Sceny z nieudanego zamachu na Donalda Trumpa wstrząsnęły światem. W sieci ruszyła lawina teorii spiskowych i pytań, co stało się w czasie konwencji w Pensylwanii. – On wiedział, że jak się podniesie, to może oberwać kolejną kulkę. Ale wiedział, że to było warte ryzyka, bez względu na to, czy doszłoby do drugiego strzału, czy nie – mówi naTemat Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Donald Trump przeżył zamach w Pensylwanii. Dziewulski analizuje sytuację
Zamachowcem okazał się Thomas Matthew Crooks. 20-latek zginął z rąk agentów. Crooks był zarejestrowany jako wyborca Partii Republikańskiej. Równolegle jednak w 2021 roku dotował prodemokratyczną organizację kwotą 15 dolarów.
Choć już wiadomo, że Donald Trump jest cały i zdrowy (ma tylko skaleczone ucho), w sieci wrze od komentarzy. Ruszyła lawina teorii spiskowych. Ustawka Partii Republikańskiej? Prowokacja Rosji? Czy sprawca jest związany z Demokratami? Czy agenci Secret Service zaniedbali swoje obowiązki?
W rozmowie z naTemat odniósł się do tego Jerzy Dziewulski – były antyterrorysta i specjalista ds. bezpieczeństwa. – Tysiące ludzi rzuci się na ochronę, bo wydaje im się, że jak jest ochrona, to nic nie ma prawa się wydarzyć. Otóż są w kompletnym błędzie – komentuje.
Zamach na Donalda Trumpa. "Świętym Graalem systemów ochrony jest wyprzedzanie"
I dodaje: – Ludzie tego nie rozumieją. Zamachu, który jest dobrze przygotowany, nie da się uniknąć. Można jedynie ograniczać jego skutki. To jest podstawa. Problem polega na tym, w jakim stopniu my, chroniąc, możemy zapewnić osobie ochranianej gwarancję przeżycia.
Dziewulski wyjaśnia, że miażdżąca większość zamachów na głowy państwa kończy się skutecznie. To oznacza, że przywódca danego kraju jest albo raniony, albo ginie. – Jeżeli zamachowiec już jest na miejscu, opracował cel, to praktycznie nierealne jest zlikwidowanie zagrożenia. A Clinton? A Kennedy? – przypomina.
– Ochrona nie daje gwarancji braku zamachu. Daje gwarancję tego, co wydarzy się, jeśli do zamachu dojdzie. Ludzie myślą, że jak dojdzie do strzału, to winna jest ochrona. To mówią ludzie, którzy nie mają pojęcia o pracy profesjonalistów. To najbardziej prymitywne próby oceny tego, co się zdarzyło – ocenia.
Dziewulski zwraca też uwagę na postawę Trumpa. Ten nie dostosował się do poleceń ochroniarzy. Zamiast się ukryć, wymachiwał ręką w geście protestu i zwycięstwa nad zamachowcem.
– Osoba ochraniana ma obowiązek słuchać tego, co mówi ochrona. Podporządkowanie ochronie powinno być bezdyskusyjne – zwraca uwagę były antyterrorysta.
– Trump wykorzystał tę sytuację. On zdawał sobie sprawę, że jak się podniesie, to pokaże społeczeństwu, że jest niezniszczalny. On podniósł rękę w geście zwycięstwa. I to jeszcze na tle flagi USA. To było wbrew wszelkim zasadom. Pokazał swoją wielkość – dodaje.
I podsumowuje: – On wiedział, że jak się podniesie, to może oberwać kolejną kulkę. Ale wiedział, że to było warte ryzyka, bez względu na to, czy doszłoby do drugiego strzału, czy nie.
Świętym Graalem wszystkich systemów ochrony jest wyprzedzanie. Czyli zapobieżenie zamachowi, przewidzenie tego, co może się zdarzyć. Wyprzedzić zamachowca to: zdobyć o nim informację i zatrzymać tego człowieka.