Krzysztof Klemański, przyrodni brat zmarłego Tomasza Komendy, udzielił mocnego wywiadu, który rzuca nowe światło na to, co się działo po wyjściu niesłusznie skazanego mężczyzny z więzienia. Opowiedział m.in. o tym, jak ich najstarszy brat miał kontrować życie niesłusznie skazanego mężczyzny.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tomasz Komendatylko sześć lat cieszył się wolnością po odsiadce. Przez ten czas w mediach pojawiały się smutne informacje m.in. o tym, że jego relacje z najbliższymi miały nie wyglądać już tak dobrze, jak wcześniej. Miał zerwać kontakt z częścią rodziny.
Wiadomo było, że wcześniej rozstał się z narzeczoną, ale pojawiły się też doniesienia, że miał izolować się również od swojej matki, Teresy, która przez lata wspierała go i walczyła o to, by mógł wyjść na wolność.
Tomasz Komenda miał być kontrolowany. "Cokolwiek robił, informował Maćka"
Krzysztof Klemański w najnowszym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" w pewnym sensie potwierdza to, że Tomasz Komenda odciął się od części rodziny, w tym niego. – Częściej miałem z nim kontakt w więzieniu, niż jak wyszedł – stwierdził przyrodni, młodszy o trzy lata brat i zapewnił, że od dziecka byli nierozłączni.
Twierdzi, że to Tomasz Komenda zerwał z nim kontakt. Przez trzy lata przed śmiercią widział go tylko raz. Nie ma jednak do niego żalu. – On był dobrym człowiekiem, miał po prostu przerąbane życie. Kiedy był mały dużo chorował, później go zamknęli w więzieniu, a jak wyszedł, to znalazł się pod złymi skrzydłami – ocenił Klemański.
W wywiadzie wyjaśnił, że zrobiono z niego celebrytę, a "Tomek nie był na to gotowy, zresztą na narzeczeństwo czy dziecko też nie". – Tomek przestał chodzić do psychologa, bo też już było powiedziane, że jest niepotrzebny. Bracia Collins zostali odsunięci, że niby tylko chcą się na nim lansować. A oni robili naprawdę dobrą robotę, dogadywali się z Tomkiem. Ale byliby kłopotem, bo Maciek nie miałby takiej władzy – tłumaczył.
Rozmówca "Wyborczej" twierdził, że próbował kontaktować się z bratem, ale nie odbierał od niego telefonu. Kiedy dowiedział się, że jest chory, próbował go odwiedzić w mieszkaniu, ale brat Maciej nie chciał go wpuścić. – Poszarpałem się z nim wtedy. I już tylko kodeks karny mnie powstrzymywał, żeby czegoś mu nie zrobić. W końcu sam go prosiłem, żeby chociaż mamę wpuścił – opowiadał.
– Mnie nawet na pogrzebie nie wpuścił do kaplicy, gdzie była otwarta trumna z Tomkiem. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby nie pozwolić pożegnać się z umierającym bratem? – przyznał na koniec rozmowy.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Maciek nie pozwolił mu być ojcem, partnerem, synem, bratem. Wszystko było dla Maćka, przez Maćka i dla niego. Tomek był tak przerobiony, że bez pozwolenia to chyba nawet nie chodził siku. Cokolwiek robił, z kimkolwiek się spotykał, informował Maćka. A z człowiekiem, który jest pod wpływem różnych substancji, który jest chory, można zrobić wszystko.