nt_logo

Wpadłem na "koniec Europy". Powiem ci, czy warto się tam pchać i... jak nie dać się małpom

Jakub Noch

18 sierpnia 2024, 19:17 · 15 minut czytania
Malutkie brytyjskie terytorium na południowym krańcu Półwyspu Iberyjskiego jest miejscem pełnym kontrastów. Aby przyjrzeć się im bliżej, postanowiłem więc spędzić trochę czasu na słynnej gibraltarskiej skale, uchodzącej za symboliczny "koniec Europy".


Wpadłem na "koniec Europy". Powiem ci, czy warto się tam pchać i... jak nie dać się małpom

Jakub Noch
18 sierpnia 2024, 19:17 • 1 minuta czytania
Malutkie brytyjskie terytorium na południowym krańcu Półwyspu Iberyjskiego jest miejscem pełnym kontrastów. Aby przyjrzeć się im bliżej, postanowiłem więc spędzić trochę czasu na słynnej gibraltarskiej skale, uchodzącej za symboliczny "koniec Europy".
Czy warto odwiedzić Gibraltar? Fot. Jakub Noch / naTemat.pl

Dotarcie do Gibraltaru z okolic coraz popularniejszej wśród polskich turystów Malagi, do której różni przewoźnicy latają z kilku nadwiślańskich portów lotniczych, było dość proste. Trasa prowadzi wzdłuż Costa del Sol, przez większość czasu oferując widoki na Morze Śródziemne i lokalne kurorty. Piękno słonecznego wybrzeża Andaluzji kończy się jednak w granicznym mieście La Línea de la Concepción.


Mieszanka klimatu portowego, przemysłowego (niedaleko mieści się wielka rafineria Gibraltar-San Roque) i wojskowego (oba państwa są w NATO, ale "tradycyjnie" hiszpańska armia w tych okolicach bacznie przygląda się oddziałom brytyjskim) od razu rzuca się w oczy. I raczej nie jest to widok, który prowadzi do zachwytu.

63-tysięczna miejscowość od lat znajduje się bardzo nisko w różnych rankingach jakości życia w hiszpańskich miastach. W dużej mierze przez to, że bierze na siebie ciężar tego, co dla Andaluzji oznacza fakt, iż jest na wycciągnięcie ręki z Afryki. No i że od kilku wieków odgradza Królestwo Hiszpanii od skrawka ziemi okupowanego przez Brytyjczyków.

Może odkrycie głęboko ukrytego piękna La Línea jeszcze nie było mi dane, ale z własnego doświadczenia miejscowość tę polecam głównie na ostatnią dobrą kawę przed przekroczeniem granicy.

Welcome To Gibraltar. Tak przekracza się granicę między Hiszpanią a terytorium brytyjskim

Ruch pomiedzy Hiszpanią a Gibraltarem odbywa się przez jedno pieszo-samochodowe przejście graniczne, co może czasem prowadzić do długich kolejek, zwłaszcza w okresach turystycznego szczytu. Choć to formalność, wybierając się do tego brytyjskiego terytorim zamorskiego trzeba pamiętać o zabraniu ze sobą jakiekolwiek ważnego dokumentu tożsamości.

Gibraltar nie jest częścią strefy Schengen, ale dzięki zawartemu kilka lat temu porozumieniu obywatele Unii Europejskiej pogranicznikom mogą okazać jedynie dowód osobisty, a nie paszport. Nadal trzeba jednak z hotelu zabrać ze sobą coś więcej, niż radosny wakacyjny uśmiech, co dla części turystów okazuje się zaskoczeniem, a spory z funkcjonariuszami tylko wydłużają kolejki.

Już na przejściu granicznym La Línea de la Concepción-Gribraltar świetnie widać specyfikę regionu. Znajduje się ono na wciśniętym między skały lotnisku, a ruch graniczny – zarówno pieszy, jak i samochodowy – odbywa się... przez pas startowy. Kiedy akurat jakiś samolot startuje lub ląduje na tym specyficznym "skrzyżowaniu" zapalają się czerwone światła, trzeba odczekać chwilę umilaną rykiem silników odrzutowych i znów wszystko wraca do gibraltarskiej normy.

