
Czy Antoni Macierewicz to "poseł smoleński", zajmujący się tylko jedną działką - katastrofą sprzed trzech lat? Niekoniecznie. 15 z 23 jego sejmowych wystąpień w tej kadencji dotyczyło innych tematów, w tym "mowy nienawiści Stefana Niesiołowskiego", polityki zagranicznej czy wniosku o uchylenie mu immunitetu. – W komisji obrony też jest bardzo aktywny. Tylko że o tym się oczywiście nie mówi, bo jest ten Smoleńsk – przekonuje jeden z jego współpracowników.
Macierewicz na trybunie
Jedno z nich dotyczyło na przykład kandydatury Ewy Kopacz na stanowisko wicemarszałka Sejmu. "Pani działania stały się jedną z podstaw, stały się podstawą kłamstwa smoleńskiego, które na kształt kłamstwa katyńskiego ciąży nad Polską i jak długo nie uzyska wyjaśnienia i satysfakcjonującego rozstrzygnięcia, tak długo będzie niszczyło polski naród i będzie ciążyło na pani sumieniu" – przekonywał z trybuny sejmowej Macierewicz.
"Jest aktywny" kontra "pyta i wychodzi"
Generalnie jestem za tym, by każdy poseł miał swoją specjalizację. Ale jeśli ktoś tylko skupia się na podgrzewaniu emocji wokół Smoleńska to nie jest w porządku.
Ile to już lat Antoni Macierewicz bezkarnie, ciągle chroniony immunitetem poselskim, wprowadza w błąd nie tylko opinię publiczną, ale także prokuraturę? Policzyć trudno. Ale czy kilkaset nieprawdziwych zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa nie oznacza, że świadomie składa fałszywe zawiadomienia dla uzyskania politycznego, propagandowego profitu? Może więc warto wszystko policzyć i sięgnąć po stosowne artykuły Kodeksu karnego, a nie udawać, że to wszystko bzdura, a więc trudzić się nie warto.
Rachunek za pomyłki eksperta PiS ds. katastrofy smoleńskiej, który likwidując WSI bezpodstawnie oskarżył wiele osób, wyniósł już 900 tys. złotych. Zapłacą podatnicy. To może jednak lepiej, by zajmował się katastrofą?

