Trylogia "Władcy Pierścieni" w reżyserii Petera Jacksona uchodzi za arcydzieło swojego gatunku, które po ponad dwóch dekadach wciąż zachwyca. Cate Blanchett, która w adaptacji prozy J.R.R. Tolkiena wcieliła się w elfkę Galadrielę, wyznała, jak wyglądały stawki za występ u nowozelandzkiego reżysera. Jak się okazuje, trzeba było sobie jakoś radzić.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, trylogia "Władcy Pierścieni" nowozelandzkiego reżysera Petera Jacksona ma ponad dwadzieścia lat. "Drużyna pierścienia", "Dwie wieże" i "Powrót króla" zdobyły łącznie aż siedemnaście Oscarów i do dziś świecą przykładem jako jedna z najlepszych serii fantasy. Dla wielu miłośników J.R.R. Tolkiena seanse "LOTR-a" traktowane są niemalże jak święto.
Oprócz znakomitych – jak na tamte czasy – efektów specjalnych (również tych praktycznych), doskonałej ścieżki dźwiękowej skomponowanej przez Howarda Shore'a i różnorodnej scenerii prosto z Nowej Zelandii, filmowy "Władca Pierścieni" mógł pochwalić się obsadą wypchaną po same brzegi rewelacyjnymi aktorami. Wśród nich znalazła się Cate Blanchett, która – o dziwo – za rolę złotowłosej Galadrieli nie dostała prawie nic.
Cate Blanchett o tym, ile dostała za rolę w trylogii "Władcy Pierścieni"
Cate Blanchett była niedawno gościem w amerykańskim talk-show "Watch What Happens Live with Andy Cohen", gdzie promowała adaptację gry "Borderlands", która została zjedzona przez zagranicznych krytyków. W programie australijską aktorkę zapytano o to, która z jej ról była najlepiej płatna. Zanim hollywoodzka gwiazda odpowiedziała, gospodarz show zasugerował, że pewnie ta u Petera Jacksona.
Odtwórczyni władczyni Lothlórien zareagowała na to, co powiedział Cohen, słowami: "Chyba żartujesz". – Nie, nikomu nie zapłacili za prace przy tym filmie – oznajmiła, podkreślając, że w zamian za wymarzoną pracę u reżysera "Martwicy mózgu" otrzymała tylko darmowe kanapki i mogła zatrzymać sobie elfie uszy.
Nadmieńmy, że Blanchett nie jest jedyną "eflką", która wyznała, że jej zarobki za "Władcę Pierścieni" były niewielkie. Sześć lat temu Orlando Bloom ("Piraci z Karaibów") poinformował w wywiadzie z kontrowersyjnym dziennikarzem Howardem Sternem, że za trzy części, w których pojawił się jako Legolas, otrzymał zapłatę w wysokości 175 tys. dolarów.
Sean Astin ("Goonies"), którego obsadzono w roli przyjaciela Frodo Bagginsa, Samwise'a Gamgeego, zapłacono natomiast 250 tys. dolarów. Podobną pensję miał z początku dostać również powiernik Jedyniego Pierścienia, Elijah Wood("Hooligans"), ale po zakończeniu pracy przy trylogii jego gaża wzrosła do 1 mln dolarów. Taką samą stawkę przyznano Gollumowi, czyli Andy'emu Serkisowi ("Geneza planety małp").
Najwięcej za występ u Jacksona miał zainkasować odtwórca roli Gandalfa, Ian McKellen("X-Men") – za każdą część dostał podobno 3 mln dolarów.
Nadmieńmy, że trylogia "Władcy Pierścieni", która powstała w latach 1999-2003, miała budżet blisko 281 mln dolarów, a ostatecznie zarobiła w Box Office'ie 2,988 mld dolarów.
QUIZ: Jak dobrze znasz trylogię "Władcy Pierścieni"?