Czy Antoni Macierewicz to "poseł smoleński", zajmujący się tylko jedną działką - katastrofą sprzed trzech lat? Niekoniecznie. 15 z 23 jego sejmowych wystąpień w tej kadencji dotyczyło innych tematów, w tym "mowy nienawiści Stefana Niesiołowskiego", polityki zagranicznej czy wniosku o uchylenie mu immunitetu. – W komisji obrony też jest bardzo aktywny. Tylko że o tym się oczywiście nie mówi, bo jest ten Smoleńsk – przekonuje jeden z jego współpracowników.
Jeśli chodzi o zainteresowanie katastrofą smoleńską, Antoni Macierewicz to z pewnością najbardziej aktywny poseł. Przyczyny tragedii wyjaśnia od lipca 2010 roku, kiedy stanął na czele utworzonego w tym celu parlamentarnego zespołu. W komentarzach dotyczących jego "smoleńskiej aktywności" często padają jednak pytania, jak radzi sobie na innych polach? Jest przecież członkiem sejmowej komisji obrony, którego specjalizacją nie powinien być wyłącznie Smoleńsk. Przynajmniej w teorii. A w praktyce?
Macierewicz na trybunie
Każdy wyborca, chcąc zweryfikować, jak pracuje jego wybraniec, sprawdzi zapewne jego sejmowe statystyki. W przypadku Macierewicza nie powinien być ani zachwycony ani przesadnie rozczarowany: frekwencja na poziomie 96 proc., 23 wystąpienia (o 8 mniej niż sejmowa średnia) i 5 wniesionych projektów ustaw (o 14 mniej niż średnia).
Biorąc poprawkę na to, że posłowie często sztucznie pompują sobie statystyki, warto ustalić też, czym konkretnie interesował się Macierewicz i w jakich dyskusjach zabierał głos. Na pierwszym miejscu jest tutaj oczywiście Smoleńsk. Temat ten pojawił się w ośmiu wystąpieniach posła.
Jedno z nich dotyczyło na przykład kandydatury Ewy Kopacz na stanowisko wicemarszałka Sejmu. "Pani działania stały się jedną z podstaw, stały się podstawą kłamstwa smoleńskiego, które na kształt kłamstwa katyńskiego ciąży nad Polską i jak długo nie uzyska wyjaśnienia i satysfakcjonującego rozstrzygnięcia, tak długo będzie niszczyło polski naród i będzie ciążyło na pani sumieniu" – przekonywał z trybuny sejmowej Macierewicz.
Z kolei w ostatnim roku poseł kilkakrotnie przerywał sejmowe debaty, nawet jeśli dotyczyły czegoś innego, by wracać do sprawy katastrofy. Na przykład w trakcie "informacji ministra spraw zagranicznych o założeniach polskiej polityki zagranicznej" prezentował slajdy pokazujące wrak prezydenckiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem. Innym razem wzywał przewodniczącego klubu PO, by złożył wyjaśnienia, dlaczego posłowie Platformy przykładają rękę do "zdrady premiera rządu".
A inne tematy? Z analizy sejmowych stenogramów i wystąpień Macierewicza można wysnuć wniosek, że parlamentarzysta PiS wyjątkowo upodobał sobie Stefana Niesiołowskiego: 20 marca poprosił o zwołanie Konwentu Seniorów w związku ze "skandalicznym zachowaniem" prowadzącego obrady marszałka, który tolerował "mowę nienawiści pana Niesiołowskiego". Nie pierwszy raz. W ubiegłym roku też wnioskował o przerwę, bo "prowadzący obrady takim ludziom jak Niesiołowski umożliwia szkalowanie pani minister Fotygi, a także innych osób". Wszystko na konto statystyki wystąpień.
Bywały też wypowiedzi nieco bardziej merytoryczne. Macierewicz zabrał na przykład głos w sprawie stanowiska komisji regulaminowej, która debatowała nad uchyleniem mu immunitetu. Podczas debaty nad kierunkami polityki zagranicznej wyjaśniał też, że nie porównał Unii Europejskiej do obozu koncentracyjnego, a w dyskusji nad sprawozdaniem KRRiT krytykował Jana Dworaka za brak miejsca na multipleksie dla Telewizji Trwam.
