nt_logo

"Pracuję tylko na jedzenie". Sprawdziłam, jak w wygląda kryzys turystyczny w Turcji

Katarzyna Zuchowicz

29 sierpnia 2024, 11:22 · 5 minut czytania
Jedziesz na wakacje do Turcji i o tym nie myślisz. W głowie masz relaks, fajny hotel, morze, baseny, wycieczki, super klimat, cokolwiek. Ale nie żaden kryzys. Idziesz ulicą i widzisz tłumy ludzi. Hotele pękają w szwach, na basenach toczy się wojna o leżaki, w knajpach gwarno, w sklepach kolejki, Turcy żartują, są uśmiechnięci od ucha do ucha. Ale gdy pytasz o kryzys, szybko dopada cię inny obraz. – Takiej przepaści między biedą a bogactwem wcześniej nie było. Nie było tego aż tak widać – słyszę.


"Pracuję tylko na jedzenie". Sprawdziłam, jak w wygląda kryzys turystyczny w Turcji

Katarzyna Zuchowicz
29 sierpnia 2024, 11:22 • 1 minuta czytania
Jedziesz na wakacje do Turcji i o tym nie myślisz. W głowie masz relaks, fajny hotel, morze, baseny, wycieczki, super klimat, cokolwiek. Ale nie żaden kryzys. Idziesz ulicą i widzisz tłumy ludzi. Hotele pękają w szwach, na basenach toczy się wojna o leżaki, w knajpach gwarno, w sklepach kolejki, Turcy żartują, są uśmiechnięci od ucha do ucha. Ale gdy pytasz o kryzys, szybko dopada cię inny obraz. – Takiej przepaści między biedą a bogactwem wcześniej nie było. Nie było tego aż tak widać – słyszę.
Turcja zachwyca zagranicznych turystów. Jak w kurortach żyje się Turkom? Fot. Deposit/East News

Dolmusz po mieście lub do sąsiedniego miasteczka kosztuje 30 lir, czyli ok. 3,40 zł. Taksówka wodna do pobliskiej miejscowości, którą płyniesz godzinę, a widoki zapierają dech – 300 TRY, czyli ok. 34 zł. Ubrania? Spodnie, bluzy, t-shirty – wszystko można znaleźć w normalnych sklepach za mniej niż 30-40 zł, a w słynnym tureckim Mavi kupisz dobre dżinsy za ok. 90 zł czy bluzę za 85. Jedzenie? Ceny porównywalne lub niższe. Zwykły magnes na lodówkę kosztuje 20-50 lir, czyli niewiele ponad 2-5 zł.


Mogę mówić tylko o Marmaris i okolicy, ale podejrzewam, że w innych kurortach jest podobnie. Dla Polaków jest tanio, to się odczuwa w wielu miejscach. Ale dla nich? Cała Polska od tygodni słyszy, że Turcja boryka się z wielkim kryzysem turystycznym, bo Turcy wolą wyjeżdżać do Grecji, gdzie jest taniej.

Szczerze? Okiem turysty tego kryzysu na ulicach zupełnie nie widać. Na przykład Marmaris tętni życiem w dzień i w nocy. Jest mnóstwo Polaków, rosyjskojęzycznych narodów, Brytyjczyków, nie brakuje też tureckich rodzin. Pełne knajpy, pełne sklepy, dolmusze dopchane do granic możliwości kursują jeden za drugim.

Do tego niedawne statystyki tureckiego Ministerstwa Turystyki pokazują, że w lipcu Turcję odwiedziło 7 mln turystów – o 2,6 proc. więcej niż rok temu o tej samej porze. A od stycznia – 29 mln turystów, wzrost o 8,27 proc. w porównaniu do 2023 roku.

Ale Turcy?

Dla Turków w kraju jest bardzo drogo

O tym, że wolą Grecję, pisaliśmy w naTemat nie raz. Klaudia Zawistowska opisywała, jak Turcja zmaga się z kryzysem odpływu turystów krajowych, których nie stać na urlop w kraju. Że właściciele sklepów i restauracji w mniejszych tureckich kurortach najbardziej odczuwają teraz skutki ich braku, a jeden z nich, w Fethiye ok. 130 km od Marmaris, wyszedł na ulicę z megafonem w ręku i zaprosił ludzi na pogrzeb tureckiej turystyki.

