nt_logo

Ojciec Krzysztofa Dymińskiego szukał syna. Przerażające odkrycie na brzegu Wisły

redakcja naTemat.pl

29 sierpnia 2024, 11:10 · 2 minuty czytania
Ojciec Krzysztofa Dymińskiego nieustannie prowadzi poszukiwania swojego syna na własną rękę. Mężczyzna znów przeczesywał okolice Wisły i ponownie natknął się na ludzkie szczątki. Na miejscu natychmiast stawiły się służby, które zabezpieczyły fragmenty kości do specjalistycznych badań.


Ojciec Krzysztofa Dymińskiego szukał syna. Przerażające odkrycie na brzegu Wisły

redakcja naTemat.pl
29 sierpnia 2024, 11:10 • 1 minuta czytania
Ojciec Krzysztofa Dymińskiego nieustannie prowadzi poszukiwania swojego syna na własną rękę. Mężczyzna znów przeczesywał okolice Wisły i ponownie natknął się na ludzkie szczątki. Na miejscu natychmiast stawiły się służby, które zabezpieczyły fragmenty kości do specjalistycznych badań.
Ojciec Krzysztofa Dymińskiego natrafił na ludzkie szczątki. Trwają poszukiwania 17-latka. Fot. Marek Zieliński / Reporter / East News

Rodzina Krzysztofa Dymińskiego cały czas prowadzi poszukiwania syna. Jego ojciec nieustannie przeczesuje Wisłę, by ustalić, czy 17-latek faktycznie utonął. Od tego czasu nie udało się doprowadzić do przełomu w sprawie, choć bliscy zaginionego nie ustępują w ustalaniu okoliczności zaginięcia.


Ojciec Krzysztofa Dymińskiego natrafił na ludzkie szczątki. Trwają poszukiwania 17-latka

Jak podała Polska Agencja Prasowa, tata Krzysztofa Dymińskiego w minioną środę kontynuował poszukiwania na Wiśle. Udał się na rzekę, prowadząc działania na wysokości Kępy Tarchomińskiej.

W trakcie przeczesywania wody natknął się na ludzkie szczątki. O sprawie natychmiast została zawiadomiona policja. Funkcjonariusze wysłali na miejsce patrol rzeczny, który potwierdził, że ojciec Dymińskiego natrafił na fragment czaszki oraz kości.

Te zostały odpowiednio zabezpieczone, a następnie przewiezione do zakładu medycyny sądowej. Tam specjaliści ustalą, na czyje szczątki konkretnie natrafił mężczyzna szukający swojego syna.

Jak pisaliśmy w naTemat, jeszcze w marcu media poinformowały, że ekipa poszukująca zaginionego Krzysztofa Dymińskiego natrafiła na ciało młodego mężczyzny. Odkrycia dokonano również w Wiśle, ale tym razem na wysokości Nowego Dworu Mazowieckiego. Ciało było w stanie znacznego rozkładu, więc ciężko było potwierdzić, na kogo natrafili nurkowie. Ostatecznie jednak wykluczono, by był to 17-latek.

W rozmowie z Gazeta.pl bliscy Dymińskiego wprost stwierdzili, że nie zgadzają się z hipotezą policji, według której chłopak utonął w Wiśle. – Codziennie zastanawiam się, jakim prawem policja zadecydowała, że mój syn utonął. Skoro nie ma nagrania pokazującego, co się dokładnie stało na moście, dlaczego postawiono na ten czarny scenariusz – powiedziała matka chłopaka.

– Dla mnie proporcje powinny być 50/50. Mogło się wydarzyć wszystko. Krzysiek nadal jest na liście obecności w liceum, w klasie, do której zdał, jest obywatelem tego kraju, a policja tak jakby nam go wygumkowała – dodała.

Przypomnijmy: Krzysztof Dymiński zaginął 27 maja ubiegłego roku. Nastolatek uciekł z domu w miejscowości Pogroszew Kolonia (w gminie Ożarów Mazowiecki) przed czwartą rano i pojechał autobusem do Warszawy. W stolicy miał przemieszczać się w stronę parku Traugutta, gdzie ślad się po nim urwał. Wciąż nie wiadomo, co mogło się z nim stać.