10 kwietnia to z jednej strony wspomnienie tragedii, przypominanie dokonań ludzi, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej i zastanawianie się, co z ich dorobku przetrwało. Z drugiej strony to wydarzenie na wskroś przesiąknięte polityką. Jest jeszcze trzeci wymiar tego dnia - najbardziej ludzki, bo napędzany pieniędzmi. Okolice Pałacu Prezydenckiego zmieniają się w rocznicę katastrofy w skrzyżowanie jarmarku z piknikiem.
W trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej zbliżając się do Pałacu Prezydenckiego pierwszych sprzedawców można było spotkać bardzo szybko. Mała flaga trzy złote, średnia siedem, duża dwadzieścia. Drzewiec tej ostatniej zrobiony z 1,5-metrowego kawałka rurki PCV – około 3,30 zł za metr bieżący. Do tego flaga za kilka złotych i biznes się kręci. Tylko trochę zimno. Pytam sprzedawcę, ilu kupców już znalazł. – Nie stoję za długo, ale trochę już sprzedałem. Najwięcej średnich – mówi. – Tylko straż miejska goni, chcieli mi zabrać flagi, ale wybłagałem, żeby mnie puścili – dodaje i kończy rozmowę, bo właśnie podchodzi klient.
Wielu ludzi przychodzi na Krakowskie Przedmieście ze swoimi akcesoriami. Od Placu Defilad, gdzie przyjeżdżają autobusy z całego kraju, ciągnął tłumy zwolenników z wielkimi transparentami, niewielkimi flagami, a nawet sztandarami przykościelnych kółek różańcowych. "PiS Ziemi Łęczyckiej", "PiS Stargard Szczeciński", "PiS Świebodzin" – to tylko niewielka próbka.
Na drodze pod sporą scenę ustawioną przy Kordegardzie, vis a vis Pałacu Prezydenckiego i krzyża smoleńskiego, widzimy cały repertuar gadżetów. Znaczki do przypięcia do kurtki (zdecydowanie hit), flagi, plakaty z Romanem Dmowskim czy zeszyty z jego podobizną. Widać, że cieszą się dużym powodzeniem, bo sprzedawcy ani przez chwilę nie stoją bezczynnie, a kiedy wydają resztę, muszą wybierać ze sporego pliku banknotów. W okolicach sceny na Krakowskim Przedmieściu zarabia dziś kilkanaście osób.
Wśród nich jest też Aleksander Graf Pruszyński ze swoją broszurą "Co Żydzi winni Polakom" za jedyne 10 złotych – w pakiecie autograf autora. Choć nie przyciąga okładką, sprzedaje się nadzwyczaj dobrze. W dwie minuty sprzedał cztery egzemplarze. Takim powodzeniem nie cieszy się sprzedawane przez przedstawicieli Ligi Obrony Suwerenności magazyn "Polski Szaniec". Za to szybko rozchodzą się ulotki z pięścią wbitą w logotyp Platformy Obywatelskiej i krzyczącym hasłem "DOŚĆ WŁADZY SZKODNIKÓW!".
Niektórzy postawili już na pewną profesjonalizację i nie sprzedają swoich gadżetów z toreb przewieszonych przez ramię, ale ze stoliczków znanych dobrze wszystkim bywalcom bazarów. Ze stoliczka można kupić książki o wiele mówiących tytułach "Operacja 'Smoleńsk'. Dlaczego musiał zginąć prezydent Lech Kaczyński?" czy "Przemysł pogardy. Niszczenie wizerunku prezydenta Lecha Kaczyńskiego w latach 2005-2010 oraz po jego śmierci". Jest też "Partyzant wolnego słowa" Tomasza Sakiewicza.
Choć sam Sakiewicz książek nie sprzedaje, jest szansa na autograf autora, bo niewiele ponad 100 metrów dalej naczelny "Gazety Polskiej" rozkręca swoje nowe dzieło – Telewizję Republika. Specjalne studio w kamienicy z widokiem na Pałac Prezydencki, na chodniku Ewa Stankiewicz i Sakiewicz właśnie prowadzą rozmowy z zaproszonymi gośćmi i przypadkowo napotkanymi ludźmi. Choć przypadkowo to może za dużo powiedziane, bo dziennikarzy otacza spory tłumek ludzi z flagami i transparentami.
Choć to już niemal połowa kwietnia, wciąż jest zimno. Ale jak zwykle można się schronić w otwartych 24 godziny na dobę "Zakąskach przekąskach". Menadżerom lokalu przypominają się zapewne złote czasy sporu o krzyż, kiedy to właśnie w "Zakąskach" był najlepszy punkt widokowy i sporo ludzi robiło sobie przerwy od bronienia lub atakowania krzyża właśnie tam. Dziś drzwi do lokalu znowu się nie zamykają. Tylko wychodzący rozglądają się, czy aby na pewno nikt ich nie zauważy.
Atmosfera pikniku uderza w każdym momencie. Wypchane plecaki pokazują, że wiele osób spędzi na Krakowskim Przedmieściu cały dzień. Dlatego warto mieć ze sobą termos, coś do jedzenia (widziałem panią zajadającą się ogórkiem – chyba kiszonym). W razie czego można jednak przejść się po zapiekankę czy kebaba. Znając zaradność Polaków w przyszłym roku nie będzie trzeba się oddalać, bo budki z fast foodem staną zaraz obok stoisk z flagami i z książkami o zamachu.
Jednak żeby zatrzeć wyrzuty sumienia, że wydaje się pieniądze tylko na przyziemne rzeczy można zostać mecenasem filmu "Smoleńsk" Antoniego Krauze. "Każdy grosz jest na wagę walki o prawdę!" – apeluje Fundacja Smoleńsk 2010. Chyba, że wydało się już wszystkie pieniądze na "Smoleńsk w 5 dni" – wycieczkę organizowaną przez Fundację Karta Historii. W ofercie między innymi "zwiedzanie miejsca Tragedii Smoleńskiej z 2010 roku (…). Niewykluczony jest także udział świadków, którzy wystąpili w filmie pani Anity Gargas pt. "Anatomia upadku". W końcu biznes musi się kręcić cały rok, nie tylko 10 kwietnia.
"Kto naprawdę zarobił politycznie na katastrofie smoleńskiej (…) – pyta dramatycznie Michał Karnowski w portalu wPolityce.pl. Na to pytanie nie podejmuję się udzielić odpowiedzi, ale z łatwością mogę odpowiedzieć na pytanie "kto zarobił na katastrofie smoleńskiej".