– Przytulne mieszkanie na piątym piętrze – tak zaczyna się jedno z tysięcy ogłoszeń o mieszkaniu na sprzedaż. Ową "przytulność" lokalu zapewnia boazeria na ścianach, meble ozdobione naklejkami z bananów i parkiet pamiętający głęboki PRL. Okazuje się, że dla wielu młodych Polaków "standard IKEA" jest nadal poza zasięgiem, a wystrój naszych mieszkań nie zmienił się od kilkudziesięciu lat.
– Woda ciepła, woda zimna – zachwala jeden ze sprzedawców mieszkania w internetowym ogłoszeniu. Uważniej przyglądając się zdjęciom faktycznie można by się zastanawiać, czy owo mieszkanie oferuje taki luksus. Niestety, choć brzmi to przerażająco, wielu młodych Polaków posiada lub wynajmuje cztery kąty, które niewiele różnią się od mieszkań sprzed 20 lat. Szczytem marzeń jest kupno jakiegokolwiek mieszkania, a wysokie raty kredytu sprawiają, że niewiele zostaje "na życie", a co dopiero na dopieszczenie swojego "m".
Jeśli ktoś zdecyduje się na zakup mieszkania z rynku wtórnego, może przeżyć swoistą podróż w czasie. Tylko w miarę nowe mieszkania, a więc wybudowane choćby w okolicach 2000 roku prezentują standard, który można uznać za przyzwoity. Starsze to bardzo często relikty, czy też swego rodzaju muzea PRL-u. Wystarczy spojrzeć choćby na kilka ogłoszeń internetowych w dowolnym serwisie, aby przekonać się, że dbałość o wystrój mieszkania nie jest naszą cechą narodową, a już na pewno o tym, że nie stać nas na ładne mieszkanie.
W tysiącach polskich mieszkań do tej pory spotkać można brązową kuchenkę "Wrozamet", siermiężną lodówkozamrażarkę "Mińsk" czy też tradycyjne opiekacze "od Ruskich". Mieszkania wystawiane na sprzedaż mają na wyposażeniu tradycyjne tapczany i wersalki, których sprężyny powiadamiają sąsiadów o każdym miłosnym uniesieniu lokatorów. Żółte zasłony w kwiaty, niekiedy prześwitują już tak mocno, że zasłonami pozostały już jedynie z nazwy.
Niekiedy zamiast nich pojawiają się jednak srebrzyste żaluzje, które były pożądanym obiektem na początku lat dziewięćdziesiątych. To jednak nic w porównaniu do tego, jaki standard oferują postpeerelowskie łazienki. Jeśli ktoś nie pamięta, czym jest opadająca "od nowości" deska klozetowa, to w polskich mieszkaniach z drugiej ręki, bez problemu taką odnajdzie. Podobnie będzie z gumoleum, które choć nieco wytarte i podziurawione od tysięcy wypalonych w mieszkaniu papierosów, nadal stanowi jedyną warstwę, która oddzieli nasze stopy od gołego betonu.
Zdecydowanie większe znaczenie mają dla nas walory użytkowe, niż estetyczne. Zdaniem Małgorzaty Łukasiewicz-Tyczyńska, właśnie tak ludzie organizowali swoje mieszkania w poprzedniej epoce. Pokolenie PRL-u nie przywiązywało dużej wagi do tego, co dziś nazywamy jakością życia, nie miało też tak bardzo rozwiniętej świadomości estetycznej. Stąd te wszystkie pawlacze, półeczki i szafeczki w domach naszych rodziców i babć – wyjaśnia architektka.
– Styl "IKEA" dobrze komponuje się z meblami z PRL-u – uważa 27-letnia Zuzanna z Krakowa. Jej zdaniem, nie ma nic złego w urządzania mieszkania zgodnie ze standardami popularnego na całym świecie katalogu. – Niezależnie od tego, czy odwiedzam sąsiadkę w rodzinnym mieście, czy też koleżankę w Berlinie, wszędzie są meble z Ikei. Nie wydaje mi się, aby było w tym coś złego. Regał "expedit" jest tym czym za czasów komuny była meblościanka na wysoki połysk. Ma nieco lepszy design, ale znajdziesz go w każdym domu w moim także - bo jest tani, funkcjonalny, łatwo go skręcić i rozkręcić przy przeprowadzce – mówi Zuza.
Mieszkanka Krakowa nie widzi również nic złego w tym, że jej mieszkanie nie zostało urządzone przez projektanta wnętrz, choć do pewnych rzeczy również musiała się przyzwyczaić. – Gdy wprowadzałam się do mieszkania, które teraz wynajmuję, było w nim dużo mebli z czasów moich rodziców. Właściciel nie chciał się ich pozbyć, więc nie miałam innego wyjścia. Teraz jednak stwierdzam, że lampa z lat 70-tych którą mam u siebie w sypialni mogłaby również pochodzić z jakiegoś designerskiego sklepu – mówi Zuza.
Na kłopoty architekt
Wbrew temu co widać na zdjęciach mieszkań wystawionych na sprzedaż w internecie, coraz częściej decydujemy się na pomoc profesjonalistów przy urządzaniu swojego mieszkania. Zdaniem architektki Agnieszki Hincz, w mieszkaniach jej klientów "PRL-style" należy do rzadkości. – Coraz częściej nie mamy czasu, aby samemu zadbać o wygląd mieszkania. Zaczynamy też rozumieć, że osoba, która rocznie doprowadza do ładu sto mieszkań, ma więcej doświadczenia i zrobi to za nas lepiej – zauważa architektka.
Nadal jednak dla większości ludzi sam zakup mieszkania jest tak drogi, że dbałość o jego wnętrze odchodzi na dalszy plan. – Oczywiście najważniejszy jest zakup mieszkania, lokalizacja i cena, a dopiero później rodzą się pytania, co dalej? Zaczynamy szperać w internecie, przychodzi nam do głowy fala pomysłów zaczerpniętych z internetu i pism wnętrzarskich. Kolejnym etapem jest panika, gdyż nie wiemy od czego zacząć. Ostatecznie szukamy kogoś, kto to wszystko poukłada i dobrze doradzi – mówi Agnieszka Hincz.
Gdy już zdecydujemy się odmienić wnętrze swojego mieszkania, warto zapoznać się z najnowszymi trendami. – Standardem jest dziś styl nowoczesny, dużo bieli w połysku w połączeniu z szarością. Coraz częściej klientom podobają się także mieszkania w stylu loftu z cegłami na wierzchu i ciekawymi lampami. Podobają się też fototapety, różnego rodzaju kamienie i oryginalne dekoracje – wymienia architektka.