Jedna z partii współtworzących koalicyjny rząd Olafa Scholza chce znacząco zaostrzyć niemiecką politykę migracyjną. Jeszcze w tym tygodniu liberałowie z FDP zamierzają wstępnie przedstawić w Bundestagu projekt przepisów, które umożliwią odmawianie azylu wielu migrantom ciągnącym ku granicom RFN.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak ujawnia dziennik "Bild", FDP chce istotnie zaostrzyć politykę azylową –aby w przyszłości odsyłać migrantów wprost z niemieckiej granicy. Wstępny projekt nowych przepisów jeszcze w tym tygodniu ma zostać omówiony na posiedzeniu liberalnej frakcji w Bundestagu.
Formacja, która obok socjaldemokratycznej SPD i zielonych z Die Grünen współtworzy aktualną koalicję rządzącą, na celownik bierze szczególnie tzw. uchodźców dublińskich. Czyli osoby, które o azyl w RFN wnioskują po dotarciu z innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej.
FDP chce, żeby w ogóle nie byli oni wpuszczani na niemiecką ziemię. W projekcie liberałów można przeczytać, iż odsyłani z granicy mają być wszyscy migranci "w przypadku których Niemcy jednoznacznie nie są odpowiedzialne za postępowanie azylowe".
Konieczność zmiany w przepisach wnioskodawcy uzasadniają potrzebą "zwiększenia bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej" oraz wprowadzenia "nowej polityki realnej w sprawach migracji".
Kluczowym elementem projektu ma być również zadbanie o to, aby inne państwa unijne przyjęły odpowiedzialność za migrantów, jacy z ich ziem próbowali dotrzeć do Niemiec. W oczywisty sposób zmiany wpłynęłyby więc na sytuację państw takich jak Polska, przez którą wiodą dziś główne szlaki migracyjne.
"Obecnie do Niemiec przybywa zbyt wielu ludzi, którzy z powodu braku kwalifikacji lub gotowości do integracji są zależni od państwa opiekuńczego" – cytuje "Bild" fragment dokumentu przygotowywanego przez FDP.
Inne jego ważne punkty to wprowadzenie obowiązku pracy (np. wykonywania zadań użytecznych społecznie) dla azylantów oraz zwiększenie liczby deportacji nielegalnie przybyłych do RFN osób do Afganistanu i Syrii. W dłuższej perspektywie mowa natomiast o zainicjowaniu prac nad wprowadzeniem w UE jednolitego świadczenia dla azylantów, żeby jeden bogaty kraj nie przyciągał wszystkich zainteresowanych.
Z ustaleń niemieckich mediów wynika, że liberałowie mają już świadomość, iż ich postulatów... nie przyjmą socjaldemokratyczni i zieloni koalicjanci.
FDP przygotowuje się więc na wielki spór w gabinecie kanclerza Olafa Scholza, z nadzieją patrząc na główną partię opozycyjną, czyli chadecką CDU/CSU. Ta formacja od dawna domaga się przyjęcia w Niemczech rozwiązań duńskich, a więc podobnych do tych, które proponuje teraz FDP.
W FDP mają dość partnerów z rządu Scholza. "Ludzie mają wrażenie, że ta koalicja szkodzi krajowi"
Jak wspominaliśmy w naTemat.pl, w szeregach niemieckich liberałów czara goryczy przelała się po 1 września, gdy do urn poszli wyborcy z landów Saksonia i Turyngia. W obu krajach związkowych kwestie migracyjne sprawiły, że duże sukcesy odniosły populistyczne formacje AfD (skrajna prawica) i BSW (radykalna lewica). Tymczasem FDP zanotowała wręcz ośmieszające wyniki na poziomie 1 proc.
Tego nie wytrzymał nestor niemieckiej polityki Wolfgang Kubicki. "Wyniki wyborów pokazują, że koalicja straciła legitymację do rządzenia. Jeśli znaczna część elektoratu odmawia poparcia w taki sposób, muszą być konsekwencje. Ludzie mają wrażenie, że ta koalicja szkodzi krajowi. I zdecydowanie szkodzi FDP" – oznajmił 72-latek w krótkim, ale dobitnym oświadczeniu, po czym wezwał partyjne władze do opamiętania i szybkiej walki o odbudowę elektoratu.