Jak donoszą media, ceny biletów na finał Euro osiągnęły już wartości kompletnie absurdalne. Po Berlinie chodzą Anglicy i Hiszpanie z kartkami "Kupię bilet", ale większość z nich nie ma na to ani szans, ani pieniędzy. Bilety, które w dniu sprzedaży kosztowały 85 euro, dziś kosztują ponad 5000 euro. Za najlepsze miejsca trzeba zapłacić nawet 50 000 euro, czyli ponad 200 000 złotych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej w Niemczech zakończą się za kilka godzin. O godz. 21 na Stadionie Olimpijskim w Berlinie startuje finał z udziałem Hiszpanii i Anglii. Bilety na to wydarzenie nie są już dostępne w oficjalnych kanałach sprzedaży. Fanom został więc czarny rynek.
A ten... oszalał. Brytyjski dziennik "Daily Star" pisał kilka dni temu, że ktoś sprzedawał bilet do loży VIP za... 337 tysięcy funtów. To ok. 1,8 mln złotych. Taki bilet początkowo kosztował ok. 8 tysięcy funtów.
To cena oszałamiająca, przebitka jest ponad czterdziestokrotna. Ale skala wzrostu cen dotyka wszystkich rodzajów biletów. Niemieckie media wyliczyły, że najtańsze wejściówki, które były po 85 euro, w dzień przed finałem sprzedawane były za 5300 euro za sztukę.
Kiedy UEFA rozpoczynała sprzedaż biletów, już wiele osób kręciło nosem na ceny. Fans First kosztowały 95 euro, za bilety kategorii 3 trzeba było zapłacić 300 euro, kategorii 2 – 600 euro, kategoria 1 kosztowała 1000 euro. Najdroższe Prime Seats kosztowały 2000 euro.
Wczoraj te bilety, które początkowo wycenione były na 95 euro, były sprzedawane na czarnym rynku za nawet 8000 euro. Bilety kategorii 1 kosztowały 13 000 euro, czyli 13 razy więcej niż wynosiła ich pierwotna cena. Bilety Prime Seats dostały skrzydeł i z 25-krotną przebitka osiągnęły pułap... 50 000 euro.
Przypomnijmy: to ponad 210 tysięcy złotych. Za to można kupić doposażonego Mercedesa C-klasę.
Polak w finale, ale obok boiska
Nie Szymon Marciniak, ale Francois Letexier będzie arbitrem głównym meczu Hiszpanów z Anglikami. Polak nie zostanie w niedzielę pierwszym sędzią w historii, który poprowadził finał mistrzostw świata, finał Ligi Mistrzów i finał Euro. Będzie "tylko" arbitrem technicznym.
Marciniak był jednym z faworytów tego wyścigu, polski ekspert TVP Sport Rafał Rostkowski pisał nawet, że ważna osoba z organizacji UEFA mówiła mu, iż to Polak będzie głównym arbitrem w niedzielnym finale.
Ale tym głównym sędzią starcia Hiszpanów z Anglikami będzie Francois Letexier, 35-latek z Francji. To już oficjalna wiadomość, znajdujemy ją na stronie Uefa.com. Czytamy tam także, iż Marciniak będzie sędzią technicznym, a rezerwowym arbitrem liniowym został Tomasz Listkiewicz, syn byłego sędziego Michała Listkiewicza, prezesa PZPN w latach 1999–2008.