Chyba nikt wcześniej nie zrobił takiej reklamy Zakonowi Rycerzy Jana Pawła II jak poseł PiS Łukasz Mejza. Jego wstąpienie do zakonu i zdjęcie w stroju rycerza wywołały taki odzew w mediach społecznościowych, że chyba sam się tego nie spodziewał. Ale powiedzmy wprost – nie jest to jedyna taka katolicka grupa, która od lat budzi w ludziach emocje i dziwne skojarzenia. Wokół polskiego Kościoła narosło ich już tyle, że razem mogłyby stanowić niezłą "armię".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Nowa wersja krzyżaków", "To się nie dzieje naprawdę", "Patrzę i nie wierzę", "Komedia i parodia, ale przede wszystkim żenada i kpina!" – to tylko kilka z delikatniejszych komentarzy pod postem Łukasza Mejzy, który sam pochwalił się wstąpieniem w szeregi Zakonu Rycerzy Jana Pawła II Wielkiego.
Pod wpisem opatrzonym zdjęciem posła PiS w stroju rycerza jest ponad 700 komentarzy, większość nie zostawia na nim suchej nitki.
Ludzie się śmieją, kpią albo oburzają. Tak samo jak mnóstwo Polaków reaguje na różne działania Kościoła i jego hierarchów, proboszczów, czy wikarych.
Ale po drugiej stronie, wśród najbardziej zagorzałych obrońców wiary i Kościoła, szerzy się oddolny, radykalny, ruch, który od lat przyciąga zwłaszcza setki, tysiące mężczyzn w całym kraju. Dziś jednak wcale nie wydaje się taki mały. Mamy np. Rycerzy Kolumba, Wojowników Maryi, Rycerzy Jana Pawła II, czy Żołnierzy Chrystusa...
Może nie są to gigantyczne liczby, ale wyobraźcie sobie ich widok, gdyby wszyscy zebrali się w jednym miejscu. To byłaby istna katolicka armia. Takie skojarzenie niektórzy budzą nie od dziś.
"Te ruchy od dawna są akceptowane przez Kościół"
– W tej chwili w Kościele katolickim jest mnóstwo ruchów i wspólnot, jak np. Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat, wspólnoty charyzmatyczne czy inne wspólnoty XXI-wieczne, odpowiadające na inne potrzeby ludzi niż wcześniej. Ale są też takie wspólnoty, które są – powiedziałbym – kontynuatorkami dawnych bractw, istniejących we wcześniejszych wiekach, nawiązujących do dawnego charakteru i sposobu istnienia wspólnot, choć w nowej, bardziej zglobalizowanej epoce – mówi naTemat ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik Archidiecezji Warszawskiej.
To wspólnoty świeckie, organizują się na własnych zasadach, ale zawsze aprobowanych ostatecznie przez władze kościelne. Ale jaka jest ich pozycja w Kościele?
– Mówimy o tym, żeby w Kościele zagospodarowywać miejsce dla świeckich i wzmacniać ich rolę. Trudno więc odmówić takiej aktywności. Te ruchy od dawna są akceptowane przez Kościół. Trudno jednak mówić o ich pozycji w Kościele. One wynikają z potrzeby ludzi do stowarzyszenia się w ramach wspólnoty Kościoła, na określonych zasadach. To jest jedna z wielu propozycji, które zyskują chętnych. Jeśli ktoś stwierdzi, że taki ruch jest dla niego dobry, to tylko się cieszyć – mówi ks. Śliwiński.
Uważa, że jest to zjawisko, które pokazuje, że człowiek wierzący potrzebuje jakiegoś poważnego zaangażowania w Kościele: – Czyli, że sama przynależność formalna, samo chodzenie na msze święte, mu nie wystarcza, bo swoją aktywnością chce być potrzebny.
A zatem jak chcą być potrzebni ci, którzy grupują się w obronie dobrego imienia Jana Pawla II, Maryi, czy nazywają się Żołnierzami Chrystusa? Na pewno są charakterystyczni, na pewno organizują marsze, różańce, pielgrzymki. Na pewno nie każdy łatwo może do nich dołączyć. Polska słyszy np. o tym, że niektórzy organizują się w chorągwie, inni pasują na wojownika, w innych są różne stopnie wtajemniczenia.
Zakon Rycerzy Św. Jana Pawła II Wielkiego
Ruch, do którego wstąpił Łukasz Mejza, powstał w 2011 roku, inspiracją była zapowiedź beatyfikacji Jana Pawła II. Ich symbol to czarno-żółte stroje. A cel – "formowanie mężczyzn na wzór i w duchu nauczana patrona zakonu św. Jana Pawła II Wielkiego".
– Zakon Rycerzy Jana Pawła II jest najmłodszym rycerskim zakonem na świecie. Jesteśmy dokładnie 900 lat młodsi od najstarszego rycerskiego zakonu – słynnych Joannitów, zwanych Kawalerami Maltańskimi – tak tłumaczył kiedyś w Radiu Warszawa założyciel ruchu Krzysztof Wąsowski.
Swoje powołanie chcą realizować poprzez zaangażowanie w dążenie do świętości swoich członków, obronę wartości chrześcijańskich, dbanie o rozwój patriotyzmu i miłości ojczyzny, czy wspieranie duchowieństwa.
"Każdy mężczyzna będący członkiem zakonu ma za zadanie swoim codziennym życiem dawać przykład życia chrześcijańskiego przede wszystkim dla swoich bliskich, ale również dla wszystkich spotkanych na co dzień" – opisują na swojej stronie.
