Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiada zmiany dotyczące wymogów frekwencyjnych dla uczniów. Dotychczas wystarczyło, by uczeń uczestniczył w 50 proc. zajęć, aby zaliczyć przedmiot. Wkrótce jednak ta zasada odejdzie w zapomnienie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Podczas ostatniej konferencji ministra edukacji Barbara Nowacka poruszyła temat zmian, zwracając szczególną uwagę na zajęcia wychowania fizycznego. Zgodnie z nowymi zasadami, 50 proc. usprawiedliwionych nieobecności nie będzie już wystarczające do zaliczenia przedmiotu.
Portal "Rzeczposplita" informuje, że nowe przepisy mogą objąć także inne przedmioty, choć konkretne wytyczne jeszcze nie zostały ogłoszone. Pojawiają się sugestie, że próg frekwencji może zostać podniesiony z 50 proc. do 70 proc. Informacja ta nie została jednak oficjalnie potwierdzona przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Jeśli wejdzie w życie, może to stanowić prawdziwą rewolucję dla uczniów.
– Nie może być tak, że uczeń może nie pojawić się w szkole przez pół semestru, a i tak zda. To się musi zmienić – podkreśliła osoba związana z kierownictwem MEN, cytowana przez "Rp".
Nauczyciele alarmują, że zjawisko opuszczania lekcji, zwłaszcza w miesiącach takich jak wrzesień czy czerwiec, utrudnia efektywne prowadzenie zajęć. – Nie możemy zaczynać nowych tematów, bo brakuje uczniów. W efekcie powtarzamy materiał, a potem musimy przyspieszać z realizacją programu – mówią pedagodzy.
Frekwencja na lekcjach w szkole. Temat ciągle powraca
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, kwestia frekwencji uczniów była już poruszana wcześniej. Wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer w jednej z wypowiedzi zwróciła uwagę, że część rodziców traktuje szkołę jako miejsce opcjonalne, co działa na szkodę dzieci.
– Bardzo często mamy głosy nauczycieli i dyrektorów, że rodzice traktują szkołę jako miejsce, gdzie dziecko może chodzić albo może nie chodzić – mówiła wiceszefowa MEN. – To jest ze szkodą dla uczniów. Będziemy się przyglądać, jakie rozwiązania przyjąć – dodała.
– W wielu krajach, jeśli rodzic chce wyjechać z dzieckiem w trakcie roku szkolnego, może spotkać się z sankcjami. My na razie obserwujemy i analizujemy sytuację – dodała Lubnauer.
Od przyszłego roku szkolnego wprowadzony zostanie nowy, obowiązkowy przedmiot – Edukacja zdrowotna. Będzie on realizowany od czwartej klasy szkoły podstawowej do trzeciej klasy liceum.
– Chcemy do tematu ochrony zdrowia i profilaktyki podejść szczególnie poważnie – podkreśliła ministra Nowacka.
Na zajęciach uczniowie będą zgłębiać tematy związane ze zdrowiem psychicznym, zdrowym odżywianiem, profilaktyką chorób, a także zrozumieniem zagadnień seksualności. Celem programu jest przygotowanie młodzieży do podejmowania świadomych decyzji dotyczących życia intymnego i kształtowanie odporności na presję społeczną.
– Jeżeli nie zacznie się tej edukacji już w szkole, to będziemy oglądali społeczeństwa coraz bardziej nieświadome jak zapobiegać chorobom, jak przeciwdziałać skutkom braku ruchu, jak reagować w sytuacjach kryzysowych – tłumaczyła ministra edukacji.