Po raporcie Rzecznika Praw Obywatelskich, wskazującym na nieprawidłowości podczas zatrzymania i przesłuchania m.in. ks. Olszewskiego oraz urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości, do kontrataku przystąpił prezes Kaczyński. Swoich bardzo daleko idących wniosków nie omieszkał rozciągnąć aż na sprawę węgierskiego uciekiniera, Marcina Romanowskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jarosław Kaczyński zabrał dziś głos, komentując informacje przekazane przez Rzecznika Praw Obywatelskich, prof. Marcina Wiącka. Przypomnijmy: potwierdził on, że podczas zatrzymywania ks. Olszewskiego oraz aresztowania urzędniczek podejrzanych o korupcję w Funduszu Sprawiedliwości, doszło do nieprawidłowości.
Kaczyński z rozpędu zaliczył urząd RPO do obozu władzy i zdziwił się jego bezstronnością.
– Dzisiaj mamy do czynienia z nowym wydarzeniem, istotnym, bo RPO to przedstawiciel obozu, mówię tu o tym przedstawicielstwie w szerszym tego słowa znaczeniu, który dzisiaj jest przy władzy, a mimo wszystko to, co zostało stwierdzone w tym oświadczeniu, pokrywa się, choć nie w każdym szczególe, z tym co mówiliśmy przez cały czas – mówił Kaczyński w oświadczeniu dla mediów.
Wyjaśnił, że "doszło do bardzo poważnych nadużyć w stosunku do dwóch pań z Ministerstwa Sprawiedliwości" i do księdza Olszewskiego.
– To były nadużycia, cytując tutaj profesora Wiącka, niehumanitarne, nadmierne i bezprawne, to znacznie łamiące przepisy prawa – stwierdził prezes PiS.
Co naprawdę stwierdził RPO?
Jak już pisaliśmy w naTemat.pl, z ustaleń Rzecznika wynika, że wbrew twierdzeniom wielu polityków prawicy, ks. Michał O. nie był poddany torturom. Ale w jego sprawie doszło do niehumanitarnego traktowania oraz innych naruszeń praw i wolności.
Po pierwsze jego przesłuchanie trwało 15 godzin bez przerwy, O. nie dostał nic do jedzenia, nie dano mu czasu na odpoczynek. Zbyt często był zakuwany w kajdanki, w celi nie miał czajnika i zbyt długo musiał czekać na dietetyczne posiłki.
Podobne uchybienia miały też miejsce w odniesieniu do dwóch aresztowanych urzędniczek MŚ. Podczas przyjęcia na tzw. pedozet (pomieszczenie dla osób zatrzymanych) były "sprawdzane prewencyjnie" przez mężczyznę, a nie kobietę. Jedna nie miała też oświetlenia w kąciku sanitarnym w areszcie. Obie były też przesadnie ostro traktowane.
Warto tu też dodać, że RPO już kilka lat temu (za rządów Ziobry w Ministerstwie Sprawiedliwości) apelował o systemowe rozwiązanie problemu braku posiłków w pedozecie. Ziobro odmówił i odpowiednich przepisów czy regulacji wciąż nie ma.
Kaczyński ekstrapoluje na Romanowskiego
Prezes PiS podczas wygłaszania oświadczenia dość płynnie przeszedł od problemu nieprawidłowości przy zatrzymaniu Olszewskiego i urzędniczek, do ucieczki Marcina Romanowskiego na Węgry.
– Mieliśmy tutaj do czynienia z działaniami drastycznymi, bo rozbieranie kobiet do naga czy zmuszanie ich do różnych czynności w obecności mężczyzn to są rzeczy bardzo daleko idące i chodziło o to, aby skłonić te osoby do składania zeznań zgodnie z oczekiwaniami władz. A to, że to oczekiwania są, wsród bardzo wielu innych dowodów, świadczy o tym także oświadczenie pana Hołowni, który jakby z góry wskazuje pana Romanowskiego. Nie czeka na wyrok, nie mówi o domniemaniu niewinności – opowiadał.
W ten sposób doszedł do daleko idącego wniosku, że w Polsce "nie ma praworządności"
– To po prostu oznacza, że w Polsce nie mamy do czynienia z państwem prawnym, nie ma praworządności i co więcej, wiele oświadczeń, w szczególności szefa rządu, świadczy o tym, że po prostu nie uznaje się prawa, że prawo obowiązuje. Obowiązuje to, co jest aktualną wolą władzy, to sytuacja całkowicie nie do przyjęcia, która musi być kiedyś podsumowana w odpowiednich postępowaniach karnych, bo inaczej tego załatwić się nie da, także zabezpieczyć Polski przed tym, żeby tego rodzaju sytuacje się powtarzały – zaznaczył Kaczyński.