Kilka kroków dalej sam Gibraltar szybko wita doprawdy wyjątkowym połączeniem brytyjskiej i śródziemnomorskiej atmosfery.

Na ulicach widać i słychać kulturową mieszankę. Znaki drogowe, oznaczenia, a nawet budki telefoniczne są jakby żywcem wyjęte z Londynu, ale dokoła wiele osób mówi po hiszpańsku. Albo płynnie przeskakuje z mowy Cervantesa na specyficzny dialekt jezyka angielskiego. Po wejściu w pierwsze wąskie uliczki skomplikowaną historię od razu odpowiada także tutejsza różnorodna architektura.

Otóż Gibraltar od starożytności był strategicznie ważnym punktem, dającym kontrolę nad wejściem do Morza Śródziemnego. W czasach rzymskich i fenickich stał się kluczowym portem. Jego dzisiejsza nazwa wywodzi się zaś z kolejnej epoki, która naznaczyła Gibraltar. Utworzono ją z arabskiego "Dżabal Tarik" (pol. Góra Tariqa), jak to miejsce nazwano niegdyś na cześć berberskiego wodza Tariqa ibn Ziyada, który tu w 711 roku rozpoczął podbój Półwyspu Iberyjskiego.

Gibraltar był istotnym ośrodkiem handlowym i militarnym także w średniowieczu, a jego strategiczne położenie sprawiało, że był celem wielu kolejnych podbojów. W szturmie z 1462 roku Hiszpania wreszcie tę ziemię od Maurów odzyskała, aby utracić ją ponownie w 1704 roku. Podczas wojny o sukcesję hiszpańską została ona bowiem zdobyta przez flotę angielsko-holenderską.

A na mocy zawartego w 1713 roku pokoju utrechckiego Gibraltar przekazano pod panowanie Wielkiej Brytanii. Co do dziś formalnie pozostaje obszarem sporu między Madrytem a Londynem, choć oba państwa są sojusznikami w NATO (a wcześniej długie lata Brytyjczycy pod rękę z Hiszpanami współpracowali w UE).

I być może coraz mocniej erodujące Zjednoczone Królewstwo odpuściłoby te 6,55 km², ale poza kwestiami strategicznymi za pozostawaniem pod brytyjską flagą przemawia przede wszystkim fakt, że taką wolę konsekwentnie wyraża większośc z 34 tys. Gibraltarczyków.

Ich mała ojczyzna oficjalnie pozostaje więc "brytyjskim terytorium zamorskim z autonomią wewnętrzną", co oznacza, że ma własny parlament i rząd, ale o nnajpoważniejszych sprawach – w tym zagranicznych czy obronności decydują na lodyńskiej Downing Street 10. Dlatego ze szczytu Skały Gibraltarskiej łatwo zauważyć gęsto krążące wokół niej jednostki brytyjskiej marynarki i straży przybrzeżnej.

A skoro mowa o dominującej nad Gibraltarem skale, to dobra okazja, aby skończyć ten krótki historyczo-polityczny rys i wrócić do zwiedzenia.

Nawet zimą nie ma tu co liczyć na iście brytyjską pogodę (jest ona raczej północnoafrykańska) i szczególnie latem na The Rock of Gibraltar można się wręcz roztopić, ale stanięcie na jej wierzchołku to naprawdę punkt obowiązkowy. Miejsce to daje zapierające dech w piersiach widoki na Cieśninę Gibraltarską i wybrzeże Afryki oddalone zaledwie o kilkanaście kilometrów.

Małpy z Gibraltaru. Magoty strażnikami brytyjskiej flagi (i wrednymi złodziejaszkami...)

Dla wielu turystów nie mniej facynujcym elementem wizyty na skale (a właściwie w całym mieście) są magoty gibraltarskie – jedyne dziko żyjące małpy w Europie. Te małe, ciekawskie stworzenia są wszędzie na skale i często podchodzą do turystów w poszukiwaniu jedzenia i "pamiątek".

Pierwsze wrażenie zawsze jest takie samo: och, jakie one słodkie. No i na pewno głodne skoro tak wyciągają w naszym kierunku łapki, prawda? Rzeczywistość jest jedna nieco inna.