"Jest aktywny" kontra "pyta i wychodzi"
Czy praca Macierewicza w sejmowej komisji obrony wyglądała i wygląda podobnie? Zapytaliśmy jego współpracowników. – Bardzo aktywny członek komisji. Na posiedzeniach, w których uczestniczyłem, regularnie zabierał głos, co zresztą można łatwo sprawdzić w stenogramach. Na początku roku razem robiliśmy konferencję na temat reformy w siłach zbrojnych, co też świadczy o aktywności. Tylko że o tym się oczywiście nie mówi, bo jest ten Smoleńsk – mówi Marek Opioła z PiS.
Kompletnie inne spostrzeżenia ma Bartłomiej Bodio, do niedawna parlamentarzysta Ruchu Palikota, dziś niezrzeszony. – Macierewicz ma dziwną manierę. Przychodzi na komisją, zadaje szybko jakieś trzy pytania, w których zresztą stawia tezę, a potem nie czekając na odpowiedź wychodzi – mówi naTemat.
Według Bodio polityk PiS jest tak bardzo skoncentrowany na katastrofie smoleńskiej, że w dosłownie każdej wypowiedzi musi się do niej odnieść. – Na komisji to jest reguła. Ostatnio przekonałem się, że nie tylko na niej. Mieliśmy spotkanie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego związane ze strategią obronności kraju na najbliższą dekadę. Oczywiście, kiedy przyszła kolej na Macierewicza, usłyszeliśmy długi wykład na temat Smoleńska – dodaje.
Podobnego zdania jest reprezentant PO w komisji obrony Cezary Tomczyk. – Nawet jeśli poruszamy jakikolwiek temat dotyczący wojska to dla Macierewicza zawsze jest to okazja, by zahaczyć o katastrofę. Normalnie to jest tak, że na komisjach nie ma kamer, a rozmowa jest bardziej merytoryczna. W jego przypadku to nie ma zastosowania. Ma swoją tezę, którą zawsze próbuje udowodnić i sprowadzić do Smoleńska – stwierdza.
Płacimy za Macierewicza
Na inny wymiar aktywności Macierewicza, którego skutki obserwujemy właśnie teraz, zwraca uwagę w najnowszej "Polityce" Janina Paradowska. Otóż ledwie kilka dni temu umorzono śledztwo w sprawie operacji ZEN, czyli akcji rozpoznawczej polskich służb wywiadowczej w Afganistanie, którą Antoni Macierewicz w raporcie z likwidacji WSA napiętnował jako patologię i skierował do prokuratury. Jak pisze Paradowska, to "jedna z kilkuset spraw wykrytych przez posła PiS i jego fachowców, mających obciążyć wojskowe służby specjalne, która kończy się porażką głównego specjalisty od służb IV RP".
Rachunek za pomyłki eksperta PiS ds. katastrofy smoleńskiej, który likwidując WSI bezpodstawnie oskarżył wiele osób, wyniósł już 900 tys. złotych. Zapłacą podatnicy. To może jednak lepiej, by zajmował się katastrofą?
Generalnie jestem za tym, by każdy poseł miał swoją specjalizację. Ale jeśli ktoś tylko skupia się na podgrzewaniu emocji wokół Smoleńska to nie jest w porządku.
Janina Paradowska
Ile to już lat Antoni Macierewicz bezkarnie, ciągle chroniony immunitetem poselskim, wprowadza w błąd nie tylko opinię publiczną, ale także prokuraturę? Policzyć trudno. Ale czy kilkaset nieprawdziwych zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa nie oznacza, że świadomie składa fałszywe zawiadomienia dla uzyskania politycznego, propagandowego profitu? Może więc warto wszystko policzyć i sięgnąć po stosowne artykuły Kodeksu karnego, a nie udawać, że to wszystko bzdura, a więc trudzić się nie warto.