Michał i Jacek Karnowscy
Pracownik stacji należącej do Karnowskich opluł członka sztabu Rafała Trzaskowskiego. Fot. Pawel Wodzynski / East News; X.com
Reklama.

W normalnej redakcji operator, który by kogoś opluł, wyleciałby z roboty, zanim zdążyłby wyłączyć kamerę. Są granice, których się nie przekracza, nawet gdy kandydat, którego nie lubimy, wygrywa w sondażach.

W przypadku wPolsce24 braci Karnowskich nie mamy jednak do czynienia ani z normalną, ani z redakcją. To medialna bojówka PiS-u, która chce zbronkować Rafała Trzaskowskiego: zrobić mu to, co hejterom od Kaczyńskiego udało się zrobić dekadę temu Bronisławowi Komorowskiemu: zabić jego kandydaturę oburzeniem i śmiechem.

Cel PiS: Trzaskowski jak Komorowski

Ciąg hejterski PiS-u jest już gotowy, tak jak był w 2015. Sieroty po TVPiS-ie chcą sprowokować Trzaskowskiego do tego, by się skompromitował, a potem rzucić nagranie swoim trollom i farmom. Już będą wiedziały, co robić, tak jak wiedziały dziesięć lat temu. W 2015 na Komorowskiego zaczaił się między innymi niedoszły radny PiS, Ziemowit Kossakowski. Po latach przyznał w wywiadzie dla "Plus Minus", że wszystko było ukartowane, a jego celem było wywołanie skandalu.

– Wtopiłem się w tłum, a potem zadałem pytania prezydentowi i usłyszałem, żebym pojechał do Norwegii – wspominał Kossakowski.

W nagrodę za przeprowadzenie tej spektakularnej operacji dostał pracę w opanowanej przez PiS TVP. Teraz to samo Trzaskowskiemu próbują zrobić wysłannicy Karnowskich, którzy jawnie wspierają Karola Nawrockiego, a lidera sondaży darzą równie nieskrywaną pogardą. Tyle że mają pewien problem, bo wbrew popularnej narracji Koalicja Obywatelska uczy się na błędach (przynajmniej niektórych) i nie dopuszcza szczujni w pobliże kandydata.

Pogarda w postaci śliny

To musi rodzić u Karnowskich wielką frustrację: nie dowożą tematu. Ciąg hejterski PiS-u jest gotowy, ale nie ma czego obrabiać. Machina krztusi się i zaciera. A do wyborów coraz bliżej... Presja, jak to zwykle w takich wypadkach bywa, zapewne schodzi z góry na dół. Od polityków, przez właścicieli ich bojówki medialnej, aż do szeregowych pracowników. Jedyne, co może dziwić to to, że dopiero teraz jednemu z nich puściły ślinianki.

Ten incydent to symbol stojącego przed nami wyboru: między cywilizacją a cywilizacją śliny.

I nie ma znaczenia, że operator Karnowskich był filmowany przez współpracownika Rafała Trzaskowskiego. TVPiS2 jako ostatnia może narzekać na to, że ktoś chodzi za jej wysłannikami z włączoną komórką. Gdyby tego nagrania nie było, to partyjne tuby trąbiłyby wszem wobec, że w Ulhówku doświadczyły teksańskiej masakry piłą mechaniczną. A tak na własne oczy widzimy przykład zjawiska, o którym przed laty mówiła prof. Jadwiga Staniszkis: PiS ośmielił lumpiarstwo.

Stacja naturalnie broni plwacza jak niepodległości. Przedstawia go jako ofiarę, szlachetnego, prześladowanego dziennikarza. Słowo "zamach" (chyba) jeszcze oficjalnie nie padło, ale usprawiedliwienia się mnożą. Że może trochę nieładnie, ale zupa była za słona i te sprawy. Jeśli tak dalej pójdzie, kolejnym etapem działalności stacji Karnowskich będzie publiczna defekacja – w obronie wolności mediów oczywiście.