Po pierwsze, trzeba mieć świadomość, że karmienie małp z Gibraltaru jest surowo zabronione i choć "wszyscy to robią", my możemy mieć pecha i wyłapać spory mandat. Kiepskim pocieszeniem będzie kwota wyrażona w funtach gibraltarskich, bo kurs tej waluty jest identyczny jak funta szterlinga.

Po drugie zaś, przestrzeganie zasad dotyczących kontaktu z małpiszonami jest kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa zarówno turystom, jak i zwierzętom. Choć magoty mają tylko do 75 cm długości ciała i ważą 10-15 kg, są naprawdę silne. Krzywdę mogą wyrządzić już zupełnie niechcący, na przykład zbyt łapczywie rzucajac się na przysmak.

A poza tym potrafią być jednak dość wredne dla ludzi, bo czasem uważają, że rywalizują z nami o gibraltarskie terytorium. A na pewno stan posiadania w jego granicach...

Wybierajac się w rejony najgeściej zamałpione – w tym szczególnie na The Rock – warto zdjąć biżuterię, barwne chustki czy kapelusze. Pod żadnym pozorem nie pozostawiaj też nigdzie torby lub plecaka! Nowego właściciela z gatunku Macaca sylvanus szybko znajdą odłożone choć na chwilę smartfony, aparaty itd.

Walka z mapłami o odzyskanie utraconego przedmiotu jest nie tylko niebezpieczna, ale i komiczna, więc nawet jeśli zakończy się sukcesem, "na pamiątkę" można mieć kilka nagrań hulających po YouTube i TikToku. Na pomoc ze strony lokalnych służb porządkowych i bezpieczeństwa raczej nie ma co liczyć, bo wszystko skończy się na wskazaniu jednej z licznych tablic informujących o potencjalnym zagrożeniu.

Według legendy obecność małp zapewnia brytyjskie panowanie nad tym terytorium. Mówi się, że tak długo jak zechcą one tu pozostać, na strategicznie położonej skale powiewać będzie Union Jack.

Ale skąd tyle magotów na Gibraltarze? Najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że ich przodkowie przybyli jakoś z – wszkaże niedalekiej – Afryki Północnej. Magoty są bowiem naturalnie występującymi małpami w regionach górskich Maroka i Algierii. Badania genetyczne wskazują, że populacja gibraltarska może mieć wspólne korzenie z kuzynami żyjącymi dziś w Górach Atlas.

Wiadomo też, że magocka obecność na Gibraltarze sięga czasów daleko przed narodzinami Chrystusa. Niektóre teorie mówią, że to Fenicjanie, jako starożytny lud żeglarzy i kupców, mogli sprowadzić małpy na Półwysep Iberyjski w ramach handlu egzotycznymi zdobyczami. Inne tropy wiodą tam, gdzie po wizycie w Afryce do brzegu przybijały jednostki Rzymian.

Jednak to rozpoczęty w XVIII wieku okres brytyjskiej okupacji Gibraltaru miał decydujący wpływ na przetrwanie i rozwój populacji magotów. Brytyjscy żołnierze stacjonujący u stóp The Rock od samego początku zwracali uwagę na obecność tych małp, z czasem uznając je za symbol swojego garnizonu.

Królewscy wojskowi rzucili się więc do działania, gdy w okresie II wojny światowej populacja magotów gwałtownie zaczęła się kurczyć. Ze względu na wspomnianą już legendę wzbudziło to niepokój zarówno na miejscu, jak i na Downing Street 10. W 1942 roku premier Winston Churchill przejął się tak bardzo, że pomiędzy planowaniem wojennych strategii zarządził oficjalną ochronę małp i sprowadzenie nowych osobników z Maroka. Dzięki temu populacja magotów odzyskała stabilność.

Objęte ochroną prawną są one do dziś, a władze regularnie przeprowadzają systematyczne kontrole stanu ich zdrowia. Monitorowane jest też ich zachowanie – chodzi o to, żeby dobrostan zwierząt łączyć z bezpieczeństwem mieszkańców i turystów.

