Zybertowicz zwrócił sie do posłanki Leo per "kochana". Szybko musiał przepraszać.
Tak Zybertowicz zwrócił się do posłanki. Szybko musiał przepraszać. Fot. Artur Barbarowski/East News

Podczas niedzielnego programu "Kawa na ławę" w TVN24 doszło do ostrej wymiany zdań między profesorem Andrzejem Zybertowiczem, doradcą prezydenta Andrzeja Dudy, a posłanką Aleksandrą Leo z Polski 2050. Polityk w niestosowny sposób zwrócił się do posłanki Polski 2050, czego szybko pożałował.

REKLAMA

Dyskusja w porannym programie dotyczyła poważnych zarzutów wobec rządzącej koalicji postawionych przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego, jednak w pewnym momencie rozmowa zeszła na temat, który wywołał silne emocje. Profesor Zybertowicz użył wobec posłanki Polski 2050 określenia, które spotkało się z jej natychmiastową reakcją.

W efekcie doradca prezydenta musiał się tłumaczyć, a jego słowa stały się tematem gorących komentarzy w internecie.

"Ja dla pana nie jestem 'kochaną' osobą"

Podczas rozmowy o rzekomym "zamachu stanu" popełnionym przez rząd Donalda Tuska Zybertowicz odniósł się do uwag posła Zbigniewa Konwińskiego z Koalicji Obywatelskiej. Konwiński zwrócił uwagę, że rosyjskie i białoruskie media ochoczo powielają narrację o zamachu stanu, cytując przy tym liderów Prawa i Sprawiedliwości.

Profesor Zybertowicz odpowiedział, że fakt, iż zagraniczne media wykorzystują pewne narracje, nie zmienia zasadności złożonego zawiadomienia. W tym momencie w dyskusję wkroczyła posłanka Aleksandra Leo, stanowczo przerywając wypowiedź profesora. – Panie profesorze, siejecie dezinformację, którą podchwytują białoruskie media – stwierdziła.

Doradca prezydenta zareagował natychmiast. Zwrócił się do niej słowami: – Kochana pani poseł, proszę się nie nakręcać.

Te słowa wywołały natychmiastową reakcję posłanki. – Proszę nie mówić do mnie "kochana", ja dla pana nie jestem "kochaną" osobą – powiedziała stanowczo Leo.

Profesor, widząc reakcję rozmówczyni, szybko wycofał się ze swojego określenia. Zmienił ton i poprawił się: – Neutralna pani poseł, bardzo przepraszam. Następnie dodał na wizji, że użył tego zwrotu, ponieważ posłanka przerwała jego wypowiedź po raz drugi, ale zgodził się, że było to niestosowne.

Burza w sieci po słowach doradcy prezydenta

Sytuacja w studio natychmiast znalazła odzwierciedlenie w mediach społecznościowych. Wielu internautów skrytykowało profesora Zybertowicza, zarzucając mu protekcjonalne traktowanie kobiet i brak szacunku wobec posłanek. Pojawiły się głosy mówiące o tym, że politycy PiS od lat stosują podobny ton wobec kobiet w przestrzeni publicznej.

"Już dawno PiS-owcy powinni być ścigani za ten protekcjonalny styl mówienia. Na mnie to działa jak płachta na byka" – napisała jedna z komentujących.

Inny internauta podkreślał: "Szacunek do kobiet w kuchni i do sprzątania mają w genach. Ale zawsze, jak się odezwą, są traktowane jak osoby drugiej kategorii. Nawet jak rzekomo przepraszają, to obrażają jeszcze bardziej. Zwykłe chamstwo i buta. Współczuję partnerowi Zybertowicza. Ciekawe, czy jego tak gasi".

Byli jednak i tacy, którzy zwrócili uwagę na nietypowe zachowanie doradcy Dudy. "Nie lubię tego człowieka. Jest odzwierciedleniem fatalnej prezydentury Dudy. Ale nie poszedł w zaparte jak pisowiec, tylko super przeprosił" – zauważył jeden z komentatorów.

Pojawiły się też głosy zaskoczenia: "Myślałem, że ludzie PiS nie znają takiego słowa jak 'przepraszam'. Coś jednak się zmieniło... pisowiec przeprosił i to w czasie rzeczywistym. Z deka szok. Pójdzie na dywanik jak nic. Czy on jakieś zaćmienie umysłu ma czy jak? PiS nie przeprasza!".

Protekcjonalny ton wobec kobiet w polityce

Nie jest to pierwszy przypadek, gdy posłanki zwracają uwagę na sposób, w jaki zwracają się do nich politycy. Szczególnie posłanki Lewicy i Polski 2050 od lat podnoszą temat nierównego traktowania kobiet w polityce – nie tylko w kwestii dostępu do stanowisk czy podejmowania decyzji, ale również w codziennych relacjach i formach wypowiedzi.

Określenie "kochana pani poseł" może wydawać się grzeczne, jednak w kontekście gorącej, politycznej dyskusji może być odebrane jako lekceważące i umniejszające rozmówczyni. W tym przypadku posłanka Aleksandra Leo jasno zaznaczyła, że nie życzy sobie takiego tonu, wskazując na jego protekcjonalny wydźwięk. I nawet jeśli w pierwszej chwili taka reakcja niektórym wydaje się przesadzona, to konsekwentne zwracanie uwagi na ten problem pozwoli powoli zmienić poziom rozmowy w polskiej polityce.

Czytaj także: