Miejska Wigilia w Radomiu przez kilka dni była powodem uciechy internautów. Główna bohaterka aferki, starsza pani, która zgarnęła ze stołu trzy butelki napoju gazowanego, stała się obiektem niekończących się kpin. Jak ulał pasuje zdanie Mikołaja Gogola: "z kogo się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie". Bo okazuje się, że Chytra Baba tkwi w każdym z nas. Na przykład w ludziach, którzy w Gdańsku wybierali z bankomatu nie swoje pieniądze.
Przed Bożym Narodzeniem wszyscy śmiali się z pani, która podczas Wigilii miejskiej w Radomiu zagarnęła dla siebie kilka butelek napoju gazowanego. Chytra Baba stała się bohaterką niezliczonej liczby memów, felietonów i mniej lub bardziej udanych wpisów na blogach.
Nie brakuje jednak dowodów, że większość z nas wcale nie jest lepsza niż wyśmiewana staruszka. Bo, jak napisał nasz bloger, "jeśli człowiek będzie mógł ukraść (lub nie płacić), to właśnie tak zrobi".
Eventy i bankomaty
– To było jakieś dziesięć lat temu. Impreza promocyjna kanału dla dzieci. Wokół sami filmowcy, dziennikarze, ludzie ze światka biznesu i celebrytów, zdecydowanie nie ubodzy. Po tym, jak impreza się skończyła, zaczęło się pandemonium. Ci ludzie zaczęli zabierać wszystko, co się dało. Masowo wpychali sobie do kieszeni gadżety, które wcześniej służyły nam do prowadzenia zabaw dla ich dzieci, wynosili wielkie, dmuchane fotele, a nawet zrywali dekoracje ze ścian. Do tego stopnia, że przy wyjściu trzeba ich było uprzejmie prosić o zwrot tych przedmiotów – wspomina Nikola, która na początku studiów pracowała w firmie eventowej.
Takie przypadki nie są odosobnione. Choćby w ostatnich dniach, kiedy klienci jednego z banków zauważyli, że bankomat wypłaca kwoty dwa razy wyższe niż żądane, a w dodatku pobiera je z konta tylko raz. Do cudownej maszyny od razu rzucili się mieszkańcy Gdańska, którzy zaczęli masowo wyciągać z niej pieniądze. Niektórzy, po przekroczeniu limitu wypłat, czekali do północy, a później zjawiali się przed bankomatem ponownie.
"Właśnie z takim podejściem do życia w społeczeństwie się kategorycznie nie zgadzam" – napisał protestując Markus Marcinkiewicz, nasz bloger, z zawodu windykator. "Nie trzeba być dłużnikiem, żeby w momencie gdy nadarzy się okazja do kradzieży wycenić swoją uczciwość na te kilka stów czy tysięcy. Jak człowiek nie jest uczciwy to ulegnie pokusie. A później po przekroczeniu tej subtelnej granicy będzie już łatwiej z naciąganiem, oszukiwaniem i kłamaniem. Także bieżących lub przyszłych wierzycieli" – dodał.
Jak wyceniasz uczciwość?
Z jego osądem zgadza się prof. Krzysztof Wielecki, socjolog. – Polacy cenią sobie uczciwość, ale u innych, a nie własną – mówi i dodaje, że ma to odniesienie zwłaszcza w stosunku do instytucji, wobec których wskaźniki zaufania społecznego są dramatycznie niskie. – Zawsze mamy mniejsze skrupuły, żeby kantować je niż indywidualne osoby. Złą sławą okryte są zwłaszcza banki. Zdaniem wielu osób biorą zbyt duży procent, a nasze pieniądze przeznaczają na luksusy. Wystarczy spojrzeć, jak bank wygląda.
Podobne postawy było widać w komentarzach pod tekstem Marcinkiewicza:
Na biednego
Inny przykład reakcji na podobne sytuacje to wykorzystanie logiki "na biednego nie trafiło", która zwykle jest po prostu usprawiedliwianiem swojego sumienia. – Ludzie nie biorą pod uwagę, że nie ma nic za darmo, a jeśli odbiorę coś bankowi, to ktoś musi za to zapłacić – mówi. Jak napisała jedna z czytelniczek:
– Wiele osób mówi: gdybym żył na takim poziomie, jak w Luksemburgu, czy Ameryce, też byłbym uczciwy. Ale to oczywiście nieprawda, bo tam ludzie też kantują. W Polsce granice uczciwości przesunęła kultura dorabiania się – przekonuje prof. Wielecki. Jego zdaniem dorabianie się po długim okresie PRL, wytworzyło w Polsce sposób myślenia, w którym najważniejsze jest bogacenie się, a dobre to, co służy temu celowi.
Skutek? – Anomia, czyli rozregulowanie systemu wartości – nie ma wątpliwości profesor. Dowodem może być ankieta, którą o zdarzeniu przeprowadził serwis gazeta.pl, aż 58 proc. z ponad 32 tys. głosujących odpowiedziało, że nie oddałoby tych pieniędzy. 16 proc. uznało, że "nie wie", a tylko 26 proc. przyznało, że zwróciłoby pieniądze do banku.
– Tylko co czwarta osoba wie, że nie powinno się tego robić. Więcej niż połowa to ludzie zdemoralizowani, dla których wyjęcie dodatkowych pieniędzy z bankomatu jest już normą. 16 proc. to ludzie zagubieni, którzy jeszcze nie wiedzą, czy to dobre, czy złe – mówi, zastrzegając, że ankiecie daleko oczywiście do naukowego badania, ale i tak pokazuje tendencje.
Śmiejąc się z poprzedniej, lub którejś z kolejnych Chytrych Bab, które niewątpliwie pojawią się kiedyś w internecie, warto więc przypomnieć sobie zdanie napisane w "Rewizorze" przez Mikołaja Gogola. "Z kogo się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie".
Komentarz pod tekstem "Uczciwi Konsumenci z Gdańska okradli bankomat...bo mogli"
Wszystko pięknie ładnie i w normalnych okolicznościach przyrody oddałbym pieniądze. Gdybym znalazł portfel na ulicy też postarałbym się oddać właścicielowi. Ale w momencie w którym dobre 4 lata temu bankomat w Hiszpanii nie wypłacił mi pieniędzy i nie dostałem żadnego druczku na nic zdały się reklamacje i odwołania... 250 euro od tak po prostu sobie znikło. I jakie miałem szanse przeciwko bankowi? Żadne.
Komentarz pod tekstem "Uczciwi Konsumenci z Gdańska okradli bankomat...bo mogli"
To nie kradzież. Polacy powinni wycofać swoje pieniądze z tej instytucji bo to one są min winne dzisiejszym problemom.pazerne hieny. Po tym co stało się na Cyprze już chyba nikt nie wierzy w bezpieczeństwo pieniędzy w bankach
Komentarz pod tekstem "Uczciwi Konsumenci z Gdańska okradli bankomat...bo mogli"
Z psychologicznego punktu widzenia sprawa jest dość prosta. To rewanż za wszystkie przekręty banków na świecie. To instytucja, która jest taktowana jak zło i słusznie, bo banki już dawno uprawiają lichwę i są winne wielu światowych kryzysów. Za które nie poniosły odpowiedzialności. Banki są chronione a obywatele nie. I stąd prosty brak wyrzutów sumienia, kiedy się nadarzyła okazja. A pewnie przyszło łatwiej, bo to nie człowiek a instytucja.