Co warto zobaczyć na Gibraltarze? Nie pomijaj Skywalk i "końca Europy"

Pięciominutowy spacer z głównego punktu obok stacji kolei linowej, która jest najwygodniejszym środkiem transportu z miasta na szczyt, pozwala natomiast na odhaczenie miejsca od kilku lat szturmowanego szczególnie chętnie przez instagramerów. W 2018 roku otwarto bowiem Skywalk Gibraltar – platformę widokową z zbudowaną z hartowanego szłka i stali, która wystaje nad skalną przepaść.

Znajduje się ona na wysokości 340 metrów nad poziomem morza i oferuje prawie 360-stopniową perspektywę na okolice. Z pewnego względu Skywalk za puntk obowiązkowy uznają szczególnie fani "Gwiazdnych Wojen". Wszystko dlatego, że oficjalnie otwarty został on przez Marka Hamilla, znanego z roli Luke'a Skywalkera. Ku rozczarowaniu wielu, na tym związki gibraltarskiej atrakcji z uniwersum George'a Lucasa się kończą.

Trzeba jednak wiedzieć, że Skała Giblartarska skrywa coś ciekawego także w swoim wnętrzu, a tajemnice te poznać można, odwiedzając sieć tuneli wojennych i jaskiń.

Za jedno z miejsc typu "must-see" uchodzi St. Michael's Cave, czyli naturalna jaskinia wapienna, która była używana jako schronienie już w czasach starożytnych, podczas II wojny światowej stworzono tam szpital polowy, a obecnie odbywają się w niej koncerty i przedstawienia, bo zapewnia wspaniałą akustykę.

Intresującym miejscem jest Great Siege Tunnels – system tuneli wybudowanych przez Brytyjczyków podczas Wielkiego Oblężenia w latach 1779-1783. Były one strategicznie ważne, pozwalając na obronę terytorium przed hiszpańsko-francuskimi wojskami próbującymi przepędzić nieproszonych gości z Wysp.

Także to miejsce odegrało strategiczną rolę w okresie II wojny światowej. Tunelowa sieć została wtedy rozszerzona i służyła m.in. jako aliancka baza operacyjna, w której tajną wiedzą z sojusznikami latem 1943 roku z pewnością dzielił się gen. Władysław Sikorski.

Jako że wszędzie jest tu blisko, nie można pominąć Europa Point / Point of Gibraltar. To najbardziej wysunięty na południe punktu Gibraltaru, gdzie znajdują się charaktarystyczna latarnia morska oraz meczet.

Z tego miejsca można obserwować spektakularne widoki na Cieśninę Gibraltarską i drugi, afrykański brzeg z hiszpańską eksklawą Ceutą i marokańskim Tangierem. W pobliżu znajduje się też pomnik poświęcony katastrofie, w której tragicznie zginął Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych.

Choć przylądek nie jest jednym ze skrajnych punktów Starego Kontynentu, wiele osób sugeruje się jego nazwą uznąc, że to "koniec Europy". Skądinąd najdalej na południe wysunięty punkt europejskiej ziemii w tej okolicy się znajduje – to jednak Przylądek Marroquí koło hiszpańskiej Tarify, z którego do Maroka w linii prostej jest zaledwie 14 km.

Zrówno tam, jak i tu na Gibraltarze rzadko zdarza się, aby pogoda była tak zła, żeby uniemożliwić wpatrywanie się w majaczące prawie na wyciągnięcie ręki górskie grzbiety Atlasu.

TEST: Robisz tak na wakacjach? Sprawdź, czy mogą Cię uznać za "turystę niskiej jakości"

Piętrusem, busikiem czy kolejką? Oto jak najwygodniej poruszać się po Gibraltarze

Choć Gibraltar jest niewielki, oferuje szeroki wachlarz środków transportu, które ułatwiają poruszanie się po jego terenach i zwiedzanie licznych atrakcji. Dostępna jest tu na przykład dość dobrze zorganizowana komunalno-turystyczna sieć autobusowa, której operatorem jest Citibus.