Młody Turek jest zaskoczony. Nawet nie samym pytaniem, co tym, że gdzieś w Polsce o tym piszą. Jest zaskoczony, że ktoś o tym wie, że za granicą ktoś to zauważył.

– Tak. W Grecji jest taniej, a przynajmniej ceny są stabilne, dlatego ci, co mogą, wyjeżdżają tam na kilka dni – mówi.

Podaje przykład. Kolacja dla dwóch osób – pełen stół zastawiony przystawkami, danie główne, kalmary i inne owoce morza, wino etc. – W Grecji zapłacisz jakieś 50 euro. A w Marmaris może nawet ze 150 – mówi.

Nie sprawdziłam, muszę wierzyć na słowo. Ale za to np. kulkę lodów w tureckim kurorcie można kupić za ok. 50-55 lir, czyli ok. 6 zł. Fajna kawa mrożona o smaku ciasteczek Lotus czy duży milkshake w lokalnym a'la Starbuksie – ok. 17 zł.

A kebaby, pity i inne pizze w niedużych restauracjach – ok. 25-40 zł.

Za trzy duże dania obiadowe jak poniżej, po 260 i 380 TRY, dwie cole i trzy wody zapłaciłam 1075 TYR (ok. 122 zł) do tego gratis: sałata, dwie pasty i pita.

Ale patrzę w innej restauracji, przy głównej ulicy. Kebaby: 500-900 TRY. Dania z kurczakiem – 499 TRY (ok. 56 zł). Fajitas: 500-700 TRY (ok. 79 zł). Sałatki – 100-800 TRY (11-90 zł).

Przez chwilę rozmawiamy o tym, że tak jest wszędzie. Polacy też twierdzą, że w Polsce jest drogo i wyjeżdżają na urlop za granicę. Czesi przyjeżdżają do Polski, bo uważają, że u nas taniej. Wszędzie jest drogo, ciężko, zwłaszcza tym, którzy zarabiają najmniej.

– Ale u nas inflacja jest potężna. Ceny szaleją. Dziś są takie, a nie wiadomo, jakie będą jutro, za tydzień, za miesiąc. Dla Turków jest w kraju bardzo drogo – mówi.

Podatki rosną, ceny rosną, a zarobki się nie zmieniają

Inflacja to magiczne słowo. Pada co chwilę. Nawet jak trudno się dogadać, to i tak słyszysz ciągle: inflacja, inflacja... 60 procent, 80 procent, 100 procent. Wyższe ceny... Bardzo drogo...

Sprzedawca w jednym ze sklepów pokazuje na małe koło nadmuchiwane do pływania. Cena – 300 lir. – To samo koło rok temu kosztowało 150, o 100 proc. mniej. Ceny są dwa razy wyższe. Jest bardzo drogo. Wszystko jest bardzo drogie. Coraz droższe. Ale zarobki stoją w miejscu – mówi.

300 lir to około 34 zł.

– To drogo dla tureckiego turysty za takie koło? – pytam.

– Drogo. Mówią, że w Grecji jest dla nas taniej, ale nie wiem. Wydaje mi się, że ceny są porównywalne – tak uważa.

Przypomnijmy, zgodnie z aktualnymi przepisami Turcy mogą spędzić do 7 dni na jednej z 10 greckich wysp, a zainteresowanie takimi wyjazdami jest ogromne. Tak duże, że tureckie władze ogłosiły podwyżkę podatku wyjazdowego dla obywateli, aby zniechęcić ich do zagranicznych podróży. To wzrost o 233 proc. w porównaniu ze stawką, która obowiązywała w 2022 roku.

– Podatki rosną, ceny rosną, a zarobki się nie zmieniają. Ludzi na nic nie stać. Nie wiemy, co będzie dalej – mówi starszy Turek, emeryt. Twierdzi, że ma 12,5 tys. lir emerytury. To ok. 1400 zł.

Emeryci rozczarowani. Co jest 12,5 tysiąca?

Dopiero potem czytam w tureckich mediach, że najniższa emerytura wynosiła 10 tys. TRY, ale w lipcu tego roku partia rządząca ogłosiła podwyżkę do 12,5 tys., z której skorzysta ponad 3,7 mln emerytów w kraju.

