Nie śledzimy użytkownika. Nie zbieramy informacji o nim, a wyniki wyszukiwania podajemy według tego, co jest najbardziej trafne, a nie o co zadbają marketerzy – to tylko kilka elementów filozofii DuckDuckGo. Wyszukiwarka stworzona przez Gabriela Weinberga powstała dla tych, którzy mają dość Google. Zdobywa coraz większą popularność w Stanach. Ma szansę też w Polsce?
Gabriel Weinberg akurat miał wolnych 10 milionów dolarów. Właśnie sprzedał swój start up The Names Database i szukał pomysłu na nowy biznes. Wykorzystując narastające w internetowej społeczności wątpliwości dotyczące wyszukiwarki Google, postanowił stworzyć własne narzędzie do przeglądania stron. I choć jego żona miała stwierdzić, że Weinberg po prostu oszalał, programista rozpoczął prace.
Co by tu...
Pomysł na wyszukiwarkę opierał się na pytaniu: co możemy zrobić my, czego inne wyszukiwarki nie mogą, bo są duże? Odpowiedź była prostsza niż początkowo się wydawało. Okazało się, że nowy silnik może serwować użytkownikowi wyniki, których ten szuka naprawdę, a nie te, które bazują na wcześniejszych wyszukiwaniach, czy zainteresowaniach określonych na ich podstawie.
Weinberg w wywiadach zapewnia, że wyszukiwarka nie śledzi użytkowników, nie przechowuje adresów IP, plików cookies (o ile nie jest to niezbędne) i nie jest zaśmiecona reklamami. Jest więc tym, czym... Google było kiedyś. Co więcej, DuckDuckGo wprowadziło funkcjonalność, która pozwala przeszukiwać sieć anonimowo, tak jak gdyby użytkownik korzystał z ukrytej sieci TOR.
DuckDuckGo do przeszukiwania sieci korzysta z około 50 źródeł, takich jak Yahoo! Search BOSS, Wikipedia, Bing, a także własny DuckDuckBot. Autor wyszukiwarki zdążył też wymyślić, jak – bez gromadzenia o nim informacji – ułatwić użytkownikowi życie. U góry wyników wyszukiwań wprowadzono szare pola, które zawierają najlepsze, najbardziej trafne wyniki wyszukiwań. Ten sposób został przez twórców DuckDuckGo nazwany "Polityką zero klików".
W trosce o jakość wyszukiwania Weinberg wypowiedział także wojnę wielkim "content farmom", czyli firmom, które dzięki publikowaniu masy niskiej jakości contentu łowią kliki. DuckDuckGo usuwa z wyników wyszukiwania linki prowadzące do takich serwisów, jak eHow.
Chwyciło!
Wydaje się, że pomysł DuckDuckGo chwycił. Jak podaje "The Washington Post", wyszukiwarka w ciągu roku wzrosła 4,5 razy – z 10 mln zapytań w październiku 2011 roku, do 45 mln. To oczywiście wciąż niewielki procent tego, co dzieje się w największych wyszukiwarkach, ale chwilę później strona Searchengineland.com pytała, czy DuckDuckGo może stać się nawiększym długoterminowym zagrożeniem dla Google. Serwis Lifehacker.com uznał, że DuckDuckGo jest jednym z najlepszych zastępstw dla naruszających prywatność wyszukiwarek.
Publicysta "TIME", Harry McCracken, przyrównał z kolei DuckDuckGo do swojej ulubionej restauracji z hamburgerami. W felietonie przyznał, że knajpę ceni za to, że w menu nie ma azjatyckich sałatek ani latte – po prostu hamburgery. Tak samo "DuckDuckGo nie ma książek, blogów, ani obrazków. Nie ma autodopasowania. Oferuje podstawowe przeszukiwanie sieci, a 'dziesięć niebieskich linków', które wyświetlają się na początku jest zwykle... po prostu użytecznych" – napisał i zaliczył wyszukiwarkę Weinberga do 50 najlepszych stron internetowych w 2011 roku.
Jako domyślną wyszukiwarkę DuckDuckGo ustawiono w systemie Linux Mint 12.
Bang!
Żeby zacząć używać DuckDuckGo, wystarczy zainstalować lekką i nieinwazyjną aplikację w przeglądarce (ja używałam pod Chrome, ale działa także z Operą i Firefoxem oraz na smartfonach z Androidem i MacOS). Nie trzeba otwierać nowego okna, wystarczy kliknąć w ikonkę kaczki i wpisać frazę.
Żeby skrócić czas wstukiwania, można użyć funkcji "Bang". Wystarczy użyć wykrzyknika, by szukać w konkretnym miejscu. I tak: po wpisaniu w pasek"!m Warszawa", DuckDuckGo przenosi nas do stolicy Polski na Google Maps. "!gi Barack Obama", by znaleźć zdjęcia prezydenta USA w Google Images. "!n Korea", by Kaczka pokazała nam ostatnie wiadomości z Korei. I tak dalej.
DuckDuckGo tworzy jedynie kilka osób. Przeglądarka korzysta jednak z dobrych doświadczeń Linuxa, czy Wikipedii i zachęca do pracy nad nią także użytkowników.