Kibol to przyzwoity człowiek i patriota, którego inni przyzwoici ludzie szanują. Pokrótce tak przedstawia się obraz środowiska polskich pseudokibiców w cieszącym się coraz większym zainteresowaniem Polaków filmie "Bunt stadionów". Film łączy podzielone dotąd kluby i rozpala wielkie nadzieje polskiej prawicy na zdobycie nowych sojuszników w walce z rządem. - Donald Tusk uderzając w kibiców sam sobie zgotował ten los - mówi naTemat politolog dr hab. Rafał Chwedoruk.
Niektórzy twierdzą, że nową rewolucją, która odmieni Polskę będzie Platforma Oburzonych, która przeciwników obecnej władzy próbuje zjednoczyć pod skrzydłami "Solidarności" ze wsparciem Pawła Kukiza. Oburzonym rewolucja idzie jednak dość niemrawo. W przeciwieństwie do kiboli, których jakże realną siłę oddziaływania pokazuje hitowy film Mariusza Pilisa "Bunt stadionów". Choć ten dokument nigdy raczej nie trafi ani do kin, ani nie wyemitują go największe stacje telewizyjne, jeszcze przed premierą obraz gloryfikujący stadionowych buntowników stał się na polskiej prawicy tematem numer jeden.
Nic w tym dziwnego skoro nawet legendarni działacze pierwszej "Solidarności" w "Buncie stadionów" przekonują, że na szerokich barkach pseudokibiców spoczywa dziś podobna odpowiedzialność, jak niegdyś na nich. - Część kibiców uwierzyła, że żyjemy w wolnym kraju, tak im powiedziano. I okazuje się, że każda próba skorzystania z tej wolności kończy się tym, że dostają po łapach - mówi w filmie Andrzej Gwiazda, były działacz "S", dzisiaj bardzo krytyczny wobec rządów PO.
O wolność słowa...
- To próba wejścia w głąb środowiska kibicowskiego i odpowiedzi na pytanie, czego zwykli ludzie nie wiedzą o kibicach piłkarskich. Chciałem zastanowić się nad tym, jak to jest możliwe, że środowiska kibicowskie starły się ostatnio w ostrej walce z rządem i mainstreamowymi mediami. Te pytania stają się przyczynkiem do postawienia spraw szerzej i zapytania o kondycję polskiej debaty publicznej oraz wolności słowa - tłumaczy ideę "Buntu stadionów" sam reżyser.
"Bunt stadionów"
Film Mariusza Pilisa przedstawiający kiboli jako polskich patriotów i prześladowaną opozycję
O wolności słowa w nowym filmowym hicie polskiej prawicy mówią więc sami najbardziej uciskani przez jej ograniczenie, czego ma się dopuszczać obecna ekipa rządząca. W tym przede wszystkim osławiony lider kiboli w barwach Legii Warszawa, czyli Piotr "Staruch" Staruchowicz. W trailerze "Buntu stadionów" kluczowym momentem jest kadr, gdy "Staruch" tłumaczy rozentuzjazmowanemu tłumowi warszawskich kiboli, że nadeszła prawdziwa wojna.
W podobnym wojennym nastroju do trasy promocyjnej dokumentu przygotowują się pseudokibice w całej Polsce. I to poza wszelkimi zgodami i kosami, które rządzą w tym coraz bardziej wpływowym środowisku. Grzegorz Pilis raz bywa gościem specjalnym pokazu swego filmu u warszawskich legionistów, a innego dnia jego film reklamowany jest przez kibiców Śląska Wrocław. W maju twórca będzie tymczasem gościł u kiboli Piasta Gliwice.
Pełna zgoda i Jan Paweł II
Tam na projekcję "Buntu stadionów" zaprasza nawet Centrum Edukacyjne im. Jana Pawła II. Trudno się dziwić, skoro jedną z najbardziej wzruszajacych scen "Buntu stadionów" jest przecież chwila, gdy kibole z całej Polski racami podpalają Jasną Górę, gdzie również goszczą coraz częściej i z otwartymi ramionami są przyjmowani przez tamtejszych ojców paulinów, wręcz otwarcie sympatyzującymi z Radiem Maryja i politykami prawicowej opozycji.
W rozmowie z naTemat dr hab. Rafał Chwedoruk nie ma wątpliwości, że "Bunt stadionów" to bowiem kolejna inwestycja tego środowiska w zwiększenie swoich szans w kolejnych wyborach. - Inwestowanie prawicy w ten temat jest zabezpieczeniem sobie pewnej niszy. Tej grupy nie da się zaagitować jednym filmem. Można jednak łatwo nie mieć tych kibiców przeciwko sobie. A o tym, że lepiej nie mieć ich przeciwko sobie świetnie przekonał się przecież premier Donald Tusk, dla którego na pewno nie było miłe, że gdziekolwiek jechał, czekał tam na niego specyficzny komite powitalny. Teraz przekonuje się o tym czasem również Janusz Palikot. Tymczasem PiS nie ma ich przeciw sobie i to już jest jakiś kapitał - mówi politolog specjalizujący się w badaniu wpływu ruchu kibicowskiego na polską scenę polityczną.
