczyzna. "Witold Wójtowicz, znany jako Witek, pracownik miejscowego Domu Kultury i niezwykle serdeczny człowiek, miał zostać brutalnie zamordowany podczas wykonywania swojej misji niesienia pomocy potrzebującym" – przekazał nieoficjalnie we wtorek 2 lipca portal warszawawpigulce.pl.
Witold Wójtowicz nie żyje. Pracownik domu kultury w Warszawie został pobity
W środę dramatyczne doniesienia zostały potwierdzone przez stołecznych śledczych. Jak przekazał serwis TVN Warszawa, pan Witold został brutalnie pobity w centrum miasta. Na miejscu był reanimowany i trafił do szpitala, gdzie niestety zmarł.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ. Wiadomo też, co dokładnie wydarzyło się 27 czerwca przy ulicy Emilii Plater 41. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, poinformował portal, że śledztwo prowadzone jest przeciwko Sylwestrowi A.
– Mężczyzna jest podejrzany o to, że kilkanaście razy uderzył w głowę Witolda Wójtowicza, czym spowodował ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci nagłego zatrzymania krążenia, co stanowi chorobę realnie zagrażającą życiu. W jej następstwie pokrzywdzony zmarł – przekazał prokurator.
Śledczy ustalili, że Witold Wójtowicz pojawił się w okolicy centrum handlowego Złote Tarasy i Dworca Centralnego, gdzie wolontariusze rozdają posiłki potrzebującym.
– W dniu zdarzenia zarówno pokrzywdzony, jak i podejrzany przyjechali celem otrzymania posiłku wydawanego przez wolontariuszy dla osób ubogich. Pokrzywdzony nie był osobą bezdomną, utrzymywał się z renty. Podejrzany od kilku lat mieszkał na ulicy – opisał rzecznik warszawskiej prokuratury.
Jak ustalono, obaj mężczyźni nie znali się. Jak tłumaczył Piotr Skiba, w pewnym momencie doszło między nimi do sprzeczki, której "powodem było to, że pokrzywdzony zwrócił uwagę podejrzanemu, że ten wepchnął się przed niego do kolejki". – Podejrzany zaatakował pokrzywdzonego, zadając mu kilkanaście ciosów w głowę. W pewnym momencie pokrzywdzony osunął się na ziemię i stracił przytomność – powiedział śledczy.
Po pobiciu społecznika Sylwester A. nie uciekł, ale pozostał w tłumie oczekujących na posiłek. Po przyjeździe policji podejrzanego wskazali świadkowie i mężczyzna został zatrzymany. Wiadomo, że w chwili zdarzenia był pod wpływem alkoholu. Witold Wójtowicz zmarł tego samego dnia w szpitalu, a decyzją sądu Sylwester A. trafił do aresztu na trzy miesiące.
Dokładna przyczyna śmierci 66-latka zostanie ustalona podczas sekcji zwłok. Sylwestrowi A. grozi nawet dożywocie.
Zobacz także