"To wywołało krytykę, złość i rozczarowanie wśród emerytów, związków zawodowych i głównego przywódcy opozycji za niespełnienie ich oczekiwań – podała państwowa agencja informacyjna Anadolu" – czytam.

– Ile to 12,5 tysiąca? Za mieszkanie płacę ok. 20 tysięcy. Dlatego tacy jak ja muszą dorabiać. Teraz to pewnie z 70 proc. społeczeństwa. Wcześniej nie było widać takiej ogromnej przepaści między biednymi i bogatymi, którzy też tu przyjeżdżają. Mają swoje domy i hotele – mówi emeryt.

Media piszą, że emeryci liczyli na wzrost do wysokości minimalnej pensji krajowej. Ale wraz z podwyżką ciągle są poniżej niej.

Czytam, co powiedział o niej lider opozycji Özgür Özel: "Sześć miesięcy temu za 10 tys. TRY emeryci mogli kupić 25 kilogramów mielonej wołowiny. Dziś za 12,5 tys. mogą kupić tylko 16 kilogramów".

Widać, że politycznie i społecznie wokół emerytur wrze.

Stoimy niedaleko banku. W pobliżu jest mnóstwo sklepów. Pytam, ile mogą zarabiać osoby, które tam pracują. Emeryt szybko przelicza na kalkulatorze. – Około 17 700 lir. Tyle wynosi pensja minimalna – mówi.

To mniej więcej 2 tys. zł. Tureckie media podają, że to nawet mniej – 513 dolarów, czyli ok. 1,9 tys. zł. I że rząd ogłosił, że nie planuje jej podnieść.

"Człowiek idzie do sklepu i nie wie, ile zapłaci"

Wchodzę do Migrosa, to największa sieć supermarketów w Turcji. Patrzę na przypadkowe produkty.

Jajka – 90 TRY (ok. 10 zł). Makarony – 20-30 TRY (ok. 3 zł). Cukier, 1 kg – 30 TRY, duża herbata Lipton Earl Gray, 500 gr – 154 TRY (17 zł). Sery żółte – spory rozstrzał, ok. 14-22 zł. Brokuł, kg – 149 TRY (ok. 16 zł). Czekolada Milka 100 gr – 79 TRY (ponad 8 zł).

Rossmann. Ceny na pierwszy rzut oka porównywalne. Ale np. woreczki śniadaniowe, które u nas kosztują coś koło 3 zł, tu 65 TRY. Jest polski krem Ziaja. U nas ok. 9 zł. Tu 540 TRY, a z kartą sklepu 324. To ponad 30 zł minimum.

Młody Turek: – Ja pracuję tylko na jedzenie. Na nic innego nie starcza. To dostałem w prezencie od znajomych – pokazuje na klapki na nogach.

Kolejny: – Człowiek idzie do sklepu i nigdy nie wie, ile zapłaci.

Wchodzę do apteki. Kupuję lek, kosztuje 55 lir, to ok. 6 zł. Za dwa dni pojawiam się znowu, bo sprawdziłam cenę w Polsce – ok. 30 zł, chcę jeszcze jedno opakowanie, a może i dwa. Ta sama apteka, nawet ten sam miły pan. – 150 lir – rzuca.

– Jak to, dopiero kosztował 55 – byłam zaskoczona, choć te 150 to 16 zł, i tak o połowę taniej niż w Polsce.

– Cena wzrosła – coś tłumaczy, nie do końca rozumiem. – Ale ok, jak płaciła pani 55, to może pani zapłacić 55 – dodaje zaraz totalnie obojętnym tonem.

W mieście, które szczególnie upodobali sobie Brytyjczycy, słychać też, że wcześniej stanowili z 70 proc. wszystkich turystów w Marmaris, a teraz jest ich może z 50 proc. Że, jak płacili 4 tys. funtów, to starczyło im na 10 dni urlopu, zakupy i całe życie poza hotelem, a teraz tylko na hotel.

Czy jest dla nich za drogo? W sieci faktycznie na to wskazują.

W każdym razie czuć to. Jak się zagłębić, to czuć, że wokół tych pięknych hoteli, zachwycających widoków i atrakcji turystycznych, które przyciągają zagraniczne tłumy, zwykłym ludziom – takim najzwyklejszym Kowalskim – żyje się trudno.

Czytaj także: https://natemat.pl/567308,turcja-w-coraz-wiekszym-kryzysie