Wiele osób przyjęło z obawą wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA. Wbrew przewidywaniom ośrodków sondażowych kandydat Republikanów ostatecznie pokonał wyraźnie Kamalę Harris. Dało to pole do rozważań nie tylko o tym, co teraz zrobi sam Trump, ale i ludzie, którzy wraz z nim pojawią się w Białym Domu. Szczególną uwagę przyciąga nowy wiceprezydent J. D. Vance.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kandydat Republikanów na wiceprezydenta to autor hitowej "Elegii dla bidoków"(org. "Hillbilly Elegy: A Memoir of a Family and Culture in Crisis"). Czyli książki, która kilka przez lata utrzymywała się na liście bestsellerów "The New York Times", a później doczekała się ekranizacji – zadania tego podjął się Netflix.
W tej historii J. D. Vance opisał swoje trudne, naznaczone biedą, przemocą i narkomanią matki dzieciństwo spędzone w małym miasteczku z tzw. Pasa Rdzy – niegdyś amerykańskiego centrum przemysłu ciężkiego (w czasach świetności mówiono o "Stalowym Pasie"), które popadło w ruinę. Film na podstawie książki wyreżyserował Ron Howard, a Glenn Close odtwarzała postać tak ważnej w życiu J. D. "Mamaw".
"Recenzje tej książki nie były entuzjastyczne, ale mainstreamowe media zachwycały się J. D. Vancem jako tym, który 'najlepiej pomaga zrozumieć sukces Trumpa'. Został w następstwie komercyjnego sukcesu swojej książki etatowym komentatorem CNN, a redakcja 'New York Timesa' chętnie przedstawiała go jako głos amerykańskiej prawicy" – pisał o J. D. Vansie w naTemat.pl Jakub Noch.
Wprost trudno uwierzyć, co Vance pisał o Trumpie
Warto wspomnieć, że w 2016 roku Vance nie oddał głosu na kandydata Republikanów, tylko na niezależnego Evana McMullina. Ale to mało powiedziane, bo wprost trudno uwierzyć w jego słowa o przyszłym współpracowniku.
"Walczę między myślą, że Trump to cyniczny dupek jak Nixon, który nie byłby taki zły (i mógłby nawet okazać się przydatny), a tym, że jest amerykańskim Hitlerem" – napisał do jednego z przyjaciół kilka miesięcy przed głosowaniem.
To jednak zmieniło się diametralnie w czasie kadencji prezydenckiej Trumpa, a szczególnie po przejęciu władzy przez Joe Bidena. J. D. Vance stał się wielkim orędownikiem "zmiany", a łącząc to populistyczne hasło z wyczuciem nastrojów biednych białych wyborców i trumpowskim poparciem w 2023 roku z sukcesem zdobył mandat senatora z Ohio.
Jakie poglądy ma J. D. Vance?
Od dawna było wiadomo, że neguje zmiany klimatyczne, to zwolennik odwrócenia wszelkich zmian nadających równe prawa osobom LGBT+, zaostrzenia zakazu dokonywania zabiegów przerywania ciąży, odstąpienia od aktywizacji zawodowej matek, marginalizacji ludzi bezdzietnych itd. Z czasem dowiedzieliśmy się, że Vance'a i Trumpa łączą też poglądy, które w Europie nazwalibyśmy proputinowskimi.
Gdy wiadomo było, że wojna wisi w powietrzu, bo Rosja koncentrowała już na granicy z Ukrainą setki tysięcy żołnierzy, J. D. Vance w rozmowie ze Stevem Bannonem (dawnym doradcą Trumpa) publicznie oznajmił: "Muszę być z tobą szczery, tak naprawdę nie obchodzi mnie, co się stanie z Ukrainą".
Vance jako wiceprezydent Trumpa a sprawa polska
Jakim komunikatem dla Europy, a przede wszystkim Polski jest decyzja Donalda Trumpa w sprawie J. D. Vance'a o nominowaniu go na wiceprezydenta, w razie zwycięstwa w wyborach?
– Jeśli tandem Trump-Vance wygra, największym mocarstwem będą rządzić izolacjoniści – ostrzegał w rozmowie z naTemat.pl świetnie znający amerykańską politykę poseł Marcin Bosacki.
– Ta nominacja dowodzi, że Donald Trump już nie będzie oglądał się na bardziej umiarkowane skrzydło Partii Republikańskiej, a chce wygrać twardym, radykalno-nacjonalistycznym elektoratem. J. D. Vance jest przedstawicielem tego dominującego dziś skrzydła MAGA. Nie sprawdziły się więc przewidywania wielu komentatorów, że Trump postawi na kogoś bardziej umiarkowanego – zauważył nasz rozmówca.