logo
Rosyjska delegacja twierdzi, że przyjechała do Rijadu w innym celu, niż rozmowy pokojowe Fot. HANDOUT/AFP/East News
Reklama.

Dziś, we wtorek mają się zacząć rozmowy USA i Rosji na temat pokoju w Ukrainie. Spotkanie zorganizowano w Rijadzie, bo Arabia Saudyjska pragnie odgrywać na świecie większą rolę niż dotychczas. Poza tym w kwestiach ekonomicznych blisko jej zarówno do USA, jak i Rosji.

Szybko jednak stało się jasne, że nie przyniosą one szybko rozstrzygnięcia. Strony jeszcze przed rozpoczęciem rozmów zaczęły rozmywać ich znaczenie.

Rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu Tammy Bryce mówi, że spotkanie ma na celu omówienie kwestii Ukrainy, ale przede wszystkim chodzi o sprawdzenie, czy "Rosjanie są poważni i czy są na tej samej stronie".

Ani słowa o Ukrainie nie powiedział rzecznik Putina. Zapowiedział, że spotkanie będzie poświęcone przede wszystkim "przywróceniu całego zakresu stosunków rosyjsko-amerykańskich". Wcześniej Ławrow zdążył obrazić Europę.

Rozmowy toczą się ponad głowami Ukraińców. Nie został na nie zaproszony prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Zapowiedział już, że jego kraj nie może uznać i nie uzna żadnych porozumień zawartych bez jego udziału.

"Wcześniej, podczas wojny, rozmowy z agresorem były uważane za tabu" – dodał ukraiński prezydent.

Liderzy Europy też bez wizji

Bez udziału agresora, ale i Ukrainy, odbyło się kolejne spotkanie. W Paryżu zebrali europejscy liderzy. Również te rozmowy nie przyniosły żadnych rezultatów. Wśród uczestników spotkania pośpiesznie zorganizowanego przez Macrona byli m.in. premierzy Wielkiej Brytanii i Szwecji. Zapowiedzieli, że byliby otwarci na wysłanie sił zbrojnych na terytorium Ukrainy w charakterze sił pokojowych, po zawarciu potencjalnego porozumienia.

Po tym wydarzeniu polski premier Donald Tusk zabrał głos podczas konferencji i przekazał mediom, co ustalili w poniedziałek przywódcy. Już na początku wystąpienia Tusk zadeklarował, iż nie zdradzi zbyt wiele z tego, o czym dyskutowano. – To był bardzo nieformalny szczyt. Umówiliśmy się na dyskrecję – podkreślił polski szef rządu.

Jak jednak przekazał, "wszyscy uczestnicy spotkania podkreślili, że to spotkanie to dopiero wstęp do kolejnych spotkań". – Od wszystkich uczestników spotkania usłyszałem, że w interesie całej Europy jest jak najpilniejsze i intensywne działanie na rzecz wzmocnienia współpracy sojuszników – mówił.

W kwestii wysłania polskich wojsk na Ukrainę – aby pomóc w egzekwowaniu ewentualnego zawieszenia broni – polski rząd jest ostrożny, na razie wykluczając taką możliwość.

Rozmowy opuścił przed czasem Olaf Scholz. Mówił, że na jakieś decyzje o wysyłaniu wojsk jest za wcześnie i że debatowanie o Ukrainie bez Ukrainy nie ma sensu.

To zdanie podzielają zresztą sami Ukraińcy. Kraj w przeszłości nalegał, aby każde porozumienie pokojowe obejmowało całkowite wycofanie wojsk rosyjskich z terytorium Ukrainy. Dotyczy to nie tylko obszarów, które Rosja przejęła w swojej pełnoskalowej ofensywie, ale także Półwyspu Krymskiego nad Morzem Czarnym, który Rosja zaanektowała w 2014 r., oraz regionów Doniecka i Ługańska, gdzie Rosja wspierała separatystów w walkach, również w 2014 r.

Zdaniem Ukrainy bez gwarancji bezpieczeństwa oznaczałoby to również ryzyko wybuchu nowej wojny w ciągu dekady.

"Ukraina uważa wszelkie rozmowy o Ukrainie bez Ukrainy za takie, które nie przynoszą rezultatów i nie możemy uznać porozumień o nas bez nas" – mówi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski o spotkaniu USA-Rosja.