"From" (znane w Polsce także pod tytułem “Stamtąd”) wciągnęło widownię w swoje zawiłe zagadki niczym przed laty kultowi już "Zagubieni”" W oczekiwaniu na kolejny sezon spragnieni tajemnic widzowie powinni sprawdzić "Teacup", nowy serial Prime Video, w którym też roi się od tajemnic i niepokoju. Ale uwaga, jest brutalnie.
Ocena redakcji:
3.5/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Recenzja dotyczy pierwszych trzech odcinków serialu.
O czym jest "Teacup"? To serial podobny do "Stamtąd"
Prowincja w stanie Georgia, czasy współczesne. Przez gęsty las przedziera się zakrwawiona kobieta, która mamrocze niemające sensu słowa. Czy jest drapieżcą, czy ofiarą? Wkrótce się tego dowiemy.
W nieco bardziej cywilizowanej części tego zakątka świata farmerzy zgłaszają lokalnej weterynarz, że ich zwierzęta dziwnie się zachowują. Kobieta stara się pomóc, ale sama boryka się ze swoimi problemami. Dodatkowo w międzyczasie znika jej syn, a kiedy się odnajduje, nie wydaje się taki sam, jak wcześniej.
Żeby tego było mało, tajemniczy zamaskowany mężczyzna maluje farbą krąg wokół farmy. Lokalni mężczyźni zauważają go, ale zanim przekroczą linię, widzą, jak pierwszy robi to pies. Zwierzę ginie w dramatyczny sposób. Przerażeni świadkowie domagają się wyjaśnień od nieznajomego, a ten pokazuje im jedynie tabliczkę z napisem: "Nie ufajcie nikomu" i znika.
"Teacup" (czyli "Filiżanka")od razu wzbudza skojarzenia ze "Stamtąd", nie tylko za sprawą podobnych krajobrazów naturalnych, ale również tajemniczej aury otaczającej rozgrywające się na ekranie wydarzenia. Na wstępie mamy także zapowiedź rozgrywających się pomiędzy bohaterami dramatów, które także stanowią integralną część "From".
Chociaż paralele pomiędzy oba serialami są widoczne gołym okiem, po seansie pierwszych trzech odcinków można jednak odnieść wrażenie, że sama produkcja stoi na nieco niższym poziomie.
Chociaż część "Teacup" (które obejrzymy na Prime Video) rzeczywiście została nakręcona na plenerach w stanie Georgia, część scen została sfilmowana w studiu filmowym i niestety łatwo rozpoznać te momenty, gdyż scenografia prezentuje się dość tanio i momentami mało realistycznie.
Po paru odcinkach to jeszcze trochę wróżenie z fusów, ale na ten moment bohaterowie wydają się bardziej jednowymiarowi niż pełnokrwiści, targani sprzecznymi emocjami mieszkańcy Fromville. Dialogi nie zawsze brzmią naturalnie, chociaż zastanawiam się, czy to wina średniego scenopisarstwa, czy przeciętnego aktorstwa.
Paradoksalnie jednak w "Teacup" gra więcej doświadczonych aktorów niż we "From". Yvonne Strahovski możecie kojarzyć z takich tytułów, jak "Dexter", "Opowieść podręcznej" czy "Chuck", Borisa McGivera z "Zakazanego Imperium" i "House of Cards", Kathy Baker z "Edwarda Nożycorękiego" oraz "Wzgórza nadziei", a Chaske’a Spencera z "Angielki" i filmów z cyklu "Zmierzch".
"Teacup" jest mniej zagadkowe niż "Stamtąd"...
Po zakończeniu trzeciego sezonu "Stamtąd" wciąż jest więcej niewiadomych niż wiadomych. Wciąż musimy tworzyć teorie, gdzie właściwie znajdują się bohaterowie, dlaczego tam trafili oraz co się z nimi dokładnie dzieje, choć ujawnione w ostatnich odcinkach trzeciego sezonu informacje nieco rozjaśniają sprawę.
W przeciwieństwie do "Stamtąd" "Teacup" nie jest oparty na oryginalnym scenariuszu. Za jej kanwę posłużył bowiem "Stinger" Roberta R. McCammona – powieść wydana także w Polsce pod koniec lat 90. (od tamtej pory nie było jej wznowienia, choć w ostatnich latach wiele książek tego autora wydano na nowo lub po raz pierwszy w naszym kraju).
Rzut oka na opis fabuły książki McCammona albo jeden z podanych gatunków serialu, to dość jasna wskazówka, w jaką stronę to wszystko się rozwinie. Ponadto twórcy już w trzecim odcinku dość jasno sugerują, kto może zagrażać bohaterom (ja wam tego jednak nie zdradzę).
Myślę, że możemy zakładać, że całkiem niebawem karty zostaną całkowicie wyłożone na stół, więc raczej nie ma co nastawiać się, że poczucie całkowitego "zagubienia" będzie jeszcze długo towarzyszyć oglądaniu "Teacup". Jak to się jednak potoczy dalej, kiedy będziemy w końcu wiedzieć, z czym mamy do czynienia? Tutaj być może twórcy jeszcze nas zaskoczą.
…ale bardziej brutalne od "From"
W "Stamtąd" od początku nie chowali porozrywanych przez potwory zwłok, jednak trzeci sezon mógł zaskoczyć nawet widzów o mocnych żołądkach. Co ciekawe, w tej materii "Teacup" idzie o krok dalej… A może nawet posuwa się jeszcze dalej.
Wydawało mi się, że w tym roku nie zobaczę produkcji telewizyjnej równie brutalnej, co "Makabreska" Ryana Murphy’ego (w której groteskowe przedstawienie zbrodni kojarzyło mi się nieco z przerysowanym okrucieństwem telewizyjnego "Hannibala"), ale niektóre sceny z "Teacup" biją je na głowę. Chociaż nie zawsze wszystko wygląda w stu procentach realistycznie (tak jak wspominałam wcześniej, serial wygląda momentami "tanio"), to i takczasami trudno nie odwrócić wzroku.
Jeśli zastanawiacie się nad włączeniem "Teacup" z pewnością warto mieć na uwadze, że serial może wywrócić wam żołądek na drugą stronę. Nie miejcie też zawyżonych oczekiwań – chociaż serial jest nieco podobny do "From" nie nastawiałabym się aż na taką nieprzewidywalność akcji, jak w "Stamtąd", czy w "Zagubionych". Te dwa seriale nie bez przyczyny są aż tak podobne – współpracowali przy nich ci sami twórcy.
Przy "From" "Teacup" jest jak kanapka z McDonalda obok rzemieślniczego burgera. Smakuje podobnie, ale to nie to samo i głodu w pełni nią nie zaspokoicie – ale na bezrybiu i rak ryba.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.