Jest ona obsługiwana przede wszystkim przez pojazdy piętrowe i obejmuje swoim zasięgiem najważniejsze punkty na wyspie, takie jak centrum miasta, lotnisko, granica z Hiszpanią oraz różne atrakcje turystyczne. Bilety można kupić u kierowcy lub wcześniej w kioskach, a kursy są regularne, choć ze względu na korki nie warto zbyt wielkiej uwagi przywiązywać do rozkładu jazdy.

Gibraltar słynie również z minibusów turystycznych, które oferują zorganizowane wycieczki po najbardziej interesujących miejscach na wyspie. Tego rodzaju usługi, oferowane są głównie przez firmy, takie jak Gibraltar Rock Tours i Rock Around the Rock Tours.

To może być idealne rozwiązanie dla tych, którzy chcą zobaczyć najważniejsze atrakcje w dość wygodny sposób, ale zarazem nie zamierzają przepłacać. Objazdy trwają od 90 minut do nawet kilku godzin, w zależności od wybranego pakietu.

Wśród nieco zamożniejszych turystów chętnie wybieranym środkiem transportu na Gibraltarze są też taksówki. Można je łatwo zamówić przez telefon lub złapać na postojach w centralnych punktach miasta, takich jak przejście graniczne i lotnisko czy Casemates Square.

Tutejsi taksówkarze oczywiście również oferują możliwość zarezerwowania pojazdu na kilka godzin i zorganizowania kameralnej wycieczki.

Jedną z najpopularniejszych atrakcji, a zarazem środków transportu, jest jednak kolejka linowa, która zabiera pasażerów z dolnej stacji przy Grand Parade do górnej stacji na szczycie Skały Gibraltarskiej. Wjazd pozwala na podziwianie widoku na miasto, port i dalekie krajobrazy.

Ze względu na niewielkie rozmiary Gibraltar jest dość przyjazny dla pieszych. Minusem są tylko ewentualne wzniesienia i temperatura powietrza, ale i tak wiele osób decyduje się na zwiedzanie miasta na piechotę, korzystając z licznych tras spacerowych, które pozwalają na pełne docenienie tutejszej unikalnej atmosfery oraz nieco lepszy kontakt z lokalną kulturą i historią.

Wybierajac się na Gibraltar, warto pamiętać, że choć nie do końca jest tu jak w "prawidziwej" Wielkiej Brytanii, to i nie jesteśmy tylko w upudrowanej na inne barwy Hiszpanii. To odczuwa się przede wszystkim w portfelu. Ceny są tutaj wyższe niż na i tak nienajtańszym Costa del Sol, co bywa przykrym zaskoczeniem dla turystów.

W szczególności tych planujących zostać tu na dłużej, bo wyraźnie od hiszpańskich odstają gibraltarskie ceny żywności i zakwaterowania. Atutem tego miejsca jest jednak jego kompaktowość. Wszystkie główne atrakcje są w zasięgu spaceru, przejażdżki autobusem, busikami lub kolejką linową.

A jeśli chemy wydać trochę pieniędzy (powszechnie honorowane są nie tylko funty gibraltarskie i szterlingi, ale też euro), to handlowa Main Street daje dostęp do wielu sklepów wolnocłowych, gdzie można znaleźć okazje cenowe na alkohol, perfumy i elektronikę. "Główna" i jej odnogi to też okolica pełna kafejek i restauracji, gdzie można spróbować lokalnych specjałów, takich jak panissa, calentita, tarta de Santiago, raisin fritters czy pudin de pan.

Charakterystyczna dla Gibraltaru jest też przyjazność miejscowej ludności. Ma ona dużą świadomość tego, że turystyka jest kluczowym elementem ich maleńskiej gospodarki (oczywiście obok gibraltarskiego portu – jednego z najbardziej ruchliwych punktów przeładunkowych na świecie).

Gibraltarczycy to społeczność mała, ale gościnna i chętnie pomagająca odnaleźć się przyjezdnym. Co tylko dodatkowo sprawia, że Gibraltar jest miejscem, które warto odwiedzić choćby na chwilę, a jego unikalne położenie, historia i mieszanka kultur sprawiają, że wizyta ta na długo zostaje w pamięci.

Czytaj także: https://natemat.pl/566150,matala-na-krecie-relacja-z-podrozy-na-wlasne-oczy