Sejm podjął decyzję o odrzuceniu projektu ustawy depenalizującej aborcję. W mediach od tego czasu trwa burza – szczególnie wokół wypowiedzi posła Romana Giertycha odnośnie projektu Lewicy. Teraz do akcji postanowił wejść Strajk Kobiet, którego działaczki szykują dużą akcję skierowaną w konserwatystę z Koalicji Obywatelskiej oraz ludowców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W głosowaniu nie wzięło udziału trzech członków z Koalicji Obywatelskiej. Jeden z nich został usprawiedliwiony ze względu na pobyt w placówce medycznej. Jednak wobec Romana Giertycha i Waldemara Sługockiego, premier Donald Tusk zastosował karę.
"To nie było zwykłe głosowanie. Poseł Grabczuk w szpitalu – jest usprawiedliwiony. Posłowie Giertych i Sługocki zostaną zawieszeni w klubie poselskim i pozbawieni funkcji (wiceprzewodniczącego klubu i wiceministra)" – przekazał premier Donald Tusk za pośrednictwem platformy X.com
Roman Giertych zdecydował się wtedy zabrać głos w sprawie. Na wstępie oświadczenia zaznaczył, że pogodził się z decyzją premiera.
"Przyjmuję karę nałożoną na mnie przez PDT z pokorą, lecz prosiłbym Państwa o przeczytanie mojego wyjaśnienia. Jako zawieszony poseł KO zawieszam tym samym własne postanowienie, aby się o aborcji nie wypowiadać" – zaczął polityk.
Giertych przyznał, że z projektem, przygotowanym przez posłankę Lewicy – Annę Marię Żukowską zapoznał się w poniedziałek. Dalej polityk KO nie gryzł się w język, wyrażając swoją opinię co do powyższego projektu.
"Jeszcze nigdy nie było tak niechlujnego, nierozsądnego, a wręcz w niektórych punktach groźnego dla kobiet projektu ustawy. Nie mówiąc już o tym, że jeszcze nie było projektu, który wprowadzałaby taką wolną amerykankę w sprawach aborcji" – przekazał.
"Ustawa zakładała, że wykreślenie art. 152 par. 1 i 2 kodeksu karnego, czyli absolutną dowolność wykonywania aborcji na życzenie do 12 tygodnia". "Aborcję może dokonać każdy, byle nie lekarz (autorki nie wykreśliły bowiem art. 4a ustawy mówiącej o warunkach przerywania ciąży, który lekarzowi pozwala na dokonanie aborcji wyłącznie w przypadkach tam wymienionych)" – kontynuował.
"Od Giewontu aż po Hel...". Strajk Kobiet szykuje akcję wymierzoną w Giertycha i PSL
Teraz kobiety tworzące Strajk Kobiet po raz kolejny postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. We wtorek 23 lipca odbędzie się protest w sprawie odrzucenia ustawy depenalizującej aborcję.
"Po tygodniach prac i poprawek, które boleśnie okaleczyły ustawę, ale były stworzone pod PSL, niestety Sejm nie przyjął ustawy dekryminalizującej aborcję. Odporni na wiedzę naukową, odporni na argumenty prawne i merytoryczne posłowie i posłanki PSL-u spychają nas uparcie poza system, skazując na aborcyjną partyzantkę oraz opowiadając się za tym, by za kupienie tabletek córce - matka miała wyrok. By partner, który zapłacił za tabletki, był zakuty w kajdanki i zaciągnięty przed sąd" – czytamy w opisie wydarzenia utworzonego na platformie Facebook.
"Te rzeczy cały czas się dzieją i posłowie i posłanki PSL uznali tym głosowaniem, że to jest OK i nadal powinno tak być. A Roman Giertych uciekł do WC. Jak dla nas może tam zostać forever" – dodały Marta Lempart i inne członkinie OSK.
– 78 proc. wyborczyń i wyborców PSL chce nie tylko dekryminalizacji, ale i legalizacji aborcji. Mimo tego posłowie i posłanki PSL (poza 4 wyjątkami) zagłosowali, razem z PiS i Konfederacją, przeciwko projektowi dekryminalizacji aborcji – czyli przeciwko oczekiwaniom własnego elektoratu – oznajmiła Agnieszka Czerederecka.
Natomiast zdaniem Marty Lempart ostatnie głosowanie było zaś jawnym dowodem na to, jak wygląda sytuacja na polskiej scenie politycznej.
– To głosowanie było potwierdzeniem, że premierem w Polsce nie jest Donald Tusk, tylko Władysław Kosiniak-Kamysz, a wicepremierem jest Roman Giertych. Myślę, że nie po to ludzie szli głosować 15 października. Ci politycy zrobili wszystko, żeby projekt, za którym jest 90 proc. wyborców koalicji 15 października, nie przeszedł – stwierdziła liderka Strajku Kobiet.
Lempart uważa, że sytuacja zwiastuje porażkę Koalicji 15 października
Druga z pań podkreśliła, że projekt tej ustawy mógł odmienić rzeczywistość, z którą na co dzień musi się zmagać wiele kobiet, które nie mogą liczyć na pomoc i wsparcie. Ostatnie decyzje polskich władz nie przyczynią się do poprawy ich sytuacji.
– Przypomnijmy, że chodziło o projekt dekryminalizacji pomocy w aborcji, czyli likwidację karania partnerów, matek, sióstr, przyjaciółek i aktywistek wspierających kobiety potrzebujące aborcji. O to, żeby zakończyły się koszmary przesłuchań, postępowań, ciągania po sądach osób, które robią to, co w potrzebie, dla osoby bliskiej, zrobiłaby (a także robi i będzie robić każda przyzwoita osoba) – powiedziała Czerederecka.
Tymczasem w ocenie Lempart obecna sytuacja zwiastuje porażkę Koalicji 15 października i jest obrazą oraz rozczarowaniem dla wyborców, którzy tamtego dnia poszli tłumnie do urn, by w Polsce nastąpiły zmiany.
– To prosta droga do wyborczej porażki całej Koalicji 15 października, jeśli antykobiece, religijne obsesje PSL przeważają nad opiniami elektoratu. I policzek dla wszystkich, którzy jesienią stali do 4 nad ranem, żeby oddać głos 15 października. Stanowiska rządowe, które PSL ma dzięki głosom ludzi będących za aborcją, jakoś im nie brudzą ich religijnych sumień – wskazała.
I podsumowała: – I tu narzędzia ma premier Donald Tusk. Powinien z nich korzystać za każdym razem, kiedy PSL głosuje przeciwko rządowi razem z PiS i Konfederacją. Jedna wpadka – leci jeden PSL-owski wiceminister. Zapewniam, że to zadziała – PSL-owi, jak wszyscy wiemy, zależy wyłącznie na stołkach.