Ale uwaga, nie każdy może zostać rycerzem. "Bratem Rycerzem Zakonu Świętego Jana Pawła II Wielkiego może zostać mężczyzna – katolik, żyjący w pełnej łączności ze Stolicą Apostolską zarekomendowany przez co najmniej jednego z Braci Rycerzy lub duchownego katolickiego".
Ilu ich jest? Trzy lata temu polskie media pisały, że ponad tysiąc.
Rycerze Kolumba
To największa katolicka organizacja osób świeckich na świecie, nazywana prawą ręką Kościoła. Do Polski przywędrowała w 2006 roku i na dobre się u nas zadomowiła. "W całym kraju powstała już gęsta siatka lokalnych jednostek, wszystkie utworzone przy kościołach, za zgodą księży proboszczów" – pisaliśmy o niej w 2017 roku, gdy rządy PiS nagle rozsławiły ich w całym kraju.
W ramach akcji "Różaniec do Granic" pojawili się wtedy w kaplicy Kancelarii Prezydenta. Wcześniej ich lider w USA był jedną z pierwszych osób, którym Andrzej Duda wręczył Order Zasługi tuż po wygranych wyborach prezydenckich w 2015 roku. Najwyższy Rycerz Carl Anderson osobiście odebrał go w Warszawie.
Potem Duda napisał do nich list ze słowami: "Dziękuję Rycerzom Kolumba za służbę i oddanie i mam nadzieję na dalszy rozwój aktywności w Polsce".
Dziś zakon liczy u nas ok. 8 tys. mężczyzn. Ich charakterystyczny strój to biało-żółta szarfa, nałożona na garnitur. Albo płaszcz, kapelusz z piórami, regalia i miecz. Biorą udział w Męskich Różańcach, pomagają charytatywnie, np. ubogim i domom samotnej matki. Ostatnio są zaangażowani w pomoc powodzianom.
W 2023 roku rozmawialiśmy z kilkoma wojownikami, by zrozumieć, co ich przyciąga.
– Mnie przede wszystkim przyciągnęła Maryja. To jest jej działanie w moim życiu. Matka Boża dała zaproszenie. Wojujemy dla Matki Bożej – mówił nam Rafał, lider Wojowników Maryi z Sierpca. Wtedy do Bydgoszczy zjechało ok. 8 tys. wojowników. Z różańcami w dłoniach przeszli ulicami miasta, potem się modlili. Zdjęcia robiły wrażenie.
Wspólnota to dzieło ks. Dominika Chmielewskiego, salezjanina, który zaczął je tworzyć w 2015 roku. W ubiegłym roku słyszeliśmy, że w całej Polsce miało być 10-15 tys. mężczyzn pasowanych na wojownika, a formujących się ok. 30 tys. Każdy, żeby zostać wojownikiem, musi przejść cztery etapy. Każdy dostaje koszulkę z logo i miecz, jako symbol walki duchowej.
– Żebyśmy wiedzieli, że jako wojownicy zostaliśmy powołani do tego, żeby walczyć. Nie tylko, żeby "klepać" różańce, ale żeby przetwarzać to w czyn. Jak ktoś potrzebuje pomocy, żeby mu pomóc – tak to tłumaczyli.
Mówili też, że wojują o domy, o rodziny, o walkę z własnym grzechem, o miłość w domu i rodzinie, o mężczyzn, którzy się pogubili, o Kościół, o wiarę.
Jeden z rozmówców przyznał, że niektórzy nazywają ich sektą.
Żołnierze Chrystusa
Ruch powstał w 2016 roku. Sami nazywają się Siłami Specjalnymi Świętego Michała Archanioła. Są współorganizatorem Męskiego Różańca w Warszawie. Zrobiło się o nich głośno w 2020 roku, gdy bronili pomnika Jezusa Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie – przed ideologią LGBT i tęczowymi flagami. Pełnili wtedy warty przy pomniku.
"Polska! Kraj Jezusa i Maryi" – tak żołnierze witają na swojej stronie. Dalej przeczytacie, że stworzenia ruchu jest "odpowiedzią na sytuację, jaka dzieje się w Ojczyźnie (szybko postępująca laicyzacja) oraz w Europie". I że "katolicka Polska musi się odrodzić i dać przykład Europie, która odeszła od swoich chrześcijańskich korzeni i została zalana falą ideologii i Islamu".
"Jesteśmy grupą katolickich mężczyzn"
To chyba najbardziej znane "wojujące" wspólnoty, choć nie jedyne. W przestrzeni publicznej pojawili się też np. Rycerze Chrystusa Króla, którzy protestowali przed Sejmem.
Przypadkowo trafiam też np. na Mężczyzn Św. Józefa we Wrocławiu. Piszą o sobie, że są grupą katolickich mężczyzn (z różnych wspólnot i parafii) działających przy Centrum Duszpasterskim Archidiecezji Wrocławskiej, zaangażowanych w rolę duchowych przywódców ich rodzin.
"Jest dla nas oczywiste, że tylko dzięki Jezusowi Chrystusowi możemy być coraz lepszymi mężami dla naszych żon, ojcami dla synów, synami dla matek, braćmi dla rodzeństwa, przyjaciółmi dla przyjaciół i wrogów, narzeczonymi dla narzeczonych, szefami dla pracowników i pracownikami dla współpracowników i szefów…" – czytam.
Podobnych grup jest zapewne jeszcze więcej. O tych mniej "rycerskich" nawet nie wspominając.