Dr Elżbieta Janicka z Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk zasugerowała, że "Rudego" i "Zośkę", bohaterów książki "Kamienie na szaniec", łączyła homoseksualna miłość. – To jest coś tak obrzydliwego. To są bzdury zupełne! I wszyscy, którzy pamiętają tamte czasy, to potwierdzą – mówi w rozmowie z naTemat Danuta Rossman, łączniczka Tadeusza "Zośki" Zawadzkiego i przyjaciółka całej trójki z "Kamieni…".
Danuta Rossman: Rany boskie, to jest coś tak obrzydliwego. Bardzo zasmuciła mnie ta informacja. To jest tak, że w tej chwili każdemu można przyczepić taką łatką, po to, by zepsuć jego obraz w oczach potomnych. A przecież to są bzdury zupełne i proszę napisać, że wszyscy z tamtych czasów, którzy jeszcze żyją, absolutnie uważają to za nieprawdę.
Janicka na dowód cytuje wypowiedź samego "Zośki", który miał mówić o rozkoszy i bliskości w stosunkach z "Rudym". Fragment brzmi tak: "Wziął moją rękę w dłoń i trzymał mocno. Mówił: 'Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział'. Skarżył się na ból i mówił: 'Tadeusz, jak rozkosznie, jak przyjemnie'".
Ja rozumiem, że to jest dziś bardzo modny temat, ale tam żadnej "rozkoszy" nie było! A przecież ja z nimi się spotykałam i bardzo dobrze się znaliśmy. Powiem panu, jak to było między nami. Oni wszyscy chodzili do gimnazjum Batorego, a ja do Królowej Jadwigi. Tyle że te szkoły były ze sobą bardzo mocno powiązane, bo na przykład siostra Jaśka Bytnara uczyła się z nami. Tak to było, że mieliśmy bardzo bliskie relacje. Potem, już po szkole, też się przy nich kręciłam, jeździłam z nimi na obozy, na przykład raz byliśmy na Węgrzech. Byliśmy młodzieżą, która żyła bardzo blisko ze sobą, żyła przygodą, przyszłością, dużo sportu uprawiała. Ale homoseksualizm? Nie widziałam u nich tego typu chęci, ciągotek. Nie wiem, ile złej woli trzeba mieć, by tak pomyśleć.
Nigdy wcześniej nie słyszała pani o takich domysłach?
Ponieważ w tym roku było 70-lecie Akcji pod Arsenałem to trochę więcej się o nich mówiło i ktoś z bliskich doniósł mi, że słyszał taką plotkę. Już nawet nie pamiętam kto. Ale aż do teraz poza takie obrzydliwe plotki to nie wychodziło. Boże, skąd tej pani przyszło do głowy? Taka mądra kobieta...
To jak opisałaby pani relacje między "Zośką" i "Rudym"?
Przyjaźń między nimi tak naprawdę rozwinęła się dopiero w czasie wojny. Wcześniej chodzili do jednej klasy do Batorego i wspólnie zdawali maturę w 1939 roku. Wtedy w tej klasie było bardzo dużo chłopców mocno zaprzyjaźnionych ze sobą. Także dlatego, że działali oni w jednej harcerskiej drużynie. Zresztą, muszę powiedzieć, że w tamtym okresie Jasiek ["Rudy"] miał troje przyjaciół, ale wśród nich nie było Tadeusza ["Zośki"]. Tadeusz był raczej typem intelektualisty samotnika. Owszem, razem jeździli na wyjazdy i różne spotkania, ale bez jakiejś czułości i tego typu rzeczy.
Cytowany przez Janicką fragment relacji "Zośki" temu nie przeczy?
Nie, bo to już są czasy wojenne i tak naprawdę nikt dzisiaj nie zrozumie, jak w takiej sytuacji wygląda prawdziwa przyjaźń. Niestety muszę powiedzieć, że "Kamyk" [Aleksander Kamiński, autor "Kamieni"] zrobił wielką krzywdę chłopcom, bo napisał głównie o tych trzech, natomiast tam było ich znacznie więcej. Trzeba podkreślić, że oni wszyscy byli zaprzyjaźnieni, bardzo serdeczni i bliscy sobie. Jedni dla drugich nie wiadomo, co by zrobili. To braterstwo było w całej grupie, a nie tylko w przypadku dwóch czy trzech chłopców.
Obawia się pani, że postrzeganie bohaterów "Kamieni na szaniec" zmieni się po takich przypuszczeniach?
Mam nadzieję, że nie, ale uważam, że to są wszystko niesłychanie krzywdzące rzeczy. Proszę zobaczyć, to jest piękny wzór przyjaźni, współpracy, chęci współdziałania. Dzisiaj wszyscy myślą o sobie, a kiedyś myśleli o wszystkich. Szkoda, że pani doktor próbuje to przyćmić. Chodzi o to, by wszystko było poprawne i w pewien sposób modne...
Nazwisko "Rudego", czyli Jana Bytnara, pojawiło się też ostatnio w innym kontekście. Lider Ruchu Narodowego Robert Winnicki przekonywał, że przed wojną Bytnar był członkiem Grup Szkolnych ONR. Co pani na to?
Też bzdury. Jestem absolutnie pewna, że w żadnej takiej partyjnej organizacji młodzież nie działała. Poza tym, jeśli chodzi o harcerstwo, była zasada, że nie można do podobnych grup się zapisywać. Oczywiście, słyszałam ostatnio pewne plotki, ale nie widzę, by ktoś, kto znał "Rudego" je potwierdzał. A przynajmniej ja mogę zdecydowanie temu zaprzeczyć.
Więc po co narodowcy się tym chwalą?
Nie wie pan po co? Żeby się wywyższyć. Chcą pokazać, my jesteśmy tacy i tacy, o ONR się źle mówi, a tymczasem nawet ci bohaterowie do nas należeli. Bardzo nad tym ubolewam, że zarówno w jednej, jak i drugiej sprawie, gra się tymi postaciami. To po prostu smutne.
Danuta Rosman (Zdanowicz)– łączniczka Szarych Szeregów, adiutantka Tadeusza "Zośki" Zawadzkiego. Jej mąż Jan "Kuna" Rossman był członkiem Głównej Kwatery Szarych Szeregów. Po upadku Powstania Warszawskiego trafiła do obozu na terenie Niemiec, a potem wyjechała do Wielkiej Brytanii. Do Polski wróciła po zakończeniu wojny. Obecnie jest aktywną działaczką społeczną.