Dr hab. Chwedoruk podkreśla jednak, że w środowisku kibicowskim spectrum poglądów wciąż jest bardzo różne. Świetnie widać to też na forach sympatyków wielu drużyn, gdzie pod każdą informacją o "Buncie stadionów" oprócz zachwytów nie brakuje też opinii krytycznych. "Lata na stadionie krzyczeliśmy "Cała Legia zawsze razem", a teraz część daje się manipulować hochsztaplerom politycznym i dziennikarzom "Gazety Polskiej" (udziały w tej gazecie ma partia polityczna). Trzeba coraz głośniej krzyczeć Cała Legia zawsze razem bez podziałów politycznych - piszą niektórzy kibice. "Kolejny pajac, który wyczuł moment, temat i kasę" - komentuje część legionistów.
Kibole są prawicowi przez Donalda Tuska?
Dziś na stadionach rządzi jednak prawica, a jej sympatycy twardo przekonują, że "Bunt stadionów" musi zobaczyć cała Polska, by fanatyczni kibice przestali być postrzegani jako zwykli przestępcy. Tam mówi się o nich bowiem jako o patriotach. Tych, którzy najmocniej czczą pamięć o podziemiu solidarnościowym, Żołnierzach Wyklętych, czy bohaterach Armii Krajowej. - W znacznym stopniu ekspansja poglądów mocno prawicowych stałą się właśnie pochodną polityki Donalda Tuska. Wcześniej zdarzały się bowiem zupełnie spontaniczne manifestacje poglądów niechętnych wobec np. ministra Zbigniewa Ziobry. Donald Tusk uderzając w kibiców sam sobie ten los zgotował - ocenia politolog.
W ocenie eksperta, dziś środowiska związane z Prawem i Sprawiedliwością flirtują z kibolami i dają im przepustkę do głównego nurtu życia społeczno-politycznego ponieważ prawicowy elektorat i pseudokibiców połączyła silne w obu tych grupach poczucie stygmatyzacji i wykluczenia przez rządzących i mainstreamowe media. - Bo kim są pseudokibice? Otóż paradoks polega na tym, że to są jedyni prawdziwi kibice. I są wśród nich zarówno tacy, którzy w ogóle nie łamią prawa, jak i ci którzy życie na pograniczu prawa uczynili swoim celem. Ale wszystkich wrzucono dziś do jednego worka. Tak, jak niegdyś zrobiła to w Wielkiej Brytanii zmarła niedawno Margaret Thatcher - mówi dr hab. Rafał Chwedoruk.
Bo podobnie, jak Thatcher w latach 80-tych, tak Donaldowi Tuskowi po prostu się to opłacało. - Platforma skorzystała na tej stygmatyzacji. Przede wszystkim tym słynnym spotem z ostatniej kampanii wyborczej, gdzie pokazywano fanatyczny tłum pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, a chwilę później kibiców wbiegających na boiska przez płot. Przez co znaczna część obywateli poczuła pewne poczucie strachu i zagrożenia - ocenia politolog. Zdaniem naszego rozmówcy, to manipulowanie strachem to jednak bardzo ryzykowny oręż w polityce.
"Oni pójdą głosować"
Spot Platformy Obywatelskiej z kampanii wyborczej w 2011 roku
Problemy, które zaczęli mieć pseudokibice stały się dziś świetnym argumentem dla Prawa i Sprawiedliwości, które twierdzi, że państwo policyjne, o organizację którego oskarżano Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę działa dopiero teraz. - Przypadki czasem absurdalnych wręcz represji wobec kibiców dla wielu ludzi mogą więc stanowić potwierdzenie tej narracji. Ludzie zaczynają wierzyć, że to, co mówi PiS nie jest tylko spiskową teorią dziejów - stwierdza dr hab. Chwedoruk.
Pieniądze kiboli nie śmierdzą
Politolog zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny element, dla którego środowiska fanatycznych kibiców będą zyskiwały coraz większe wpływy i być może sympatię. Tego chcą bowiem kluby, dla których kibole to często jedyny ratunek przed bankructwem. - Polska piłka umiera. I to głównie z powodów finansowych, bo to był taki sportowy Lehman Brothers. Taki model polskiej piłki doprowadził ją dziś na skraj bankructwa, ponieważ polscy piłkarze zarabiają absurdalne stawki. Stąd kluby powoli przestają stosować się do zaleceń władzy, bo stosując naprawdę rygorystyczne ograniczenia, zabijają frekwencję na stadionach. A niższa frekwencja obniża drastycznie dochody i odstrasza reklamodawców. Dwa lata temu wręcz za nic zamykano całe stadiony, a dziś są mecze na których płonie kilkadziesiąt rac i nie ma w zasadzie żadnej reakcji - zwraca uwagę.
Rafał Chwedoruk podkreśla, że warto zauważyć, iż retorykę wobec nawet najbardziej krewkich kibiców zmienia dziś już także rząd i Platforma Obywatelska. Szczególnie ludzie związani z partyjnymi przeciwnikami premiera Donalda Tuska mają coraz częściej dawać pseudokibicom sygnały, że najwyższy czas zawiesić już wojenny topór.