Żona zmarłego w katastrofie smoleńskiej generała Andrzeja Błasika ostro krytykuje pułkownika Edmunda Klicha, który ponownie powtórzył tezę, że w kokpicie prezydenckiego tupolewa był dowódca lotnictwa. Byłemu akredytowanemu przy MAK zarzuca mentalne związki z Rosją i Układem Warszawskim oraz prymitywizm i kłamstwa.
Ewa Błasik, żona zmarłego w katastrofie smoleńskiej dowódcy wojsk lotniczych przekonuje, że jej męża nie było w kokpicie prezydenckiego samolotu. Wszystkim, którzy twierdzą inaczej zarzuca kłamstwo. Ostatnio tę tezę powtarza pułkownik Edmund Klich, pierwszy szef komisji mającej wyjaśnić przyczyny wypadku. – Mój mąż jest na siłę wkładany do kokpitu przez pułkowników, których pępowina nie jest odcięta od Układu Warszawskiego – zarzucała.
Mówiła o tym, że Edmund Klich i jego współpracownik chwalili się sztabkami złota. Porównała je do judaszowych srebrników. Błasik skrytykowała też następcę Klicha, czyli Macieja Laska. – Pan Lasek nie ma pojęcia o czym mówi. Ci ludzie nie mają pojęcia o zachowaniu generałów – przekonywała. – Lasek opowiada kłamstwa, ja to traktuję jako pomówienia – dodała rozmówczyni Bogdana Rymanowskiego.
Żona zmarłego generała przypomniała, że prokuratura wydała postanowienie, w którym oceniła, że jej męża nie było w kokpicie. Zarzuciła, że ten dokument jest ignorowany. – Trzeba coś więcej wiedzieć o drugim człowieku, żeby opowiadać takie rzeczy – zwróciła się do członków komisji Jerzego Millera.
Ewa Błasik przekonywała w programie "Jeden na Jeden", że wciąż nie wiemy co było przyczyną katastrofy. – Chciałabym poznać przyczyny – stwierdziła. Członkom państwowej komisji zarzuciła brak kompetencji i doświadczenia. – Nie mieli kontaktu z tym samolotem, może nawet nigdy nie byli na pokładzie tupolewa. Dziwię się, że podjęli się brać udział w takiej tragedii nie znając się na tym samolocie – mówiła. – Ja już niczego nie oczekuję od komisji pana Millera – dodała.
Ewa Błasik nie wykluczyła też przedstawianej przez Antoniego Macierewicza hipotezy o zamachu, – Wszystko się mogło zdarzyć. Być może powtórzyła się historia. 70 lat temu nasi oficerowie zginęli tylko dlatego, ze byli Polakami – tłumaczyła. Zapowiedziała, że trzecią rocznicę katastrofy spędzi nad grobem męża i innych dowódców, którzy zginęli w Smoleńsku.