Władimir Putin znalazł nowe źródło żołnierzy. Dzięki coraz lepszym układom z terrorystami Huti, na front może wysyłać setki Jemeńczyków. Rebelianci podstępem werbują mężczyzn do pracy w Rosji. Tam Jemeńczycy trafią do armii i ekspresowo są wysyłani na front, prosto pod lufy Ukraińców. Interes kwitnie, Huti dostają w zamian broń, którą atakują statki na Morzu Czerwonym.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sposób na rekrutowanie Jemeńczyków na wojnę jest stosunkowo prosty. Rebelianci Huti założyli własną lub współpracują z firmą rekrutacyjną. Wabi ona mężczyzn ciekawymi ofertami pracy za granicą. Obiecuje się im wysokie pensje, a nawet rosyjskie obywatelstwo.
Jemeńscy mężczyźni jadą więc do Rosji, gdzie są przymusowo wcielani do wojska i szybko wysyłani na linię frontu. Efekt jest taki, że Ukraińcy walczą już nie tylko z Rosjanami i Koreańczykami z Północy, ale i przymusowo wcielonymi do armii Jemeńczykami.
Co mają z tego Huti?
Jemeńscy rebelianci w zamian otrzymują od Rosji wsparcie wojskowe. Rosja zacieśnia z nimi więzy i dostaje w zamian destabilizację sytuacji w rejonie Morza Czerwonego. Wiele państw wysyła tam swoje okręty wojenne, by chronić statki towarowe. To sporo kosztuje i zajmuje mnóstwo czasu. Rosyjskie statki na Morzu Czerwonym pływają bez przeszkód.
W zeszłym miesiącu doniesiono, że Rosja dostarczyła dane satelitarne, aby pomóc jemeńskim Huti atakować statki na Morzu Czerwonym. Rebelianci mają też dostawać od Rosji coraz nowocześniejszą broń.
Wspierani przez Iran Huti, którzy kontrolują ogromne połacie Jemenu, zaczęli atakować żeglugę handlową na Morzu Czerwonym, jak twierdzą, w geście solidarności z Palestyńczykami w wojnie w Strefie Gazy, wywołanej terrorystycznym atakiem Hamasu na Izrael 7 października 2023 r.
Specjalny wysłannik USA do Jemenu Tim Lenderking mówi "Financial TImes", że Rosja pracuje nad zacieśnieniem więzi z Huti i że trwają rozmowy na temat transferu broni.
"Wiemy, że w Sanie (Sana to stolica Jemenu - przyp. red.) przebywa rosyjski personel, który pomaga pogłębiać ten dialog" – mówi. "Rodzaje broni, o których się dyskutuje, są bardzo alarmujące i umożliwiłyby Huti lepsze namierzanie statków na Morzu Czerwonym, a być może i dalej" – dodaje.
Huti, wojna domowa i głód w Jemenie
Jemen to jedno z najbiedniejszych państw w tym regionie. Najbardziej kojarzące się dotąd z głodem, z kryzysami humanitarnymi i z upadłym państwem. Było o nim głośno zwłaszcza wtedy, gdy do mediów przedostawały się alarmy, ile milionów ludzi żyje tam na granicy głodu.
Od 2015 roku w Jemenie trwa wojna domowa, choć niespokojnie jest od 2011 roku, gdy obalono prezydenta Alego Abda Allaha Saliha, który rządził przez 22 lata. Niedługo potem wybuchła regularna wojna między zwolennikami urzędującego jeszcze do 2022 roku prezydenta Abd Rabbuh Mansur Hadiego i jego przeciwnikami – rebeliantami Huti.
W 2014 roku Huti zajęli stolicę Sanę. Dali o sobie znać w październiku 2023 roku, po wybuchu wojny Izraela z Hamasem. Ruch Huti wprost ogłosił wtedy, że będą atakować wszystkie statki na Morzu Czerwonym płynące do Izraela, dopóki Izrael nie wstrzyma ofensywy w Strefie Gazy. A media szybko zaczęły donosić o atakach pobliżu cieśniny Bab al-Mandab.